Główny Urząd Statystyczny poinformował, że PKB w naszym kraju wzrósł w zeszłym roku o 2 proc., czyli mniej, niż prognozowano. W porównaniu zaś do 2011 r. (4,3 proc.), jest to ponad dwa razy mniej. To jednak nie koniec złych wiadomości, o spadku popytu krajowego i rosnącym bezrobociu mówi otwarcie nawet senator Platformy Obywatelskiej.
Z komunikatu GUS możemy wyczytać, że do wzrostu PKB przyczynił się pozytywny wpływ eksportu netto oraz w niewielkim stopniu krajowy popyt konsumpcyjny przy bliskim neutralnemu wpływie popytu inwestycyjnego. W 2012 r. popyt krajowy zwiększył się o 0,1 proc. przy wzroście PKB o 2,0 proc. W 2011 r. popyt krajowy wzrósł realnie o 3,4 proc. przy wzroście PKB o 4,3 proc.
Wesprzyj nas już teraz!
Spadki towarzyszą też gospodarce krajowej i przemysłowi. „Wartość dodana brutto w gospodarce narodowej w 2012 r. wzrosła o 1,9 proc. wobec wzrostu o 4,3 proc. w 2011 r. Z kolei wartość dodana brutto w przemyśle w 2012 r. wzrosła o 1,2 proc. rok do roku wobec wzrostu o 10,0 proc. w 2011 r.” – podał GUS. Co więcej, szykuje się większa liczba zwolnień. Z danych na koniec grudnia 2012 r. wynika, że więcej zakładów pracy szykuje się do zwolnień. 433 zakłady (w ubiegłym roku 344) zadeklarowały zwolnienie w najbliższym czasie 38,6 tys. pracowników (w ubiegłym 24,2 tys.), w tym z sektora publicznego 9,0 tys. osób (w zeszłym 7,9 tys.).
Senator PO Jan Rulewski w wywiadzie udzielonym „Gazecie Polskiej Codziennie” stwierdził, że nie widzi zarówno krótkoterminowych, jak i długoterminowych działań rządu, by zapobiegać bezrobociu. Tłumaczy, że „w krajach zachodnich działania zapobiegające bezrobociu zaczynają się intensyfikować, gdy przekracza ono pięć procent. Gdy przekracza 10 proc. zapala się czerwone światło. Bezrobocie na poziomie 15 czy 17 procent to już rewolucja. Dziś jesteśmy spóźnieni i trudno będzie rozwiązać ten problem”. Przyznaje też, że faktyczny poziom bezrobocia w naszym kraju może być znacznie wyższy. Niektórzy eksperci twierdzą, że może sięgnąć nawet 20 proc.
Dziennik „Rzeczpospolita” poinformował zaś, że pierwszy raz od początku przemian ustrojowych w Polsce wzrost wynagrodzeń spadł poniżej poziomu inflacji. Przez to maleje popyt wewnętrzny, który utrzymywał wzrost gospodarczy. Iluzja stworzona przez rząd Donalda Tuska rozwiewa się coraz bardziej, odsłaniając prawdę – Polska prędzej będzie porównywana nie do „zielonej wyspy”, ale raczej Grenlandii.
Tomasz Tokarski