Mieszkańcy Białegostoku biorą udział w uroczystościach dziękczynnych za ocalenie swojego miasta przed zagładą, która w marcu 1989 roku zawisła nad nim, wskutek wykolejenia się cystern z trującym chlorem. Białostoczanie wierzą, że od straszliwej śmierci w toksycznej chmurze chloru, tysiące z nich zostało wybawionych przez Boga, dzięki wstawiennictwu ks. Michała Sopoćki. Ten niestrudzony orędownik Bożego Miłosierdzia mieszkał w Białymstoku, zaledwie kilkaset metrów od miejsca katastrofy.
Cały dramat rozegrał się niespełna dwie godziny po północy 9 marca 1989 r. Pociąg towarowy relacji ZSRR – NRD ruszył właśnie ze stacji Białystok Fabryczny. W skład tego pociągu wchodziło m.in. 12 cystern z ciekłym chlorem o stężeniu 99,9 procent. Następną stacją miał być Białystok Centralny. Pociąg jednak nie dotarł do niej, gdyż wskutek pęknięcia szyny toru kolejowego cztery cysterny (każdą wypełniało 43 do 52 ton ciekłego chloru) wykoleiły się i stoczyły z nasypu.
– To był straszny widok. Tory porozrywane, wózki spod cystern wywrócone do góry kołami, połamane podkłady, cysterny wryte w ziemię. Nie wiem dlaczego się nie rozszczelniły ? – wspominał Jan Malec, fotoreporter który był na miejscu katastrofy.
Wesprzyj nas już teraz!
Nad śpiącym miastem zawisło przerażające widmo zagłady. Według analiz biegłych, gdyby choćby jedna z wykolejonych cystern uległa rozszczelnieniu, morderczy obłok chloru zakryłby pas o szerokości 3-4 km i 50 km długości. Przy wietrze, który wiał tej nocy w kierunku miasta, zginęłoby prawdopodobnie 80 proc. mieszkańców Białegostoku.
Dokładnie o 15.00., w godzinę Miłosierdzia Bożego, strażacy postawili na tory pierwszą z wykolejonych cystern, ostatnią – niemal dobę po wypadku. Chlor nie wydostał się z przewróconych cystern.
Białostoczanie wierzą, że ten cud dokonał się dzięki wstawiennictwu ks. Sopoćki. W miejscu katastrofy postawili granitowy krzyż z tablicą, na której jest wyryte dziękczynienie Bogu za ocalenie i ks. Michałowi Sopoćko za jego skuteczne wstawiennictwo. Co ciekawe, ks. Sopoćko przez ostatnie lata życia mieszkał u sióstr zakonnych, zaledwie kilkaset metrów od miejsca katastrofy. A w miejscu gdzie ona się wydarzyła lubił siadać i modlić się na Różańcu.
Adam Białous