Władzę w Niemczech po wyborach we wrześniu może przejąć lewica. Najnowsze sondaże wskazują na spadek poparcia dla chadecji. Rosną notowania socjalistów, którzy mogą utworzyć gabinet z Zielonymi i postkomunistami.
Sytuacja na scenie politycznej w Niemczech jest niezwykle dynamiczna. Na niespełna miesiąc przed wyborami do Bundestagu nie można prognozować zwycięzcy. Choć jeszcze na początku roku w badaniach zdecydowanie prowadziła chadecja, teraz CDU/CSU notuje duże spadki. Blok chadecji, którym przez lata kierowała Angela Merkel, może liczyć według najnowszych sondaży na 23 proc. głosów – tyle samo, co socjaldemokratyczna SPD.
18 proc. Niemców popiera Zielonych 12 proc. liberalną FDP, 11 proc. prawicową Alternatywę dla Niemiec, 7 proc. – postkomunistów.
Wesprzyj nas już teraz!
Niewykluczony jest w tym momencie żaden scenariusz. Największe niemieckie portale wciąż przewidują, że nowym kanclerzem będzie Armin Laschet z CDU, który utworzy gabinet z SPD albo z Zielonymi i FDP.
Jest jednak możliwe, że kanclerzem zostanie Olaf Scholz z SPD – jeżeli to właśnie ta partia otrzyma najlepszy wynik, prezydent Niemiec właśnie jemu powierzy utworzenie nowego rządu.
Scholz będzie mógł zawiązać koalicję z CDU/CSU, ale również z Zielonymi oraz postkomunistyczną Lewicą. Scenariusz czerwono-zielono-czerwonych rządów, który niewątpliwie pchnąłby Niemcy w radykalną stronę w kwestiach etycznych oraz gospodarczych, jest zatem realną możliwością.
Socjaliści cieszą się obecnie ze swoistego „efektu Scholza”. Jeszcze do niedawna SDP miała niskie notowania, cierpiąc z powodu braku wyraźnego przywództwa. Scholz nie został wprawdzie szefem partii, ale jest kandydatem na kanclerza. Cieszy się w Niemczech dobrą opinią fachowca i stonowanego eksperta; uchodzi też za bardziej charyzmatycznego niż szef CDU, Armin Laschet.
To może w efekcie doprowadzić do sytuacji, w której po raz pierwszy od 2005 roku na czele niemieckiego rządu znaleźliby się lewicowcy.
Źródła: spiegel.de, sueddeutsche.de
Pach