W czasie kryzysu Niemcy wzięły na swoje barki naprawdę ciężkie zadanie finansowania wszystkich europejski bankrutów. Najwyraźniej jednak rządząca w tym kraju koalicja chadeków i liberałów uważa, że budżet mimo to cierpi na nadmiar pieniędzy, obiecuje więc obywatelom dodatkowe świadczenia finansowe, na co łącznie chce przeznaczyć 3 mld euro.
Pierwszym z nowo proponowanych zasiłków będzie zapomoga dla rodziców, którzy nie oddadzą swoich pociech do żłobka. Wejdzie ona w życie od lipca przyszłego roku i będzie na każdego dwulatka wynosić sto euro, od początku 2014 roku obejmie trzylatki, a w drugiej połowie roku wszystkie dzieci dwu i trzyletnie, wówczas też wzrośnie do 150 euro. Jest to konsekwencja zapisów umowy koalicyjnej między CSU a CDU i FPD. Te dwa ostatnie ugrupowania nie popierają tego rozwiązania, choć musiały się na nie zgodzić. Słychać głosy, że to może zniechęcać kobiety do podejmowania pracy.
Wesprzyj nas już teraz!
Na dofinansowanie tym razem emerytur mogą także liczyć osoby, które nie wypracowały sobie w ciągu czterdziestu lat wystarczającej kwoty, która dawałaby im zabezpieczenie na starość. Niestety wszyscy, którzy liczą, że obejmie ich ta zapomoga mogą się rozczarować, chodzi tu bowiem o kwoty, które z ich punktu widzenia są mocno symboliczne. Wyniosą one zaledwie 10 do 15 euro, zaledwie tyle, aby zapewnić obowiązujące w kraju minimum socjalne w wysokości 688 euro. Dla budżetu jednak z pewnością kwota nie będzie symboliczna.
Zniesiona zostanie natomiast obowiązkowa opłata za wizyty u lekarza i stomatologa. Wprowadzona została 9 lat temu po to, aby zniechęcić ludzi do „zbędnego” biegania po przychodniach. Po protestach zainteresowanych, skarżących się na dodatkowe biurokratyczne obciążenia, z pomysłu zrezygnowano. W ciągu roku będzie to oznaczało dla obywateli 2 mld. euro oszczędności.
Opozycyjna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SDP) uznaje to za „rozdzielanie prezentów wyborczych”. Co ciekawe zarówno SDP jak i Zieloni chcą zasiłki zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego, a w przypadku wygranych wyborów od razu je znieść.
Do czego to doszło, żeby lewica była za redukowaniem socjalu, a tzw. prawica dążyła do jego rozbudowania. Milton Friedman powiedział kiedyś, że „nie istnieje coś takiego jak darmowe obiady”, dlatego wszyscy entuzjaści pomysłów koalicji rządzącej muszą się liczyć z tym, że przyjdzie im za tę „szczodrość” zapłacić z własnej kieszeni.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.money.pl