W Polsce podwoiła się ilość gospodarstw domowych, w których mówi się po niemiecku. Z drugiej strony coraz mniej osób uważa się za Niemców. Według prawicy zza Odry może to być efekt… dyskryminacji.
Niemiecki portal Junge Freiheit, który nie stroni od publikowania co pewien czas rewizjonistycznych tekstów na tematy historyczne, odniósł się do wyników spisu powszechnego z 2021 roku. Wynika z niego, że o ile w 2011 roku w języku niemieckim mówiło w swoich domach 96 tysięcy mieszkańców Polski, to w roku 2021 – już 199 tysięcy. Co ciekawe, jednocześnie mniej osób uważa się za Niemców.
W 2011 roku niemiecką tożsamość wskazało 147 tysięcy osób, w roku 2021 – 132 tysiące. Według portalu Junge Freiheit ta zmiana może być efektem… dyskryminacji Niemców w Polsce. Dziennik powołał się na przewodniczącego Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce, Raphaela Bartka, który „wiąże spadek deklaracji tożsamości narodowej z klimatem dyskryminacji w polskim społeczeństwie”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Obecna atmosfera polityczna sprawia, że ludzie boją się mówić otwarcie o innej narodowości” – czytamy w Junge Freihet z odnosieniem do opinii Raphaela Bartka.
Jak widać antypolskie klisze mają się w niemieckiej debacie wciąż dobrze – nawet tak absurdalne jak te dotyczące rzekomej dyskryminacji mniejszości narodowych. Powiewające tysiącami w najrozmaitszych miejscach naszego kraju flagi innych państw mówią chyba wręcz o czymś przeciwnym…
Źródła: jungefreiheit.de, pch24.pl
Pach
Chmielewski: Niemcy coraz dalej od Kościoła. Kiedy zareaguje Rzym?
Niemcy przeprowadzili „wywiad” z „botem ojca Pio”. Chodzi o… poparcie dla LGBT