16 lipca 2016

Nieudany pucz w Turcji. I co dalej?

(fot. REUTERS/Baz Ratne/FORUM)

Wersja mówiąca o tym, że zamach stanu był inspirowany przez samego prezydenta Erdoğana, na pierwszy rzut oka wydaje się teorią spiskową. Jednak historia Turcji pokazuje, że nawet taki scenariusz mógł się tam dokonać – mówi w rozmowie z PCh24.pl Krzysztof Lalik, specjalista od tematyki bliskowschodniej, autor książki „Kurdystan iracki u progu XXI wieku”.


Pojawiają się głosy, że zamach stanu w Turcji był dziełem samego Erdoğana, który tłumiąc bunt chciał umocnić swoją pozycję. Czy taki wariant wydarzeń jest prawdopodobny?

Wesprzyj nas już teraz!


Generalnie pojawiają się trzy wersje wydarzeń. Pierwsza mówi, że puczu dokonali zwolennicy stronnictwa islamskiego duchownego Fethullaha Gülena, który obecnie przebywa w Stanach Zjednoczonych, a zimą 2015 roku został skazany na więzienie przez turecki sąd. Była to zemsta za próbę ujawnienia w 2013 roku afery korupcyjnej wśród elity rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Z tego powodu jedna z najpoczytniejszych gazet w Turcji – „Zaman” – sympatyzująca z ruchem Gülena, która badała tę sprawę została przejęta przez rząd w marcu bieżącego roku. Ruch Gülena ze względu na swoje znaczne wpływy w policji, sądownictwie i administracji, został określony przez samego prezydenta Erdoğana jako „równoległe państwo”. Wersja przypisująca Gülenowi autorstwo puczu wydaje się zatem prawdopodobna, ale na razie potwierdzona byłaby tylko poprzez faktyczną niechęć, jaka istnieje między obozem Gülena a AKP, co nie może jeszcze przesądzać o tym, że to rzeczywiście Gülen stoi za zamachem stanu.

Druga wersja mówi, że puczu dokonali kemaliści, którzy zawsze mieli silne wpływy w armii i służbach specjalnych. Są oni zwolennikami świeckości, silnej armii i republikańskiego charakteru państwa. Wcześniej przeprowadzali już zamachy stanu w Ankarze (w roku 1960, 1971, 1980 i 1993). Obecnie kwestiami spornymi między nimi a rządem jest rosnąca islamizacja kraju, wspierana oficjalnie i nieoficjalnie przez AKP oraz pomniejszanie roli armii. Jednak tym razem wątpliwości co do zaangażowania kemalistów budziłby fakt, że pucz został w zasadzie słabo przygotowany, skoro buntownicy trafiają do aresztu w niecałe 12 godzin od jego rozpoczęcia. Przypomina to bardziej amatorszczyznę niż profesjonalne działanie oficerów armii tureckiej.

Trzecia wersja mówiąca o tym, że zamach stanu był inspirowany przez samego prezydenta Erdoğana, na pierwszy rzut oka wydaje się teorią spiskową. Jednak historia Turcji pokazuje, że nawet taki scenariusz mógł się tam dokonać. Wiadomo przecież, że dla uzyskania pełni władzy, utraconej przez AKP w czerwcowych wyborach parlamentarnych w 2015 roku, Erdoğan nie wahał się rzucić na szalę długoletniego procesu pokojowego z Kurdami i pod pozorem walki z terroryzmem wprowadzić stan wyjątkowy w południowo-wschodniej części kraju, zamieszkanej głównie przez Kurdów, ogłoszony szumnie po zamachu w Suruç 2015 roku. Walki w miastach kurdyjskich pochłonęły do tej pory tysiące ofiar a wiele dzielnic, które jeszcze rok temu osobiście odwiedzałem, zostało zrównanych z ziemią. Wprowadzono ostrą cenzurę w mediach tradycyjnych i blokadę mediów społecznościowych, a osobom, które publicznie krytykowały działania AKP, wytaczano procesy o obrazę głowy państwa lub wspieranie terroryzmu. W rezultacie AKP skorzystała politycznie na konfrontacji z Partią Pracujących Kurdystanu i Ludową Partią Demokratyczną (HDP) doprowadzając do przyspieszonych wyborów parlamentarnych w listopadzie zeszłego roku, których wynik zapewnił jej po raz kolejny samodzielne rządy. Widzimy więc, że Erdoğan był w stanie poprzez ogłoszenie stanu wyjątkowego, co w zasadzie doprowadziło już w Turcji do wojny domowej, poświęcić życie wielu setek a nawet tysięcy obywateli tureckich byleby tylko odzyskać pełnię władzy. W tym kontekście zapewnienia prezydenta Turcji o jego wielkim przywiązaniu do demokracji wydają się mało wiarygodne.

 

„Spiskowego” scenariusza piątkowo-sobotniej nocy nie można zatem w stu procentach wykluczyć ani też potwierdzić. Nie wiadomo z jakich pobudek Erdoğan miałby się zdecydować na sfingowany zamach stanu: czy tylko aby umocnić swoją władzę czy też widząc rosnące niezadowolenie w szeregach opozycji chciał uprzedzić ich działania? Jak zwykle w sytuacjach kryzysowych dobrze się jest zapytać kto na tym puczu skorzysta. Lecz z odpowiedzią na to pytanie trzeba jeszcze poczekać.

W jakim kierunku pójdzie Turcja i jej nieskrywający autorytarnych zapędów prezydent? Czy Erdoğan może teraz zrealizować swoje marzenie o odbudowie Imperium Osmańskiego? Czy pójdzie głębiej w kierunku islamizacji formalnie laickiej Turcji?


Na pewno w pierwszej kolejności zostaną zorganizowane pokazowe procesy dla organizatorów puczu, tak aby skutecznie odstraszyły opozycję przed „działaniami antyrządowymi”. Widząc poparcie, jakie płynie ze świata dla demokratycznie wybranego i „przywróconego” rządu, można się dla nich spodziewać bardzo surowych wyroków.

Z kolei proces islamizacji Turcji jest faktem od co najmniej kilkunastu lat i można oczekiwać jego dalszego pogłębienia z kilku powodów. Po pierwsze, wzrost nastrojów proislamskich jest współcześnie tendencją dość powszechną wśród krajów muzułmańskich na Bliskim Wschodzie, a po drugie, jest wspierany przez samą AKP, która od początku wykazywała sympatie proislamskie. Przynosi bowiem tej partii dwojakie korzyści. Z jednej strony, zwiększa poparcie wśród proislamskich wyborców, a po drugie, pozwala się Turcji kreować na lidera świata muzułmańskiego, jakim była przez prawie siedem wieków za czasów Imperium Osmańskiego. Rząd turecki nie mógłby starać się o przewodzenie w świecie islamu, gdyby oficjalnie odżegnywał się od religii muzułmańskiej i podkreślał wartość świeckiego charakteru państwa. Dodajmy, że chodzi tu o przywództwo przede wszystkim wśród sunnitów, a nie szyitów, gdyż ponad 70 procent Turków jest sunnitami. Z kolei przywództwo regionalne, a nie tylko religijne Turcji jest zagrożone przez tradycyjnie silną pozycję sunnickiej Arabii Saudyjskiej i rosnącą rolę szyickiego Iranu, który po zniesieniu sankcji na początku tego roku staje się wreszcie równorzędnym partnerem dla krajów zachodnich. Rząd turecki, mimo wielu niedemokratycznych posunięć na krajowym podwórku, cieszy się jednak ostatnio coraz większym poważaniem ze strony UE, która liczy, że Ankara pomoże jej rozwiązać problem z napływającymi falami uchodźców. To może skutkować pewnym niezdrowym kompromisem, że Europa będzie przymykać oczy na niedemokratyczne i antywolnościowe działania rządu tureckiego i akcje zbrojne przeprowadzane pod hasłem walki z terroryzmem u siebie i na terenie Syrii i Iraku, gdzie Turcja od kilku lat także stara się zwiększyć swoje wpływy. W tym kontekście można mówić, że reminiscencje osmańskie są częścią polityki AKP, ale wobec rywalizacji regionalnej i konfliktów wewnętrznych i przygranicznych nie są łatwe do realizacji.

Po wybuchu zamachu stanu Syryjczycy popierający al-Asada świętowali licząc na upadek Erdoğana. Jak wobec utrzymania się głowy państwa tureckiego rozwinie się sytuacja w syryjskiej wojnie domowej?


Jeśli Erdoğan rzeczywiście umocni swoją pozycję, to najprawdopodobniej sytuacja w Syrii będzie się rozwijała w tym samym kierunku co do tej pory tylko w szybszym tempie. Czyli obok obecnego chaosu może nastąpić przyspieszenie walki sił antyasadowych wspieranych przez Turcję (np. Ahrar asz-Szam czy Al Nusra) z kurdyjską partyzantką YPG (Powszechne Jednostki Ochrony w Rożawie czyli Kurdystanie syryjskim) i siłami al-Asada. Wiadomo też, że Turcja już od 2014 roku potajemnie wspierała bojowników Państwa Islamskiego licząc zapewne na to, że pomogą jej najpierw rozprawić się z jej wrogami – al-Asadem i kurdyjskimi PKK i YPG, a później ona sama przejmie kontrolę nad wykrwawionymi oddziałami dżihadystów.

Czy puczyści mogli być inspirowani przez jakieś obce państwo, na przykład Niemcy, Rosję, USA lub Izrael?

 

Teoretycznie nie jest to wykluczone, bo prawie każde z tych państw ma jakieś obiekcje wobec obecnej elity AKP, jednak brzmi to bardzo spekulatywnie. Rosja co prawda skłóciła się z rządem tureckim na tle swoich działań w Syrii, bo wspiera Baszszara al-Asada, którego Turcja chciałaby obalić. Momentem przełomowym było zestrzelenie rosyjskiego samolotu wojskowego na granicy turecko-syryjskiej w listopadzie zeszłego roku. Unia Europejska z kolei, a zwłaszcza Niemcy, są coraz mniej zadowolone z szantażu imigracyjnego, jakiemu ulegli wobec Ankary. USA natomiast spodziewały się większego zaangażowania Turcji w walce z ISIS, a obecna administracja Białego Domu zapewne chciałaby w tym względzie pochwalić się jakimś spektakularnym sukcesem przed jesiennymi wyborami prezydenckimi. Możliwe, że w Waszyngtonie, Moskwie i Berlinie odetchnięto by z ulgą widząc zmianę władzy z Turcji, ale powyższe przesłanki nie uprawniają nas jeszcze do snucia tezy o zewnętrznej inspiracji puczu. Z kolei dla Izraela Turcja przez lata była partnerem a nawet sojusznikiem w regionie i tylko niedawno, w 2010 roku, ich stosunki zaostrzyły się w wyniku zaatakowania przez żołnierzy izraelskich tureckiego statku u wybrzeży Strefy Gazy. Był to jednak incydent, który oficjalnie zażegnano umową w czerwcu tego roku.

Jakiego losu zamachowców należy się spodziewać? Czy Turcja, jak na kraj wschodu przystało, spłynie krwią?

Krew leje się nie tylko w krajach wschodu a w Turcji leje się nie od dziś. Na południowym-wschodzie kraju od lata zeszłego roku trwa de facto wojna domowa z Kurdami, których żyje tam prawie 25 mln. Natomiast czy i w jakim stopniu te walki przeniosą się na inne rejony kraju będzie już zależało od tego, jaka grupa stała za zamachem i jak głęboko sięgną kary. Jeśli będą bardzo surowe i cała sytuacja zostanie wykorzystana przez AKP jako pretekst do zwiększenia kontroli nad opozycją i mediami czyli, że represje dotkną nie tylko głównych organizatorów zamachu, lecz także polityków opozycji i dziennikarzy, to można się spodziewać działań odwetowych ze strony pokonanych i opozycji. Ewentualne czystki w armii i działania przeciwko opozycji oraz zwiększenie operacji wojskowej w kurdyjskiej części kraju może przyczynią się w jakimś okresie do stabilizacji władzy AKP, lecz nie do stabilizacji życia i pokoju zwykłych obywateli.

 

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Wałach



 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij