Partia Zielonych w Niemczech współrządzi w trzech dużych landach na zachodzie kraju. W zbliżających się, jesiennych wyborach może odegrać ważną rolę na scenie politycznej. Tym gorzej, ponieważ jej przedstawiciele zapowiadają podwyższenie podatków dla najbogatszych obywateli w imię przywracania „sprawiedliwości społecznej”.
Podczas ostatniego zjazdu partyjnego w Berlinie, zdementowane zostały pogłoski o możliwości utworzenia przez „Zielonych” koalicji z chadecją, czyli ugrupowaniem Angeli Merkel. Partia „Zielonych” oficjalnie zapowiedziała stworzenie wspólnego rządu z socjaldemokratycznym SPD. 800 delegatów obecnych w Berlinie jednomyślnie zaakceptowało program „Czas na zieloną rewolucję”. Do głównych założeń należy znaczące zwiększenie obciążeń podatkowych dla najlepiej zarabiających, by, jak stwierdzono w programie, „uzyskać dodatkowe środki na oświatę i programy socjalne bez dalszego zadłużania państwa”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dla podatników zarabiających powyżej 80 tys. euro rocznie podatek dochodowy wzrósłby z obecnych 42 do 49 proc. Jednocześnie miałaby ulec zwiększeniu kwota wolna od podatku – z poziomu obecnych 8130 do 8700 euro. Natomiast obywatele, których majątek przekracza milion euro, musieliby płacić dodatkowy haracz na rzecz państwa – w wysokości 1,5 proc. wartości ich majątku. Zakłada się przy tym bardzo optymistycznie, że wpływy z tego tytułu w ciągu 10 lat przyniosą aż 100 mld euro. Program „Zielonych” przewiduje ponadto podwyżkę podatków od spadków oraz zniesienie możliwości wspólnego opodatkowania i wspólnego rozliczania się małżonków.
Ponownie okazuje się, że „zielony to niedojrzały czerwony”. Jeżeli takie socjalistyczne pomysły pojawiają się w kraju będącym najsilniejszą gospodarką w Unii Europejskiej, można śmiało zakładać, że ich realizacja znacznie przyspieszy nierozwiązany tak naprawdę kryzys, z jakim będziemy musieli się ponownie zmierzyć. Rosnący fiskalizm u naszych sąsiadów za Odrą sprawi, że nawet „posłuszny Niemiec” zacznie w efekcie unikać opodatkowania, przez co zmniejszą się wpływy do budżetu, a wówczas z wymarzonych 100 mld zostanie tyle, co ze sławetnych „100 milionów”, obiecywanych swego czasu przez Lecha Wałęsę. „Choroba czerwonych oczu” rozprzestrzenia się, jak widać, niczym epidemia, po zainfekowaniu Francji przeniosła się Na Niemcy.
Tomasz Tokarski
Źródło: nczas.com