Niemieckie media nie zostawiają suchej nitki na rządzie federalnym. Po kolejnej już wielkiej powodzi w ostatnim czasie, społeczeństwo domaga się działań naprawczych i prewencyjnych „tu i teraz”, zamiast mydlenia oczu limitami CO2, podatkami węglowymi czy ograniczeniami dla samochodów spalinowych.
Wtorkowy „Frankfurter Allgemeine Zeitung” krytykuje wypowiedzi niemieckich polityków w obliczu katastrofy powodziowej na południu Niemiec. „Wydaje się, że z powodu ich fiksacji na zmianach klimatu, stali się ślepi na to, co jest naprawdę potrzebne” – pisze „FAZ”.
Zdaniem publicystów gazety, najwyższym priorytetem nie powinno być to, by „obciążać gospodarkę, państwo i społeczeństwo wielomiliardowymi kosztami w pogoni za ambitnymi, czasem utopijnymi celami”, ale inwestycje na „tu i teraz” np. w wały przeciwpowodziowe i umocnienia tam.
Wesprzyj nas już teraz!
Równie mocno niemieckich polityków krytykuje lokalny dziennik „Augsburger Allgemeine”. W jego ocenie „ideologiczne debaty donikąd nas nie zaprowadzą, a zmuszanie ludzi do zmiany ogrzewania lub zmiany samochodów jest tak samo bezcelowe, jak nadzieja, że wolna gra sił rynkowych (ustalanie cen CO2) załatwi sprawę” – ocenia „Augsburger Allgemeine”.
Niemieckie media zwracają również uwage, że eko-entuzjastyczne nastawienie polityków nie odzwiercielda optymizmu samych naukowców. „W przeciwieństwie do ministra gospodarki i ochrony klimatu Roberta Habecka z Partii Zielonych, najważniejsze rządowe gremium ekspertów klimatycznych nie wierzy, że w kwestii ochrony klimatu Niemcy są na dobrej drodze” – pisze „Deutsche Welle”.
Wpomniana grupa nie wierzy, że podjęte dzisiaj działania osiągną cele klimatyczne planowane na 2030 r.
Źródło: interia.pl
PR
Wyciekło przemówienie szefa niemieckiej giełdy: Niemcy upadają, winny ekologizm i migracja