11 listopada 2022

Nieznani obrońcy ojczyzny z Puszczy Augustowskiej

(Fot. AB/PCh24.pl)

Są zakątki w Polsce, w których ziemie wsiąkło wiele krwi obrońców niepodległości naszej ojczyzny, a wiedza o tych osobach, miejscach i wydarzeniach jest znikoma. Jeden z takich obszarów to rejony Puszczy Augustowskiej. Kto zna tragiczną historię, polskich żołnierzy września 1939 rozjechanych sowieckimi czołgami niedaleko puszczańskiej wsi Płaska? Kto słyszał o bohaterskiej walce powstańców styczniowych w ostępach augustowskich lasów, albo o tutejszych, legendarnych żołnierzach podziemia niepodległościowego, nie żałujących krwi i życia dla ratowania ojczyzny?  

Rozjechani przez czołgi pod Płaską

To historia najmniej społeczeństwu znana, a bardzo wymowna, w związku z obecnymi krwawymi dokonaniami Rosjan na Ukrainie. Okrutnego mordu na polskich żołnierzach dokonano po 17 września 1939 roku, podczas sowieckiej agresji na Polskę, nieopodal wsi Płaska, w rejonie Puszczy Augustowskiej (obecne województwo podlaskie). Według przekazanej PCh24.pl relacji, sowiecka kolumna pancerna napotkała około 10 żołnierzy, pochodzących z bliżej nieznanych formacji Wojska Polskiego.

Wesprzyj nas już teraz!

Żołnierze ci wracali do domów, po rozbiciu ich oddziału przez wojska niemieckie. – Historię tę opowiadał mi mój ojciec, który zabitym przez Sowietów polskim żołnierzom, jeszcze podczas wojny, postawił drewniany krzyż. Słyszałem ją również od sąsiadów i znajomych z Płaskiej – powiedział nam Jan Zubkiewicz, emerytowany leśnik, który mieszka na terenie wsi Płaska. – Szczegółowy przebieg tego mordu znał tylko jeden Polak, był to jedyny żołnierz, który ocalał z tej masakry. Udało mu się uciec, kiedy rozpętało się to piekło. Dotarł do Płaskiej i tam powiadomił jej mieszkańców, m.in. mojego ojca, o tym co zaszło. Mówił, że on i jego koledzy z oddziału wracali do domów. Nagle okrążyło ich sowieckie wojsko. Była to piechota i kolumna czołgów. Sowieci ustawili ich w szeregu i kazali tak nieruchomo stać pod groźbą śmierci, jednocześnie mierząc do nich z karabinów maszynowych.  Następnie jeden z tanków wjechał w tę grupę polskich żołnierzy. To była masakra – opowiada nam Jan Zubkiewicz.

Powiadomieni przez ocalałego, mieszkańcy Płaskiej zaraz pośpieszyli w miejsce zdarzenia, aby pomóc rannym. Do tej tragedii doszło około kilometra od wsi, przy drodze do Mikaszówki. Kiedy tam dotarli Sowietów już nie było. To co ujrzeli było przerażające. Trzech rozjechanych czołgiem polskich żołnierzy było martwych, inni bez rąk, bez nóg, wili się we własnej krwi. Zabitych pochowano, w miejscu mordu. Ich ciała kobiety owinęły w koce, bo nie było trumien. W pogrzebie uczestniczyli wszyscy mieszkańcy wsi.

Rannych opatrzono i zawieziono furami do szpitala w Suwałkach. Co stało się z tymi ciężko rannymi polskimi  żołnierzami, nie wiadomo. Czy udało się któregoś z nich uratować? Na ten temat nie ma żadnych archiwalnych, zapisanych relacji. Był to czas wojny, ogólnego chaosu. Niemiecki okupant nacierał z zachodu, radziecki ze wschodu. Według porozumienia zawartego pomiędzy okupantami, Sowieci, chociaż we wrześniu 1939 roku zajęli Augustowszczyznę, wycofali się z tych ziem, przekazując je Niemcom. Niemcy nie zniszczyli krzyża postawionego, przez ojca pana Jana, na grobie trzech polskich żołnierzy, bestialsko zamordowanych przez Sowietów. Kiedy Armia Czerwona wróciła tu w roku 1944, również ten krzyż oszczędziła. Najpewniej Rosjanie myśleli, że to zwykły przydrożny krzyż. Trzy lata temu Urząd Gminy Płaska w miejsce zniszczonego zębem czasu krzyża, postawił niewielki pomnik.       

Jak opowiada nam Jan Zubkiewicz, pewne dokumenty, które mogłyby wyjaśnić z jakiej formacji pochodzili zabici i ranni przez Sowietów żołnierze, zniszczyła wojenna pożoga. – Mieszkańcy Płaskiej przy zabitych żołnierzach, znaleźli dokumenty. Wziął je do siebie sołtys. Niestety podczas działań wojennych dom sołtysa spłonął, a wraz z nim te właśnie dokumenty – mówi Jan Zubkiewicz. Być może jakichś informacji mogłaby dostarczyć ekshumacja szczątek trzech żołnierzy, której do tej pory nie przeprowadzono.

Powstanie Styczniowe

Kilka kilometrów, na zachód, od wsi Płaska, głęboko w Puszczy Augustowskiej  znajduje się pomnik ku czci powstańców styczniowych 1863, z powstańczej partii dowodzonej przez pułkownika Konstantego Ramotowskiego. Było i jest to miejsce ważne dla całej Polski, skoro już w roku 1935 uroczyście pobrano stąd ziemię na kopiec Józefa Piłsudskiego w Krakowie. Podczas okupacji pomnik zniszczyli Niemcy. Kolejny pomnik powstańcom, mieszkańcy ziemi Augustowskiej, postawili w lipcu roku 1971. Jego część to tablica pochodząca z przedwojennego monumentu, którą Niemcy zatopili w bagnie, a miejscowa ludność ją odnalazła.

Puszcza Augustowska była świadkiem wielu krwawych walk pomiędzy powstańcami, a oddziałami armii rosyjskiej. Stanowiła doskonałą bazę do tego typu działań. Powstańcze walki miały charakter partyzancki, a jako broni używano przeważnie strzelb myśliwskich i kos, kutych w polowej kuźni i ustawianych na sztorc. Do powstańczych partii  licznie wstępowali mieszkańcy puszczańskich miejscowości. W głębi puszczy, w pobliżu rozległych  i trudno dostępnych terenów podmokłych, łatwiej było o skuteczne schronienie i obronę.

W miejscu gdzie dziś stoi powstańczy pomnik, w kwietniu 1863 roku czasowo kwaterował ze swoim oddziałem pułkownik Konstanty Ramotowski „Wawer”, bardzo dobry dowódca i weteran Powstania Listopadowego. Przy „Wawrze” miał swoją kwaterę także pułkownik Jan Aleksander Andruszkiewicz, pełniący funkcję naczelnika wojennego guberni augustowskiej.  Była to bardzo duża powstańcza partia, licząca około 600 żołnierzy. Największą, zwycięska bitwę z Moskalami w Puszczy Augustowskiej stoczyli oni niedaleko wsi Gruszki. Jak podają zapisy historyczne w tej batalii zginęło około 100 carskich żołnierzy. „Rosjanie uciekali jak zające” – zapisano w jednej z archiwalnych relacji.  Wówczas to powstała w miejscowym narodzie pieśń sławiąca sprawność dowódczą Wawra „Wawer zawsze wino pije i Moskali dobrze bije”. 

Powstanie Sejneńskie

Północne obrzeża Puszczy Augustowskiej były również teatrem mało znanego zrywu powstańczego – Powstania Sejneńskiego, a trzeba wiedzieć, że było to drugie, po Powstaniu Wielkopolskim, zakończone pełnym sukcesem, zbrojne wystąpienie polskich patriotów. Trwało ono od 23 – do 28 sierpnia 1919 roku. Do ziem powiatów augustowskiego, suwalskiego i sejneńskiego prawo rościli sobie Litwini. Jednak, po wycofaniu się z tych ziem oddziałów niemieckich, początkowo nie mieli odwagi sami stanąć do otwartej walki z Polakami.  Litwini 7 lipca 1919 roku wycofali się więc na linię rzeki Czarna Hańcza, która wyznaczała,  zgodnie z  uzgodnieniom międzynarodowym linię (linia Focha) rozgraniczenia tych ziem na część polską i litewską. Kiedy wojska litewskie nabrały pewności siebie (liczebnie były silniejsze), chciały zagarnąć, niezgodnie z ustaleniami międzynarodowymi, cały powiat sejneński.

Zamiary te wzbudziły sprzeciw kierownictwa Polskiej Organizacji Wojskowej. 16 sierpnia 1919 roku dowództwo Suwalskiego Okręgu POW podjęło decyzję o wybuchu Powstania w Sejnach. 23 sierpnia 1919 roku o godzinie 3 rano rozpoczęło się Powstanie. Do godziny 6 miasto, wśród ciężkich walk, zostało zdobyte przez Polaków. 26 sierpnia z rana Litwini odbili Sejny, ale tylko na kilka godzin. Powstańcy zostali wsparci przez 41. Suwalski Pułk Piechoty. Litwini natarli ponownie na Sejny 28 sierpnia, ale Polacy obronili miasto. Dotychczas ustalono, że w Powstaniu Sejneńskim zginęło 54 Polaków wraz z ich dowódcą porucznikiem Wacławem Zawadzkim ps.  „Rózga”, obrońców polskości ziemi Sejneńskiej, którą wskutek tego Powstania, po 124 latach zaboru, włączono do Polski.

Bohaterskie Powstanie Sejneńskie w 100 rocznicę jego wybuchu, upamiętniono pięknym pomnikiem wzniesionym w Sejnach. Jego oficjalna nazwa brzmi Pomnik Powstania Sejneńskiego i Czynu Niepodległościowego Ziemi Sejneńskiej. Na postumencie widać orła ze wzniesionym jednym skrzydłem, trzymającego w szponach herb Sejn. Na ścianach cokołu znajdują się symbole jednostek wojskowych biorących udział w walkach o Sejny m.in. 41 suwalskiego pułku piechoty marszałka Józefa Piłsudskiego, wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej z fragmentem inwokacji „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza – „Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy. I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!”.

Żołnierze podziemia

Puszcza Augustowska po raz drugi, tak jak podczas Powstania Styczniowego, stała się schronieniem dla obrońców niepodległości Polski. Było to w czasie ciemnych dni i nocy okupacji niemieckiej i sowieckiej. Już w pierwszych miesiącach okupacji formowały się tu oddziały bojowe m.in. Polskiej Armii Wyzwolenia czy Związku Wolnej Polski, a później ZWZ -AK i AK. Najbardziej legendarnym żołnierzem podziemia, operującym na terenie Puszczy Augustowskiej, był porucznik Witold Pielecki ps. „Żwirko” (nie mylić z innym bohaterem podziemia – rotmistrzem  Witoldem Pileckim). Przed wojną ukończył on szkołę podoficerską. Brał udział, na stanowisku dowódcy działonu w 1 plutonie 2 baterii I dywizjonu 29 pal z Suwałk, w kampanii wrześniowej 1939. Walczył w obronie Warszawy. Został tam wzięty przez Niemców do niewoli i wywieziony do Rzeszy na roboty przymusowe. Już na terenie Niemiec zaczął pracę konspiracyjną, za co został skazany na karę śmierci.

W sposób brawurowy uciekł z, dobrze strzeżonego, niemieckiego więzienia. Po wielu dniach unikania ponownego ujęcia przez hitlerowców, dotarł do Puszczy Augustowskiej. Tu jakiś czas ukrywał się w leśnym bunkrze, znajdującym się obok leśniczówki Giedź, niedaleko Kalet ( obecnie terytorium Białorusi). Polanę, koło tej właśnie leśniczówki ( dziś już nieistniejącej) IPN typuje jako najbardziej prawdopodobne miejsce dołów śmierci ofiar Obławy Augustowskiej. W marcu 1942 roku Witold Pielecki  zorganizował oddział zbrojny AK, liczący początkowo około 40 żołnierzy. Oddziałem tym dowodził podczas wielu akcji dywersyjno-zbrojnych powadzonym przeciwko formacjom niemieckiej żandarmerii i gestapo. Oddział  „Żwirki” w szczytowym okresie liczył aż około 170 żołnierzy.

Tak dowódca, jak i jego podkomendni zapisali się w pamięci sobie potomnych, jako ludzie niezwykłej odwagi, nieugięci w boju. Prowadzili akcje sabotażu i atakowali posterunki żandarmerii niemieckiej. Jesienią 1943 roku oddział ”Żwirki” przeprowadził pierwsze akcje dywersyjne na Kanale Augustowskim, którym Niemcy transportowali zaopatrzenie dla armii walczących na Wschodzie. Jego partyzanci atakowali również leśniczówki i tartaki obsadzone przez Niemców, starając się w ten sposób chronić augustowskie lasy przed rabunkową, germańską eksploatacją puszczy.  Porucznik Witold Pielecki zginął podczas największej bitwy z Niemcami, którą oddział stoczył 25 kwietnia roku 1944 nieopodal wsi Mikaszówka (dziś stoi w tym miejscu pamiątkowy głaz). Pochowano go na przepięknym cmentarzu przy starym, drewnianym kościele w Mikaszówce. Pośmiertnie „Żwirkę” odznaczono Krzyżem Virtuti Militari.

Co ciekawe wśród wielu oddziałów operujących w Puszczy Augustowskiej, właśnie oddział „Żwirki” został wyznaczony przez dowództwo Suwalskiego Obwodu AK, na tzw. oddział szkoleniowy. W latach 1943-1944 przy oddziale był prowadzony Zastępczy Kurs Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty, który ukończyło wielu wybitnych dowódców oddziałów partyzanckich AK m.in. Władysław Stefanowski ps. „Grom”, dowódca największego oddziału AKO podczas Obławy Augustowskiej.

Jezioro Brożane cmentarzem Niezłomnych

Oddział „Groma” swój ostatni, bardzo krwawy bój, 12 lipca 1945 roku stoczył nad puszczańskim jeziorem Brożane. Do dziś nie wiadomo, ilu polskich żołnierzy zginęło w tym  nierównym starciu. Pewne jest natomiast to, że z około 150 żołnierzy AKO otoczonych nad Brożanem przez liczące około 7 tysięcy żołnierzy jednostki Armii Czerwonej, z życiem udało się ujść tylko nielicznym AK- owcom. Tych którzy nie zginęli w boju, dobijano. Później czerwonoarmiści ściągali ciała na przepust wodny, ładowali je na skrzynie wojskowych samochodów i wywozili drogą Giby – Rygol – Kalety. Kalety dziś  znajdują się po białoruskiej stronie granicy. Nieopodal nich, na polanie,  stała w puszczy leśniczówka Giedź, najpewniejsze miejsce masowych grobów ofiar Obławy Augustowskiej oraz obław prowadzonych na ziemiach położonych na wschód od kordonu granicznego. Zapewne również w to miejsce przywieziono na egzekucję, ujętego podczas bitwy nad jeziorem Brożane i bestialsko przesłuchiwanego w Gibach, ppr. Władysława Stefanowskiego „Grom”.

W kwietniu roku 2014 brałem udział w przepięknych uroczystościach poświęcenia okazałego, dębowego krzyża, który polscy patrioci ustawili przy leśnej w Puszczy Augustowskiej, drodze okalającej jezioro Brożane. Krzyż stanął blisko dawnego przepustu wodnego, na którym według relacji świadków, podczas bitwy Sowieci ustawili karabin maszynowy, od kul którego zginęło wielu AK-owców. Miejsce to, jest również szczególne, ze względu na odkrycia, jakich dokonano tu podczas prac poszukiwawczych, prowadzonych nad jeziorem w roku 2013 r. przez członkowów Stowarzyszenia „Leśni”. Wśród znalezisk były medalik z Matką Boską i wojskowy guzik z orłem. Oba te, święte dla Polaków, symbole umieszczono na krzyżu.

W uroczystościach pod krzyżem nad jeziorem Brożane, wzięło udział aż kilkaset osób, w tym por. Marian Tananis ps. „Murka”, łącznik (miał wówczas 16 lat) zniszczonego nad Brożanem oddziału „Groma”. – Cieszę się, że doczekałem takiej chwili, kiedy mogę pod tym krzyżem oddać hołd mojemu dowódcy i kolegom z oddziału, którzy tu polegli. To dla mnie bardzo ważne – powiedział mi wówczas ten żołnierz Niezłomny, po obławie torturowany przez UB i przez długie lata więziony. Pan Marian zmarł 5 lat po poświęceniu krzyża nad Brożanem, szczęśliwy, że ocalała pamięć o ofierze zdrowia i życia jaką, on i jego koledzy z AK, złożyli walcząc o niepodległą Polskę.

Pamięć o żołnierzach z Puszczy Augustowskiej miała zginąć

Zastanawiająca jest zaciekła walka władz komunistycznych podczas PRL – u i ich następców czasów współczesnych, z pamięcią o bohaterach, obrońcach ojczyzny, dla których Puszcza Augustowska często była schronieniem, a nawet domem.  Skutki tego zacierania pamięci trwają do dziś. Na szczęście, dzięki ludziom dobrej woli, z coraz większą mocą są one przełamywane. Dzięki temu z mroków niepamięci wyłania się coraz pełniejszy obraz puszczańskiej konspiracji niepodległościowej z czasów zrywów narodowych, okupacji II wojny światowej oraz powojennej walki Niezłomnych na czele, ze znaną już w Polsce i na świecie, Obławą Augustowską.  

Adam Białous

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij