Pan Bóg jest Miłosierny. Wie o tym każdy, kto chociaż raz przystąpił do Sakramentu pokuty i pojednania. Często jednak nie zwracamy uwagi na inne przejawy Miłosierdzia Bożego. A jest Ono obecne nawet w najmniej spodziewanych dziełach Stwórcy. Na przykład w małżeństwie – niegdyś naturalnym, potem usankcjonowanym sakralnie, a przez Jezusa Chrystusa podniesionym do rangi Sakramentu i z Miłosiernej Miłości uczynionym związkiem nierozerwalnym, dla ziemskiego i wiecznego pożytku ludzi.
Związek mężczyzny i kobiety – wyłącznie w takiej konfiguracji płciowej i ilościowej – obecny był w Bożych Planach od stworzenia świata i został opisany już na samym początku Pisma Świętego. Księga Rodzaju podaje, że Stwórca błogosławił pierwszym rodzicom, mówiąc do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28).
Wesprzyj nas już teraz!
Na tym jednak udzielana małżeństwom z powodu Bożej Miłości do ludzi Łaska się nie skończyła. Podczas swojej ziemskiej posługi Syn Boży odświeżył i oczyścił z błędnych, ziemskich naleciałości obowiązujące ówcześnie w Izraelu prawo regulujące związek mężczyzny i kobiety, umożliwiające „list rozwodowy”, ustanowiony przez Mojżesza z powodu „zatwardziałości serc” żydów. Jednak, jak dowiadujemy się z kart Ewangelii według świętego Mateusza, Pan Jezus zauważył, że taka sytuacja nie istniała na początku dziejów – „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było” (Mt 19, 8).
Dzięki ustanowieniu Sakramentu małżeństwa, związek mężczyzny i kobiety został uświęcony, a oblubieńcy od dnia ślubu otrzymują od samego Stwórcy łaski potrzebne do pokonywania piętrzących się trudności we wspólnym życiu i wychowywaniu dzieci. Ponadto za sprawą Jezusa Chrystusa związek małżeński stał się nierozerwalny. Chociaż dzisiejszy świat i mający gotową odpowiedź na wszystko liberalni „celebryci” przekonują, że konieczność wytrwania w małżeństwie do śmierci jest nieludzka, tak naprawdę to właśnie jego nierozerwalność jest objawem Bożego Miłosierdzia.
W czasach pogańskich, a nawet w prawie żydowskim, mężczyzna mógł oddalić kobietę. Sytuację taką Kościół Chrystusowy odrzucił u samego swojego zarania i ta nauka, mimo obserwowanych obecnie perturbacji, jest w mocy, a zmienić jej nie może ani żaden biskup, kardynał czy papież, gdyż nierozerwalność jest Prawem nadanym ludzkości przez samego Syna Bożego. Tego, co uświęcone, nie da się „odświęcić”.
Jedyną akceptowalną formą związku małżeńskiego, jest małżeństwo sakramentalne. Nie ma w katolicyzmie małżeństwa bez sakramentu. Miłość dwojga ludzi jest więc przez Kościół i Jego Głowę – Syna Bożego – uświęcona, tak jak uświęcony związek łączy Mistyczne Ciało Chrystusa i samego Pana Jezusa. Tak jak relacji między Zbawicielem a jego mistyczną Oblubienicą – Kościołem – nie można rozwiązać, tak też wzorowana na tym doskonałym związku sakramentalna zażyłość mężczyzny i kobiety nie może z żadnego powodu zostać zakończona i zbudowana na nowo z kimś innym.
Odrzucenie rozwodów niesie za sobą jednak nie tylko mistyczną naukę, ale także namacalne w życiu ziemskim korzyści dla rodzin. Niegdyś kobieta, czy to jeszcze bezdzietna czy już posiadająca potomstwo, mogła zostać zostawiona nawet bez konkretnego powodu. Oczywiście porzucenie groziło również mężczyźnie, jednak zarówno przed wiekami jak i dzisiaj, największą cenę rozpadu związku płaci kobieta i dzieci.
Miłosierny Bóg w trosce o istoty słabsze w swojej fizyczności wprowadził do sakramentalnego, jedynego akceptowalnego w Kościele małżeństwa czynnik nierozerwalności. W ten sposób, dzięki nauce Jezusa Chrystusa, nikt nie może w zgodzie z Prawem Bożym opuścić żony lub męża, by rozpocząć „nowe życie” na gruzach poprzedniego, zrujnowanego w wyniku ulegania własnym pożądliwością. Mimo, że współczesne aktywistki feministyczne traktują rozwód jako jedną z forma „wyzwolenia” kobiet z „męskiej dominacji”, to tak naprawdę Chrystusowe Prawo Nowego Przymierza, którego depozytariuszem jest Kościół katolicki, broni niewiasty przed porzuceniem, krzywdą i samotnym wychowywaniem dzieci, zaś postępowe ideologie – których realizację widzimy niestety dookoła nas – prowadzą do rozbicia małżeństw i cierpienia, także, a może nawet głównie kobiet i dzieci.
Ważną i wspaniałą konsekwencją krytykowanej współcześnie nierozerwalności małżeństwa jest również bezpieczeństwo, jakie w pełni odczuwają dzieci tylko w stabilnej i trwałej rodzinie. Łatwy do odnalezienia dzisiaj zanik miłości, patologiczne kłótnie, przemoc, rozwody i – w konsekwencji – zatracanie przez młodych ludzi autorytetu dla niegodnie postępujących starszych, będące często konsekwencją ideologii „samorealizacji” lub „szukania” siebie przez rodziców, mogą być odczuwane przez wiele lat, przez całe życie osoby, dotkniętej trudnym dzieciństwem. Odpowiedzią na to jest Prawo Chrystusa o nierozerwalnym węźle małżeńskim, ustanowione – o czym wie każdy katolik – nie na złość ludziom i nie przeciw ich potrzebom, a właśnie po to, by człowiek w swojej ziemskiej wędrówce mógł pokonywać stające przed nim wyzwania.
Pan Bóg jest Miłosierny, a Jego Doskonała Miłość do ludzi jest nieprzebrana i uwidacznia się także w nauce Jezusa Chrystusa o nierozerwalności małżeństwa. Kto twierdzi, że nieakceptujący rozwodów oraz niesakramentalnych związków Kościół katolicki jest w swoim nauczaniu „nieludzki”, ten ulega modom tego świata i nie ufa Synowi Bożemu, ten nie mówi „Ufam Tobie” wobec prawa, które On ustanowił dla naszego dobra. Warto, by w dniach, gdy do Łagiewnik na Święto Bożego Miłosierdzia ściągają tysiące wiernych, a na krakowskie Sanktuarium zwrócone są oczy katolickiego świata, cały Kościół, pamiętający o orędziu świętej Siostry Faustyny o Bożym Miłosierdziu, gotów był powiedzieć wobec każdej nauki Zbawiciela „Ufam Tobie”. Nawet, jeśli świat twierdzi, że to zacofane, niemodne, a nawet „nieludzkie”.
Michał Wałach