Od stycznia wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące wymogów bezpieczeństwa na stacjach benzynowych. Wedle szacunków, w całym kraju powinno to oznaczać zamknięcie od kilkuset do nawet półtora tysiąca stacji, które się do nich nie dostosowały, a chodzi o wydatek rzędu niebagatelnej, bo mogącej osiągnąć nawet 300 tysięcy złotych kwoty. Termin rozpoczęcia obowiązywania nowych regulacji był już zresztą przekładany.
Ministerstwo Gospodarki od września bada rynek, ale wyników nie publikuje, choć miały być znane w połowie października. Dlatego też nikt dokładnie nie wie, ile stacji paliw w Polsce nie spełnia wymogów dotyczących bezpieczeństwa zwłaszcza zbiorników paliw. Ministerstwo dzięki specjalnej ankiecie chciało sprawdzić, ilu właścicieli nie dokonało koniecznych modernizacji, a co za tym idzie, ilu musiałoby zamknąć swój biznes wraz z końcem roku. Wyniki miały stanowić podstawę do ostatecznej decyzji ministra gospodarki w sprawie terminu dostosowania zbiorników stacji paliw w Polsce. Już pojawiły się głosy, że urzędnicy są bezradni, i termin znów może zostać przełożony.
Wesprzyj nas już teraz!
Rozporządzenie nakładające na właścicieli stacji paliw obowiązek wyposażenia zbiorników paliw w urządzenia do pomiaru i monitorowania stanu magazynowanych produktów naftowych oraz urządzenia do sygnalizacji przecieków tych produktów do gruntu weszło w życie w 2005 r. Jednak koszta instalacji takiego systemu okazały się barierą nie do pokonania dla wielu właścicieli, zwłaszcza niewielkich stacji. Większość tych bowiem, których nie stać na modernizację, położona jest przede wszystkim na terenach wiejskich lub w małych miejscowościach. A z punktu widzenia zdrowego rozsądku trudno zamykać tam stacje i kazać mieszkańcom jeździć kilkadziesiąt kilometrów do najbliższej.
Inna sprawa, że ci, którzy pieniądze zainwestowali, chcieliby je jakoś odzyskać – mówi ekspert rynku paliw, Andrzej Szcześniak. Według niego ministerialna ankieta była pewnego rodzaju zagraniem, które usprawiedliwi decyzję odroczenia wejścia w życie przepisów o kolejne dwa lata, z nadzieją, że kolejne stacje będą w stanie wprowadzić przez ten czas kolejne zmiany. Niezależny ekspert wprost podaje dwuletni termin, ponieważ uważa, że jeden rok to za mało, by wyegzekwować dostosowanie się do nowych przepisów.
W Polsce funkcjonuje obecnie około 7 tysięcy stacji benzynowych. Zamknięcie 1,5 tysiąca z nich byłoby krokiem bezprecedensowym, zwłaszcza przy stale rosnącej liczbie aut, i spowodowałoby trudne do przewidzenia trudności z zaopatrzeniem się w paliwo.
Tymczasem pojawiły się głosy, że może chodzić o eliminację z rynku małych właścicieli, którzy prowadzą połowę istniejących stacji. Nikt chyba nie pamięta przypadku jakiegoś groźnego wybuchu na jakiejkolwiek stacji benzynowej, albo rozszczelnienia zbiorników, które doprowadziłoby do katastrofy ekologicznej. Może to zatem oznaczać, że dotychczas obowiązujące przepisy dotyczące bezpieczeństwa są wystarczające, zaś forsowanie nowych oznaczać może co najmniej nadgorliwość urzędników. Z drugiej strony jednak wielkie korporacje paliwowe, które z oczywistych względów najszybciej dostosowały się do obostrzonych wymogów, podnoszą zarzut, iż dzięki nim trudniej będzie oszukiwać przy sprzedaży, choćby dlatego, że system monitorujący poziom paliwa w zbiorniku wyeliminuje możliwość sprzedawania go w ramach osławionej „szarej strefy”.
Piotr Toboła