23 sierpnia 2019

Niemcy-Rosja. Pakt Ribbentrop-Mołotow rehabilitowany?

(Fotograf: Lukasz DejnarowiczArchiwum: Forum)

23 sierpnia 1939 roku Hitler i Stalin podzielili między siebie Polskę, przypieczętowując wybuch II wojny światowej. W roku 80. rocznicy podpisania porozumienia Ribbentrop-Mołotow niemiecko-rosyjska współpraca rozwija się niezwykle dynamicznie, a Moskwa zupełnie otwarcie dąży do rehabilitacji diabelskiego paktu.

 

Rehabilitacja diabelskiego paktu

Wesprzyj nas już teraz!

Na kilka dni przed 80. rocznicą podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow szef rosyjskiego MSZ,

Siergiej Ławrow, otworzył w Moskwie wystawę poświęconą II wojnie światowej. Podczas jej prezentacji minister podjął wątek odpowiedzialności ZSRR za wybuch wojny. Według przedstawionej przez niego narracji takiej odpowiedzialności w ogóle nie ma; pakt Ribbentrop-Mołotow Moskwa podpisać po prostu musiała, będąc do tego zmuszona przez działania innych państw w postaci podpisywania z III Rzeszą umów o nieagresji we wcześniejszych latach, z Polską na czele. W opisie samej wystawy odpowiedzialnością za wybuch wojny obarcza się Polskę, która miała zaognić sytuację międzynarodową odrzucając sowieckie propozycje antyniemieckiego sojuszu.

 

Skandal? Owszem, ale wystawa jest jedynie elementem nowego podejścia Rosjan do układu z Hitlerem z 23 sierpnia 1939 roku. Do 1989 roku w Związku Sowieckim twierdzono, że pakt Ribbentrop-Mołotow nie zawierał wcale tajnego protokołu, w którym określono podział terytoriów Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii oraz Rumunii między dwa totalitarne państwa. Sowieckie władze przyznawały się jedynie do jawnej części układu i przedstawiały go jako wielkie dyplomatyczne osiągnięcie. Ta narracja zmieniła się dopiero wraz z pierestrojką. Na grudniowym Zjeździe Deputowanych Ludowych w 1989 roku potępiono tajny protokół jako bezprawny i uznano za nieważny od momentu podpisania. Tę nową narrację forsował Michaił Gorbaczow i jego doradca Aleksander Jakowlew. Dzisiaj w Rosji radykalnie odchodzi się jednak od tej oceny.

 

Rosja jest niewinna?

Starania o ponowne wytworzenie pozytywnego obrazu paktu Ribbentrop-Mołotow opisał w niedawnym wydaniu „Spiegla” dziennikarz Christian Neef. „Zaufani Putina chcą rehabilitować okrytą tajemnicą umowę w służbie rosyjskiemu marzeniu o imperium” – stwierdził dziennikarz. „To coś więcej niż historyczna drobnostka czy nostalgia za Stalinem. Nie jest to też tylko wewnątrzrosyjska sprawa. Chodzi tu o stosunek Rosji do prawa narodów i aktualną światową politykę. Pakt bowiem do dziś wpływa na geopolityczne realia w Europie” – dodał.

 

Jak relacjonował Neef, debatę o pakcie rozpoczął w marcu tego roku na łamach dziennika „Izwestija” dyrektor Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego, Michaił Miagkow. Zaproponował zrewidowanie negatywnej oceny paktu Ribbentrop-Mołotow, co miałoby jego zdaniem być „logicznym wynikiem dynamiki świadomości historycznej”. Według Miagkowa nie należy też krytykować będącego konsekwencją paktu anszlusu państw bałtyckich, bo ich ludność rzekomo popierała przyłączenie do ZSRR.

 

Podobnie rzecz, czytamy w „Spieglu”, traktuje były szef resortu obrony Rosji, Siergiej Iwanow. W rozmowie z Neefem stwierdził, że w latach 90. Rosja została „dyplomatycznie, ideologicznie i faktycznie rozbrojona wobec Zachodu” i dzisiaj elementem stawania na nogi musi być rehabilitacja paktu z 23 września 1939 roku. Zarówno Miagkow jak i Iwanow, referował niemiecki dziennikarz, uważają, że Rosja w 1939 roku zajęła w większości terytoria należne jej historycznie. Ziemie polskie według Iwanowa zostały zajęte celem ochrony Białorusinów i Ukraińców, bo po niemieckiej agresji nasz kraj już nie istniał, stąd wojska radzieckie „były zmuszone” do interwencji.

 

Berlin-Moskwa AD 2019

Próby rehabilitacji paktu Ribbentrop-Mołotow niepokoją z oczywistych przyczyn. Rodzą też pytania o współczesność rosyjsko-niemieckich relacji. Od agresji Rosji na Ukrainę Berlin występuje oficjalnie jako stróż prawa międzynarodowego i sojusznik Kijowa. Fakty w najmniejszej mierze nie pozwalają jednak tego potwierdzić; Niemcy współpracują z Rosją z roku na rok coraz bliżej. Świadczą o tym nie tylko bardzo częste spotkania ministrów spraw zagranicznych obu krajów; ostatni raz szef niemieckiego MSZ, Heiko Maas, spotkał się z Ławrowem właśnie teraz, w przededniu 80. rocznicy podpisania „diabelskiego paktu” Hitlera i Stalina. Rozmowy dotyczyły oficjalnie przede wszystkim sytuacji międzynarodowej i niemiecko-rosyjskiej współpracy w konfliktach na Ukrainie oraz na Bliskim Wschodzie. Berlin formalnie pozostaje zwolennikiem utrzymania nałożonych na Kreml sankcji, ale stara się obchodzić to wszelkimi dostępnymi środkami.

 

W czerwcu ministrowie gospodarki obu krajów, bliski Angeli Merkel Peter Altmaier oraz Maksim Orieszkin, podpisali list intencyjny ws. współpracy gospodarczej i technologicznej. Jak tłumaczył zupełnie otwarcie szef niemiecko-rosyjskiej Izby Handlowej, Matthias Schepp, chodzi o postawienie na nogi rosyjskiej gospodarki za sprawą pomocy firm niemieckich. Schepp powiedział, że rosyjska gospodarka jest dwukrotnie mniej wydajna od niemieckiej, ale dzięki technologicznej pomocy Berlina produktywność Rosji wzrośnie. Do podpisania listu doszło na marginesie Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu, na które Niemcy wysłali 200 przedstawicieli biznesu z tak wielkich koncernów jak Siemens, Bayer, BMW, Deutsche Bank czy Wintershall Dea. Nieco wcześniej, bo w kwietniu, pod Moskwą koncern Daimler otworzył fabrykę samochodów Mercedes-Benz. W ceremonii uczestniczył osobiście prezydent Władimir Putin. Otwarcie fabryki Peter Altmaier zachwalał jako „punkt zwrotny zaangażowania wszystkich przedsiębiorstw z Niemiec w Rosji”. Niemiecki koncern otrzymał od Rosjan potężne zwolnienia podatkowe; zapewniono też w okolicy fabryki dodatkowy pusty obszar, który może w przyszłości posłużyć pod jej rozbudowę.

 

Russlandversteher to mainstream

Coraz wyraźniej rozbrzmiewają też głosy o zniesienie sankcji. Dotąd były domeną głównie polityków tradycyjnie otwarcie filorosyjskiej SPD; sankcje krytykował między innymi już kilka lat temu Sigmar Gabriel, wówczas szef tej partii i minister gospodarki. W tym roku podobne apele słychać już także w CDU. Premier Saksonii Michael Kretschmer zaapelował o zniesienie sankcji celem wypracowania lepszych relacji z Moskwą. Co więcej pod koniec czerwca Niemcy pod wodzą Merkel doprowadzili do powrotu rosyjskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, co, jak podkreślił deputowany do rosyjskiej Dumy Leonid Słucki, jest pierwszym krokiem uznania aneksji Krymu przez Radę Europy. Na prawicy do współpracy z Rosją nawołuje też Alternatywa dla Niemiec. Jeden z posłów do Bundestagu tej partii, Markus Frohnmaier, uznał otwarcie, że Krym jest rosyjski i trzeba to zaakceptować. Przez władze ugrupowania nie został skrytykowany. AfD wprost programowo opowiada się za zniesieniem sankcji. W przezwyciężeniu filorosyjskiego ukierunkowania polityki Niemiec nie pomogą także szybko rosnący w siłę Zieloni, dziś druga polityczna siła Niemiec. Z dwóch przyczyn. Po pierwsze, Zieloni są krytyczni wobec jakiegokolwiek zwiększania nakładów na niemiecką armię, a to negatywnie wpływa na stosunki Berlina z Waszyngtonem. Po drugie, forsując radykalne odejście od węgla i energii atomowej, Zieloni zwiększają zależność Niemiec od gazu – a ten za naszą zachodnią granicą jest głównie rosyjski. Dzięki budowanemu z błogosławieństwem całej politycznej wierchuszki RFN gazociągu Nord Stream będzie tak zresztą wkrótce w dalece większej mierze, niż dziś. Co więcej dzięki zmniejszeniu wagi tranzytu błękitnego surowca drogą lądową, przez kraje rozdzielające Niemcy od Rosji, zmaleje też z perspektywy Berlina polityczne znaczenie Polski czy Ukrainy, a znowu wzrośnie waga dwustronnych stosunków z Moskwą.

 

Coraz trudniejsza rozgrywka

Nowe otwarcie w relacjach z Rosją popierają też sami Niemcy. Według aktualnych sondażu zaledwie 25 proc. obywateli Bundesrepubliki popiera utrzymanie nałożonych na Moskwę sankcji gospodarczych. Towarzyszy temu wielka nieufność do Stanów Zjednoczonych. Aż 85 proc. Niemców krytycznie ocenia politykę Waszyngtonu; przy tym zaledwie 6 proc. badanych uważa, że prezydent Donald Trump jest bardziej wiarygodnym partnerem Berlina od prezydenta Władimira Putina; tego drugiego wyżej stawia 27 proc. ankietowanych. W ubiegłym roku prawie 60 proc. Niemców życzyło sobie zacieśnienia niemiecko-rosyjskich relacji, z czego znaczna część, zwłaszcza na wschodzie kraju, w stopniu bardzo dużym. Niemieckie władze będą zatem w najbliższych latach z pełnym błogosławieństwem narodu intensyfikować współpracę z Rosjanami – godząc się przy tym nawet na brutalne deptanie prawa międzynarodowego przez Moskwę. Faktyczna zgoda Berlina na aneksję Krymu i paraliż Donbasu jako żywo przypomina element podziału stref wpływów z 23 IX 1939 roku. Wszystko wskazuje więc na to, że polski rząd czeka w najbliższych latach bardzo trudna rozgrywka na arenie międzynarodowej. Oby udało się mu udźwignąć jej ciężar.

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij