Niestety wielu twórców uważa, że film przedstawiający Polskę w złym świetle będzie bardziej atrakcyjny dla widzów zagranicznych, bo nie jest robiony „na kolanach”, co łączy się z ewentualnymi nagrodami i aplauzem europejskich elit. (…) My choć mamy z czego być dumni, cały czas promujemy raczej produkcje antypolskie – mówią reżyser Mirosław Krzyszkowski oraz Bogdan Wasztyl, producent i współscenarzysta filmu „Pilecki”.
Skąd wziął się pomysł, aby zająć się postacią rtm. Witolda Pileckiego i zrobić o nim film?
Wesprzyj nas już teraz!
Mirosław Krzyszkowki (MK): Pomysł pojawił się już dawno temu. Głównym pomysłodawcą był nasz producent Bogdan Wasztyl. On jako pierwszy redagował wersję Raportu Pileckiego, którą udało się rozszyfrować Panu dr. Adamowi Cyrze. Potem, gdy robiliśmy kolejne filmy historyczne – postać Pileckiego znów się przewijała w naszej pracy. Konsekwencją był pomysł na akcję „Projekt: Pilecki” i publiczną zbiórkę pieniędzy na film. Gdy udało się uzbierać sensowną kwotę, która pozwalała na rozpoczęcie prac nad filmem dokumentalnym, postanowiliśmy nie czekać dłużej.
Wersja scenariusza, która jest realizowana w tej produkcji zaczęła powstawać jesienią 2013 roku, natomiast zdjęcia rozpoczęły się w maju 2014, a zakończyły późnym latem 2014r. Potem zajmowaliśmy się już tylko post-produkcją oraz sprawami związanymi z dystrybucją, a także konsultacjami.
Jakie pojawiały się trudności podczas pracy nad „Pileckim”? Czy coś Pana w sposób szczególny zaskoczyło pozytywnie bądź negatywnie w trakcie pracy nad filmem?
Bogdan Wasztyl (BW): – Było ich wiele. Wynikały głównie z małego budżetu i ambitnego scenariusza. Kiedy ma się zbyt mało pieniędzy trzeba się sporo natrudzić, by „oszukać” rzeczywistość i znaleźć partnerów, którzy zechcą nam pomóc. Największym zaskoczeniem był jednak fakt, że instytucje, które z racji swych statutowych zadań powinny nam pomagać, nie czyniły tego, a czasem wręcz próbowały przeszkadzać. Na szczęście zawsze w końcu trafialiśmy na dobrych ludzi a nawet całe środowiska. Pomagały nam też instytucje, po których nie oczekiwaliśmy pomocy.
MK: Oczywiście pomoc następowała głównie ze względu na to, że jest to film o Witoldzie Pileckim. Pozytywnie zaskoczył nas także ten oddźwięk społeczny w postaci darowizn, które były przekazywane na produkcję filmową. Kilkukrotnie doświadczyliśmy także pomocy, której w ogóle się nie spodziewaliśmy. Jestem osobą wierzącą, więc wiem że Pan Bóg po prostu słuchał naszych modlitw, aby pomyślnie udało się dokończyć ten projekt. Zresztą, zależało nam na tym, aby atmosfera na planie nie była typową atmosferą, jaką spotyka się w miejscach gdzie kręci się filmy. Od samego początku robiliśmy wszystko, aby ta atmosfera była wręcz rodzinna. Chyba się udało. Podkreślali to wszyscy, którzy pracowali na planie, a należy pamiętać, że byli to ludzie w różnym wieku, a także o różnym stopniu doświadczenia filmowego i aktorskiego. Bardzo miło wspominam pracę z zespołem i tą wspaniałą atmosferę z planu.
Czego Pan oczekuje po tym filmie. Jakie zadanie ma spełnić wyreżyserowany przez Pana film?
MK: Z całą pewnością nie jest tak, że aby film się podobał to musi w nim być dużo walki, strzelania, krwi, wybuchów czy erotyki. To nie prawda. Dlatego liczę, że ten film otworzy widzów na wartości, o których dziś mówi się może rzadko. Z całą pewnością wokół filmu „Pilecki” powstał pewien ruch, który pokazuje, że ludzi o podobnych wartościach jak te prezentowane w naszej produkcji, którymi żył Witold Pilecki – jest bardzo dużo. Mam taką nadzieję, że widzowie którzy zobaczą „Pileckiego” wzruszą się i coś w nich zostanie. Liczę także na to, że ten film przemówi także do decydentów, którzy są odpowiedzialni za kreację ideały i postaw obywatelskich.
Skąd takie duże trudności w uzyskaniu jakiegokolwiek wsparcia finansowego ze strony ośrodków władzy? Wiem, że bardzo trudno było zdobyć środki na zrealizowanie całego materiału.
BW: Staramy się opowiadać o polskiej historii w sposób uczciwy. Nie chcemy, by nasi bohaterowie byli wykorzystywani w bieżących sporach politycznych. W naszych filmach nie występują politycy ani urzędnicy. Być może to jest jedna z przyczyn. Przed kilkoma laty wygraliśmy konkurs na film o zbrodni w lasach Piaśnicy ogłoszony przez jedną z centralnych instytucji. Kolaudacja była drogą przez mękę, bo okazało się, że korzystaliśmy z najlepszych ekspertów, ale oni akurat nie byli „słuszni”, nie znaleźliśmy w filmie miejsca dla wywodów marszałka województwa, a to on załatwił u kolegi ministra pieniądze na film. Przeforsowaliśmy naszą wersję filmu, ale od tamtego czasu nie uzyskaliśmy z tej instytucji już żadnego wsparcia.
Może też urzędnicy intuicyjnie wyczuwali, że Witold Pilecki i dziś jest niewygodny. On był nie tylko bohaterem. Był przede wszystkim człowiekiem głębokiej wiary, aktywnym obywatelem działającym na rzecz dobra wspólnego, łączącym ludzi wokół wspólnego celu, nie znoszącym partyjniactwa. Był prawdziwym liderem, a nie cwaniakiem z drogim zegarkiem na ręku popijającym drogie wino na koszt podatnika.
MK: Trudno mi oceniać intencje, gdyż zawsze staram się nie oceniać ludzi, staram się ten ewangeliczny nakaz traktować poważnie, natomiast urzędnik zawsze znajdzie usprawiedliwienie. Znajdzie wiele argumentów, aby pokazać że wartościowy film jednak nie zasługuje na dofinansowanie. W naszym konkretnym przypadku, urzędnicy być może po pierwsze nie wierzyli, że zdołamy zrealizować ten film, ale być może także nie chciano, aby te wartości, które reprezentował rtm. Witold Pilecki były nagłaśniane i promowane. Natomiast nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Instytucje kulturalne nie przyznały twórcom żadnych środków, ale zaufali nam Polacy i to oni swymi prywatnymi pieniędzmi sfinansowali produkcję „Pileckiego”. Oczywiście, gdybyśmy mieli większe środki, być może moglibyśmy stworzyć bardziej efektowny film, moglibyśmy więcej pokazać. Ale mimo wszystko fakt, że film został zrealizowany bez dofinansowania publicznego, pozwolił nam być niezależnymi. Często bywa tak, że projekt realizowany za pieniądze przekazane z budżetu państwa jest kontrolowany i urzędnicy wskazują na niepoprawne politycznie fragmenty, które trzeba usunąć, aby otrzymać finansowanie. My na szczęście mieliśmy taki komfort, że nikt nie wtrącał się w merytoryczny przekaz. Mogliśmy opowiedzieć o Pileckim w taki sposób, w jaki chcieliśmy.
Wasza produkcja pozostała bez jakiejkolwiek pomocy organów państwa. Skąd w takim razie wzięliście środki na pokrycie kosztów? Wszystkie pochodziły z datków zwykłych Polaków?
MK: „Projekt: Pilecki” został sfinansowany w pełni ze środków prywatnych darczyńców oraz dzięki wsparciu Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej w Nowym Jorku. Łącznie naliczyliśmy około 2500 wpłat. Tak naprawdę to ten film ufundowało sobie polskie społeczeństwo. Warto przypomnieć, że próbując zdobyć środki na realizację pisaliśmy prośby do wielu parlamentarzystów oraz samorządowców z całej Polski. Niestety odzew był niewielki.
BW: Film powstał dzięki olbrzymiej determinacji garstki ludzi i głębokiemu przekonaniu, że Polacy oczekują takiej opowieści o Witoldzie Pileckim, jaką im proponujemy. W tym ruchu obywatelskim, jaki udało się przy produkcji stworzyć widzimy dziś olbrzymią wartość, bo film zrodził się ze społecznej aktywności, która tak bliska była naszemu bohaterowi.
Proszę powiedzieć jak Pan myśli, dlaczego w polskiej kinematografii finansuje się produkcje antypolskie jak „Ida”, „Pokłosie” czy też niemiecki serial propagandowy „Nasze matki, nasi ojcowie”.
MK: To jest niezwykle zadziwiające. Takie zachowanie szkodzi nam wszystkim. Nawet gdyby pójść tokiem rozumowania, że w tych filmach po prostu Polacy uderzają się w piersi i szukają pojednania – to takie tłumaczenie jest trochę bez sensu, bo przede wszystkim należy robić produkcje pozytywne – pokazujące prawdę w odpowiednich proporcjach pomiędzy tym co było dobre, a tym co było złe. Najpierw trzeba przyznać, że Polacy podczas II wojny światowej zachowali się wspaniale. Walczyli z ogromnym poświęceniem na wszystkich frontach, bo walczyli przecież o wolność „naszą i waszą”, o całą Europę i tylko. I choć często przypisuje się nam globalnie antysemityzm, to jest to nie prawda. Polacy przede wszystkim jako chrześcijanie ratowali swoich sąsiadów Żydów! Promocja filmów negatywnie przedstawiających Polaków to wielkie nieporozumienie. Być może mamy taką sytuację dlatego, że po prostu nie funkcjonuje u nas odpowiednia, przemyślana polityka historyczna? A może są takie instrukcje, które w gruncie rzeczy nie służą polskim obywatelom? Niestety wielu twórców uważa, że film przedstawiający Polskę w złym świetle będzie bardziej atrakcyjny dla widzów zagranicznych, bo nie jest robiony „na kolanach”, co łączy się potem także z ewentualnymi nagrodami i aplauzem europejskich elit. Amerykanie chwalą się swoją przeszłością, swa historią, a nagrody i tak dostają. My choć mamy z czego być dumni, cały czas w gruncie rzeczy promujemy raczej produkcje antypolskie.
I tu nie chodzi tylko o nasz film, czy nasze plany artystyczne. Nie chodzi o to, ze nam czegoś nie dano, że nie uzyskaliśmy wsparcia. Ja staram się pokornie podchodzić do tego, co robię. Jeśli dzisiaj ktoś życzliwy powiedziałby, że jednak lepiej, aby kolejny film zrobił kto inny, „ty włącz się tylko w pisanie scenariusza, albo po prostu zajmij się czymś innym”, to podporządkuję się temu bez oporów. Staram się także pracować nad sobą i temperować wewnętrzną pychę, a to co robię traktować raczej jako swojego rodzaju powołanie, a nie realizowanie swoich ambicji. Przyznam, że takiej właśnie postawy nauczył mnie zwłaszcza Witold Pilecki i jego rodzina. Jeszcze mi trochę brakuje do ideału, ale się staram – wzorce są na wyciągnięcie ręki.
Film „Pilecki” to nie jedyna inicjatywa związana z Rotmistrzem, której się Panowie podjęli. Niedługo w księgarniach pojawi się książka. Proszę coś więcej o tym powiedzieć.
MK: To jest książka, która powstała dlatego, że film to było dla nas za mało. Gdy tworzy się scenariusz, trzeba pozbierać w całość wiele informacji i wywiadów. Ta książka to efekt tej pracy. Należy pamiętać, że to nie tylko „wywiad rzeka” z Andrzejem Pileckim. Nasza publikacja zawiera także fragmenty w formie powieści tj. fabularyzacji pewnych historii, o których wspominał syn Rotmistrza. W książce czytelnicy znajdą także opisy scen filmowych, które ostatecznie nie znalazły się w scenariuszu, ponieważ wydłużały i spowalniały narrację, ale mimo to są bardzo ważne. Książka to zupełnie coś innego niż film. Kolejna publikacja poświęcona Witoldowi Pileckiemu pokazuje, że Polacy żyją jego historią i wartościami, którymi żył. Dodatkowo chcieliśmy, aby narracja była zajmująca, żeby się ją dobrze czytało, aby trafiła do wszystkich pokoleń. Mam nadzieję, że ta książka będzie także formować młodych ludzi. Trzeba zwrócić także uwagę, że Pilecki ciągle na nas oddziałuje. On nie był bohaterem jednego czynu. Całe jego życie było pełne obywatelskiego bohaterstwa, odwagi i wspaniałej postawy wielkiego człowieka. Komunistom nie udało się zabić pamięci o nim. Sam Pilecki, a także jego sposób myślenia – są ciągle pośród nas. Świadectwem tego jest również ta książka. Cała praca, która została włożona w produkcję filmową oraz pisanie książki, była pracą dla pamięci o rtm. Witoldzie Pileckim. To nie było zlecenie, ale wewnętrzna potrzeba zrobienia czegoś dobrego dla siebie i innych.
Teraz, kiedy film wchodzi do dystrybucji widzimy niezwykłą reakcję ludzi, szczególnie na pokazach, na portalach społecznościowych. Jest dużo emocji, dobrych emocji. Polacy sami organizują się, aby pójść na film. Wydaje nam się nawet, że to rodzaj społecznej manifestacji, że Obywatele tego Kraju chcą takich, a nie innych wartości, chcą takich, a nie innych Bohaterów. Tu przecież nie chodzi o ten konkretny film, tu chodzi o Pileckiego, o rzeczy, okazuje się, ważne dla większości społeczeństwa. W jednym z maili z firmy, która chciała zorganizować zbiorowej wyjście pracowników na „Pileckiego” napisano, że zarząd ma zwyczaj świętowania z pracownikami ważnych wydarzeń patriotycznych, a za takie uznano wspólne pójście do kina. Proszę zobaczyć jakie mamy wspaniałe Społeczeństwo! Czy nie powinniśmy być dumni, czy nie powinniśmy rzeczywiście tego wspólnie świętować? I tu taki mały apel, aby czytelnicy tego wywiadu może też tak o pójściu do kina pomyśleli. Nie koniecznie tylko na nasz film, nie o nas chodzi. Świętujmy razem nasz dobry, otwarty na innych patriotyzm. Cieszmy się prawdziwymi Bohaterami, a mamy ich wielu i wiele możemy mieć takich okazji.
Jak Pan myśli, skąd Pilecki brał siłę do walki? Jego postawa w Auschwitz czy w podczas procesu sądowego była niebywale odważna i zasługująca na uznanie.
MK: Staraliśmy się to pokazać w filmie, może niezbyt nachalnie, ale mimo wszystko zauważalnie. Witold Pilecki był osobą, która pracowała nas sobą, nad swoim charakterem. Przede wszystkim był osobą głęboko religijną. Wyrósł w etosie harcerskim i w dorosłym już życiu, wartości które nabył w dzieciństwie – potraktował poważnie. Swoje wartości i poglądy na wiele spraw wpajał również swoim dzieciom, choć miał niewiele czasu na ich wychowanie. Należy wspomnieć, że swą siłę czerpał nie tylko z Biblii i swej wewnętrznej pobożności, ale także z małej książeczki Tomasa a Kempis pt. „O naśladowaniu Chrystusa”, której fragmenty stawały się dla niego wsparciem w najtrudniejszych chwilach życia.
Pilecki traktował swoje chrześcijaństwo bardzo poważnie. Jego szacunek do przyrody jako dzieła ofiarowanego nam przez Stwórcę, szacunek dla drugiego człowieka, wyrażający się troskliwością i zrozumieniem, jego bardzo poważne traktowanie swoich ojcowskich obowiązków, jego artystyczna wrażliwość i miłość do Matki Bożej wyrażana w licznych tworzonych przez niego Jej wizerunkach – oto obraz człowieka bardzo religijnego również w czynie, nie tylko w słowie. Powiem szczerze jestem nim zafascynowany. Pilecki dał mi wiele. Wielokrotnie przyłapuje się na tym, że swoje decyzje konfrontuje z jego postawą. Tak to działa u wielu osób, z którymi wspólnie pracowaliśmy na planie. To świadectwo, że ten Bohater jest dla nas jak najbardziej współczesny i jest nam wszystkim potrzebny. Prawdziwe chrześcijaństwo buduje się na pracy nad sobą. Tak to było w życiu Pileckiego, tak też powinno być w naszym życiu. To najlepszy sposób, aby spełnić pięknie swoje życie. To co się teraz dzieje w mediach w odniesieniu do Pileckiego, jaki zrobił się ruch społeczny wokół jego osoby, jest dobitnym świadectwem, że żadna minuta z życia Witolda nie poszła na marne, a swoje życie, chociaż krótkie i tragicznie zakończone przez zabójców, spełnił w sposób piękny. Czy nie warto iść za jego przykładem?
Rozmawiał Paweł Ozdoba
Pilecki, reż. Mirosław Krzyszkowski, prod. Bogdan Wasztyl, wyst. Marcin Kwaśny, Małgorzata Kowalska, Piotr Głowacki. Dystrybucja: Kondrat – Media, 2015.