30 marca 2017

Nieprecyzyjna i absurdalna – „fenomen” Konstytucji III RP

Celem Konstytucji jest zapewnienie obywatelom ochrony przed samowolą władzy. Dlatego najbardziej istotne wartości z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli, czyli życie, wolność i własność powinny być szczególnie chronione. Ochrona życia od poczęcia jest zrozumiała sama przez się. To, że jest możliwa jakakolwiek „dyskusja” na temat początku życia jest wynikiem sprytnej sztuczki semantycznej – mówi w rozmowie z Pch24.pl redaktor Stanisław Michalkiewicz.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Dlaczego na uchwalenie Konstytucji w III RP musieliśmy czekać aż 8 lat – od 4 czerwca 1989 roku do 2 kwietnia 1997 roku?

Proszę pamiętać, że w międzyczasie, dokładnie w roku 1992 powstała jeszcze tak zwana Mała Konstytucja, która regulowała stosunki między różnymi organami państwowymi. Konstytucja PRL nie przewidywała bowiem, m.in. urzędu prezydenta, który formalnie zastąpiła Rada Państwa.

 

W 1989 roku, w ramach porozumienia „okrągłego stołu” ustalono, że urząd prezydenta zostanie wprowadzony. Wówczas należało to zalegalizować prawnie, więc uchwalono Małą Konstytucję, w której uwzględnione zostało stanowisko prezydenta.

 

Oczywiście przez cały czas toczyły się spory wokół tego, jaki system ma zostać w Polsce ustanowiony: parlamentarno-gabinetowy czy prezydencki.

 

Za którym systemem Pan się opowiedział?

Przygotowany przeze mnie projekt Konstytucji z 1992 roku przewidywał system prezydencki, ale niestety mój projekt w ogóle nie dotarł do komisji konstytucyjnej. 25 lat temu wymagane było ku temu przynajmniej 50 podpisów posłów i senatorów. Mnie niestety nie udało się uzyskać takiego poparcia, ponieważ ogromna większość parlamentarzystów, do których się zwracałem, doczytywała mój projekt do artykułu 12, po czym niekiedy z uśmiechem, niekiedy ze zdziwieniem zaprzestawała dalszej lektury a projekt wracał do moich rąk.

 

Dlaczego?

Artykuł 12 stanowił, że Sejm składa się ze 120, a nie 460 posłów.

 

Do komisji konstytucyjnej ostatecznie trafiło wiele innych projektów. Na podstawie tych projektów ówczesna „banda czworga”, czyli Tadeusz Mazowiecki, Aleksander Kwaśniewski, Waldemar Pawlak i Ryszard Bugaj opracowali projekt, który wreszcie trafił pod referendum. 

 

Czy nie jest paradoksem historii, że konstytucję „wolnej Polski” przygotował, uchwalił i poddał pod referendum Sejm zdominowany przez postkomunistów?

Proszę pamiętać, że nie zrobili oni tego samodzielnie, ponieważ jedną z osób, która odgrywała w pisaniu Konstytucji wiodącą rolę był wspomniany przeze mnie Tadeusz Mazowiecki, a on formalnie komunistą nie był. Czym innym jest bowiem oficjalna przynależność do zbrodniczych organizacji wierzących w „mądrości” Marksa, Engelsa i Lenina, a czym innym znana od czasów stalinowskich „postawa służebna”, która była cechą charakterystyczną dla Mazowieckiego.

 

W Konstytucji z 1997 roku mamy 243 artykuły. Pana projekt Konstytucji przewidywał 59 artykułów. Skąd taka różnica?

Konstytucja z 1997 roku reguluje w sposób drobiazgowy sprawy, które w moim przekonaniu wcale nie musiały być konstytucyjnie regulowane, chyba że państwo chce się zajmować sprawami, którymi nie musi się zajmować. Wiele zapisów w niej zawartych sprawia, że staje się ona bardzo osobliwym tworem, żeby nie powiedzieć dziwolągiem.

 

Artykuł drugi Konstytucji jest znakomitym przykładem, jak można w jednym krótki zdaniu upchnąć największe nonsensy świata: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Przecież nie ma tu ani krzty logiki! Państwo może być albo demokratyczne, albo prawne. W pierwszym przypadku większość będzie decydować co jest słuszne, a co nie jest słuszne. W drugim zaś większość nie ma nic do gadania „w sprawach słuszności”, ponieważ o tym decydują zasady niepoddawane pod żadne głosowanie. Gdy dodamy do tego tą nieszczęsną sprawiedliwość społeczną, która jest elegancką nazwą rabunku, to powstaje nam nonsens wręcz piramidalny. 

 

Pamiętam jak Trybunał Konstytucyjny miał karkołomnie ustalić zgodność albo niezgodność którejś ustawy z Konstytucją, w zależności od tego jaki dostawał rozkaz. Powoływał się wówczas na artykuł drugi, ponieważ zgodnie z prawem Dunsa Szkota konsekwencją przyjęcia sprzeczności logicznej jest możliwość uzasadnienia wszystkiego.

 

W artykule 5. przygotowanego przez Pana projektu Konstytucji czytamy: „Życie, wolność i własność wszystkich na obszarze Rzeczypospolitej jest przedmiotem szczególnej ochrony prawa”. Jeden artykuł, a rozwiązuje niemalże wszystkie spory i problemy. Ciężko znaleźć podobne zapisy w Konstytucji z 1997 roku.

Celem Konstytucji jest zapewnienie obywatelom ochrony przed samowolą władzy. Dlatego najbardziej istotne wartości z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli, czyli życie, wolność i własność powinny być szczególnie chronione. W dalszych paragrafach są wymienione wyjątki od tej ochrony i sytuacje, kiedy można ją uchylić, np. „W czasie pokoju kara śmierci może być wymierzona za zabójstwo z winy umyślnej”.

 

Czy w Konstytucji powinien być zapis o ochronie życia od poczęcia?

Ochrona życia od poczęcia jest zrozumiała sama przez się. To, że jest możliwa jakakolwiek „dyskusja” na temat początku życia jest wynikiem sztuczki semantycznej, która głosi, że standardami ochrony praw człowieka nie jest objęty człowiek w prenatalnej fazie życia. Dlaczego? Ponieważ człowieka zamieniono na płód. Nie możemy dać się jednak zwariować! Powtórzę: TO ZWYKŁA SZTUCZKA SEMANTYCZNA!

 

Kiedy w 1991 roku toczyła się dyskusja na temat ustawy antyaborcyjnej zaproponowałem ustawę, która składała się z jednego zdania, a mianowicie kolejnego paragrafu do artykułu 148 Kodeksu Karnego, który mówi o zabójstwie człowieka. Zaproponowany przeze mnie paragraf miał brzmienie następujące: „W razie zabójstwa dziecka jeszcze nieurodzonego sąd może uwolnić od kary podżegacza”.

 

Umieszczenie tego paragrafu pod artykułem 148 przesądzało sprawę! Dziecko jeszcze nieurodzone, z prawnego punktu widzenia, musiałoby być traktowane jako obywatel. Oznacza to, że w stosunku do niego obowiązują pełne standardy ochrony praw człowieka, a pozbawienie go życia jest zwykłym zabójstwem istoty ludzkiej.

 

Mój pomysł był bardzo surowy dla wykonawców aborcji. Kobiety zazwyczaj same sobie aborcji nie robią, ale są „podżegaczami” w tym przestępstwie, to znaczy namawiają inne osoby do zabicia tego małego człowieka. A ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich okoliczności z tym związanych, dlatego zostawiłem sądowi możliwość oceny w konkretnych przypadkach, które ten rozpoznawałby, czy „podżegacz” zasługuje na litość, czyli uwolnienie od kary, czy też nie. Podkreślę to: OD KARY, NIE OD WINY!

 

To, że w tej chwili ciągnie się niepotrzebna dyskusja i odbywają się jakieś „Marsze szmat” jest wynikiem wad naszej Konstytucji. Jest ona mało precyzyjna, czego dowodzi nie tylko przykład ochrony życia, którego de facto nie chroni ona w sposób odpowiedni i odpowiedzialny, ale również wiele innych zawartych w niej zapisów.

 

Na przykład?

Na podstawie artykułów Konstytucji nie można odpowiedzieć na proste, ale jak ważne pytanie: kto dowodzi wojskiem?

Zaręczam Panu, że Konstytucja z 1997 roku nie daje odpowiedzi na to pytanie.

 

Kiedy Janusz Korwin-Mikke sprawował funkcję posłem w Sejmie RP, to zasiadał m.in. w Komisji Obrony Narodowej, co pozwalało mu na uczestnictwo w posiedzeniach Komitetu Obrony Kraju. W tym gronie osób odpowiedzialnych za obronę państwa polskiego postawił pytanie: Kto dowodzi wojskiem? Uzyskał 4 sprzeczne odpowiedzi!

 

Jest to dowód, że nie tylko dyletanci mają problemy z odpowiedziami na pytania na podstawie Konstytucji. Mają je również ludzie odpowiedzialni za państwo. Jest to niestety najlepsza ilustracja „fenomenu” polskiej ustawy zasadniczej.

 

Proszę zwrócić uwagę, ze Prezydent – najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych z własnej inicjatywy nie może zrobić niczego w polskiej armii. Wszelkie działania może podejmować na wniosek prezesa rady ministrów, albo ministra obrony narodowej, a to oznacza, że ma nałożone na siebie dwa kaftany bezpieczeństwa. Można dojść w związku z tym do wniosku, że autorzy Konstytucji z 1997 roku musieli uważać Prezydenta nie tylko za wariata, ale wręcz za wariata wyjątkowo niebezpiecznego. Zwykłemu wariatowi zakłada się bowiem jeden kaftan bezpieczeństwa i wszyscy uważają, że to wystarczy. Prezydent – najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych ma natomiast założone aż dwa kaftany bezpieczeństwa

 

Pewne światło na to rzuca okoliczność, że jednym z autorów Konstytucji z 1997 roku był Aleksander Kwaśniewski – ówczesny prezydent, który na pewno coś o sobie samym wiedział. Może tutaj należy szukać odpowiedzi na wskazane przeze mnie „konstytucyjne kaftany bezpieczeństwa”.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał Tomasz Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij