0,001171 proc. – dokładnie taki odsetek populacji Republiki Federalnej Niemiec wykorzystał stworzoną przez władze szansę, by określić oficjalnie swoją płeć jako „divers” – odmienną od męskiej lub żeńskiej.
Dodatkowo 0,001522 proc. ludności (zdecydowało się na to, by w ogóle nie określać swojej płci. W sumie zatem 0,002693 proc. ludności Niemiec nie chce definiować się ani jako kobieta, ani jako mężczyzna. Tak wynika z cenzusu przeprowadzonego w maju 2022 roku, którego wyniki opisały teraz niemieckie media.
Środowiska homoseksualne przekonują, że tak skrajnie niski odsetek „diversów” jest efektem nietolerancji społeczeństwa i państwa, bo te stawia zbyt duże bariery formalne przed oficjalną „zmianą” płci. Chodzi na przykład o konieczność przejścia operacji okaleczenia ciała. W ten sposób ma być prowadzona „dyskryminacja strukturalna”. Gdyby nie ona, niewątpliwie znacznie większa liczba obywateli RFN zarejestrowałaby się jako „diversi”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Trzecią płeć” Niemcy mogą wpisywać sobie w dokumenty od roku 2018. Była to decyzja chadecji (sic), a konkretnie liberalnego skrzydła Angeli Merkel podjęta wraz z obecną w Bundestagu lewicą.
Od tego czasu państwo niemieckie robi coraz więcej na rzecz transgenderyzmu; włącza się w to również Kościół katolicki. Zmienia się prawo, język, wprowadza cenzurę. Cóż, być może odsetek „diversów” w najbliższych latach dzięki tym staraniom wzrośnie z 0,001171 do na przykład 0,008400.
Tak czy inaczej dość wymownie pokazuje to, jakich pretekstów szuka ogólnoświatowa liberalna Rewolucja, by niszczyć porządek naturalny, wyrzucać Boga z życia publicznego i ustanawiać wynaturzony pseudo-porządek.
Nawet komuniści byli bardziej wiarygodni: robotniczy proletariat przynajmniej istniał naprawdę…
Kto przejmowałby się jednak rzeczywistością? Ideologia nie zna przecież ograniczeń.
Źródła: Kath.net, PCh24.pl
Pach