Niemiecki minister klimatu zapowiedział, że nie zgodzi się na taksonomię ekologicznych źródeł energii, przygotowywaną przez UE, jeśli znajdą się w niej atom i gaz ziemny. Jak zauważa rp.pl, podczas gdy do opinii publicznej dociera wiadomość, o możliwym uznaniu przez eurokratów energetyki jądrowej za przyjazną dla środowiska, Niemcy wyłączyli z użycia połowę elektrowni tego rodzaju, a do końca roku zamierzają wstrzymać pracę wszystkich.
„Taka propozycja jest nie do zaakceptowania – orzekł Robert Habeck, wicekanclerz i minister gospodarki i klimatu z ugrupowania Zielonych, zapowiadając sprzeciw Niemiec wobec planów UE”, donosi rp.pl. Projekt, który wzbudził oburzenie polityka, to propozycja taksonomii źródeł energii, które zamierzają wspierać unijne instytucje. Jak wynika z nieoficjalnych przecieków, eurokraci zamierzają umieścić w niej także energetykę jądrową.
W Niemczech plany te nie wzbudzają entuzjazmu. Właśnie wstrzymano tam bowiem pracę trzech spośród sześciu elektrowni atomowych. Pozostałe będą użytkowane jedynie do końca bieżącego roku. Również zaodrzańska opinia publiczna nie jest entuzjastycznie nastawiona do energetyki jądrowej. „Z ostatnich sondaży YouGov wynika, że 22 proc. obywateli Niemiec opowiada się zdecydowanie za energią atomową, podczas gdy we Francji jest to 45 proc.”, donosi rp.pl.
Inaczej przedstawia się podejście koalicji rządzącej do zawarcia w unijnych planach wsparcia energetyki gazowej. Christian Lindner, minister finansów z ramienia partii FDP, uważa to za korzystne rozwiązanie. Jego zdaniem, LNG stanowi „ważną technologię pomostową na drodze do neutralności klimatycznej”. Inaczej widzą sprawę współtworzący koalicyjne władze Zieloni, zwolennicy ambitnych planów napędzania gospodarki w 80% wyłącznie źródłami odnawialnymi, i to już w 2030 roku.
Źródła: rp.pl
FA