Gazociąg Nord Stream 2 od kilku miesięcy czeka na certyfikację. Rosjanie mieli nadzieję, że w związku z siedmiokrotną zwyżką cen energii w Europie od zeszłego roku, szybko uzyskają zezwolenie na przesyłanie gazu. Jednak proces certyfikacji przedłuży się przynajmniej do drugiej połowy 2022 roku. Członkowie koalicji rządzącej w Niemczech sugerują, że nie poprą uruchomienia instalacji, a amerykańscy kongresmeni mają głosować nad ustawą w sprawie sankcji jeszcze przed połową stycznia 2022 r.
Jednym z największych przeciwników uruchomienia gazociągu Nord Stream 2, którego budowa rozpoczęła się na przełomie 2015 i 2016 roku – pomimo agresji Rosji na Ukrainę i zajęcia Krymu w 2014 r. – jest senator z Teksasu Ted Cruz. To za jego przyczyną blokowane były nominacje kilkudziesięciu amerykańskich dyplomatów. Jeszcze do późnej nocy w piątek 17 grudnia Cruz targował się z Chuckiem Schumerem, liderem Demokratów w Senacie odnośnie sankcji dotyczących gazociągu niemiecko-rosyjskiego. Dzień później – w zamian za poparcie ustawy w tej sprawie – Senat zatwierdził nominacje między innymi ponad 30 dyplomatów, w tym Marka Brzezinskiego jako ambasadora USA w Polsce.
Wesprzyj nas już teraz!
Cruzowi obiecano, że do połowy stycznia 2022 r. odbędzie się stosowne głosowanie nad jego projektem ustawy.
Dlaczego republikański senator tak bardzo sprzeciwia się budowie gazociągu?
Członek senackiej komisji spraw zagranicznych wskazuje, że rurociąg Nord Stream 2 zagraża nie tylko bezpieczeństwu sojuszników USA z Europy Wschodniej, ale przede wszystkim bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych.
Cruz przypomina, że jeszcze w grudniu 2019 r. kongresmeni niemal jednoznacznie opowiedzieli się za sankcjami, ale administracja Bidena to zignorowała, szkodząc bezpieczeństwu USA. – Nord Stream 2 jest niemiecko-rosyjskim gazociągiem zaprojektowanym jako rurociąg dalekomorski w celu przesyłu gazu ziemnego. Władimir Putin desperacko chce, by ten rurociąg został ukończony. A jeśli faktycznie tak się stanie, przyniesie Rosji miliardy dolarów, które będą mogły być wykorzystane na złośliwe działania w Europie i na całym świecie. Ten Kongres jest głęboko przekonany, że dokończenie budowy gazociągu Nord Stream 2 to straszna polityka, zła dla Stanów Zjednoczonych, zła dla Europy, dobra dla Rosji i Putina – Cruz mówił w listopadzie 2021 r. w Kongresie.
Polityk – krytykując działania podjęte przez ekipę Bidena, która od samego początku sygnalizowała możliwość ustępstw w sprawie rurociągu – stwierdził, że jedynie zachęciło to rosyjskiego przywódcę do wznowienia wstrzymanych wcześniej prac, zaledwie kilka dni po zaprzysiężeniu 46. prezydenta. Zdaniem Cruza, odstąpienie od sankcji jest „geopolitycznym błędem”.
– Przez dziesięciolecia Putin i kolejny dyktator w Rosji będą dostawać z tego rurociągu miliardy dolarów rocznie. Wykorzystają je do militarnej agresji. Użyją do szpiegowania Ameryki, do ataku na swoich wrogów. Nie wspominając o tym, że Europa uzależniona od rosyjskiego gazu będzie podatna na szantaż energetyczny. Nie musimy nawet stawiać hipotezy na ten temat, ponieważ Putin już zademonstrował gotowość do stosowania szantażu energetycznego w przeszłości. Gazociąg podważa interesy Europy. Podkopuje interesy Ameryki, a przy okazji szkodzi również miejscom pracy w Stanach Zjednoczonych – tłumaczył Cruz 8 listopada w kongresie.
16 grudnia 2021 r. niemiecki organ regulacyjny: Federalna Agencja ds. Sieci (BNetzA) poinformowała, że proces zatwierdzania gazociągu Nord Stream 2 prawdopodobnie przeciągnie się na drugą połowę 2022 r. Agencja czeka aż szwajcarska spółka zarządzająca rurociągiem: Nord Stream 2 AG złoży stosowne dokumenty w celu wznowienia procesu certyfikacji. Po pozytywnej odpowiedzi urzędu niemieckiego, decyzję miałaby zatwierdzić Komisja Europejska. Cały proces certyfikacji może potrwać ponad pół roku, chyba że utrudnią go sankcje.
Zieloni sygnalizują sprzeciw
19 grudnia wicekanclerz Robert Habeck, udzielając wywiadu gazecie „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zagroził zablokowaniem uruchomienia spornego gazociągu, odcinając się od stanowiska swojego partnera koalicyjnego SPD na czele z kanclerzem Olafem Scholzem.
Habeck, polityk związany z zielonymi, super-minister ds. klimatu, który odpowiada za dekarbonizację uznał, że „z geopolitycznego punktu widzenia rurociąg jest błędem”. Jego wywiad odczytywany jest jako początek wyraźnego pęknięcia między zielonymi a socjaldemokratami z SPD i liberałami z FDP tworzącymi koalicję rządową. Habeck zaznaczył, że „wszystkie kraje były przeciwne budowie rurociągu, z wyjątkiem Niemiec i Austrii”.
Kanclerz Scholz, który pełnił funkcję sekretarza SPD, gdy partia wsparła budowę za czasów Gerharda Schrödera podkreśla, że „Nord Stream 2 to projekt sektora prywatnego”. Szef niemieckiego rządu zaznacza, że kwestię budowy gazociągu należy oddzielić od sprawy ewentualnego zabezpieczenia granic Ukrainy.
Szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock, koleżanka partyjna Habecka stwierdziła 12 grudnia, że problemy Kijowa nie zostały rozwiązane, a rurociąg Nord Stream 2 nie może być zatwierdzony, ponieważ na chwilę obecną nie spełnia wymogów europejskiego prawa energetycznego. Dodała, że oczywistym jest, iż w przypadku dalszej eskalacji napięcia między Rosją a Ukrainą „rurociąg nie mógłby zostać podłączony do sieci”. Zresztą takie też miały być ustalenia z lipca 2021 r. pomiędzy ekipą Bidena a kanclerz Angelą Merkel.
Habeck zaznaczył w wywiadzie z 19 grudnia, odnosząc się do przygranicznej mobilizacji wojsk Putina, że „każda nowa akcja wojskowa nie może pozostać bez poważnych konsekwencji” i opcja zablokowania rurociągu leżałaby na stole, gdyby „nastąpiło nowe naruszenie integralności terytorialnej” Ukrainy.
Nord Stream 2 – inicjatywa polityków SPD
Nord Stream 2 to projekt rosyjsko-niemiecki. Ze strony Berlina budowę pierwszej nitki gazociągu osobiście nadzorował kanclerz Gerhard Schröder. W inwestycję zaangażowanych jest wielu socjaldemokratów. Sam Scholz był sekretarzem generalnym SPD za Schrödera i nieraz wskazywał na swoje wieloletnie zaangażowanie w projekt. Gazociąg o wartości około 12 mld euro pierwotnie miał być ukończony w 2019 r. i dostarczać gaz bezpośrednio z Rosji do Niemiec bliźniaczymi nitkami pod Morzem Bałtyckim na dystansie 1 230 km. Całkowita przepustowość systemu ma wynosić do 110 miliardów metrów sześciennych. Gazociąg przebiega przez obszar wyłącznych stref ekonomicznych Rosji, Niemiec, Danii, Finlandii i Szwecji.
Jego budową zajęło się konsorcjum Nord Stream 2 AG zarejestrowane w Szwajcarii. Szefem dyrektorów rady został Gerhard Schröder, który w latach 1998-2005 pełnił funkcję kanclerza Niemiec.
Głównym udziałowcem projektu ze strony rosyjskiej jest państwowy gigant energetyczny Gazprom, który zapewnił 50 procent finansowania. Resztę dostarczyły niemieckie firmy Wintershall i Uniper, a także holenderski Royal Dutch Shell, francuski ENGIE oraz austriacki OMV. Pierwotnie wartość inwestycji szacowano na około 9,5 mld euro.
Gaz popłynie z Półwyspu Jamalskiego, gdzie znajdują się zasoby blisko 5 bilionów metrów sześciennych surowca, który najpierw trafi do Rosji, gdzie przejdzie przez stację kompresorów, by podnieść ciśnienie paliwa, a następnie zostanie wprowadzony do Zatoki Fińskiej, by wreszcie dotrzeć do północno-wschodnich Niemiec w pobliżu Greifswaldu.
Budowa drugiej nitki gazociągu rozpoczęła się w 2016 r. po uzyskaniu niezbędnych pozwoleń w Rosji, Niemczech, Finlandii, Danii i Szwecji.
Niemieccy politycy popierający inwestycję przekonywali i przekonują, że jest to projekt wyłącznie ekonomiczny, a nie geopolityczny. Ma pozwolić szybciej przeprowadzić dekarbonizację kraju. Ponadto projekt ma zwiększyć bezpieczeństwo dostaw gazu do Europy, łącząc Europę Zachodnią z największymi rezerwami gazu na świecie, jak i wesprzeć realizację „celów zrównoważonego rozwoju” poprzez zastąpienie węgla gazem, który stanowi jedną czwartą miksu energetycznego Niemiec. Kraj praktycznie cały gaz sprowadza z Rosji, chociaż Berlin zastrzega, że pewną ilość surowca ma z Norwegii czy Szwecji. Do Europy gaz płynie z Rosji, Norwegii i Algierii. Rosyjskie błękitne paliwo miałoby obniżyć wysokie ceny nośników energetycznych dla konsumentów i pozwolić pozbyć się energii jądrowej, którą Berlin planował wycofać do 2022 r.
Ekolodzy, Polska, Ukraina, kraje bałtyckie są przeciwne uruchomieniu gazociągu
Zdecydowanie inwestycji sprzeciwiły się niemieckie organizacje ekologiczne, zaznaczając, że rurociąg zaszkodzi wrażliwym ekosystemom morskim, opóźni przejście na Odnawialne Źródła Energii i zwiększy – do niebezpiecznego poziomu – energetyczne uzależnienie Europy od Rosji, podejmującej coraz więcej działań destabilizujących na świecie.
Ekologiczny think tank E3G uważa, że nawet w przypadku realizacji scenariusza dotyczącego szybkiej dekarbonizacji, Nord Stream 2 będzie niepotrzebny. Organizacja sugeruje, że Berlin mógłby zacząć sprowadzać gaz skroplony (LNG) za pośrednictwem istniejących terminali i rurociągów, by zaspokoić przyszłe zapotrzebowanie.
Najwięcej do zyskania – dzięki uruchomieniu gazociągu – ma Rosja, która chce zapewnić sobie status głównego dostawcy energii w Europie (chce zaspokoić 30 proc. zapotrzebowania na kontynencie). Gazprom – poza projektem Nord Stream 2 buduje również TurkStream, którym błękitne paliwo ma popłynąć po dnie Morza Czarnego i zaopatrywać Turcję, jak i Europę Południowo-Wschodnią. Pierwszą nitką rurociągu uruchomiono na początku 2020 roku, a druga – jest w trakcie budowy.
Największy sprzeciw wobec projektu Nord Stream 2 pojawia się jednak ze strony Polski, Ukrainy, Słowacji czy krajów bałtyckich, obawiających się po części utraty wpływów z tranzytu gazu i zyskania przez Rosjan ogromnego wpływu na elity zachodnie. Rurociąg uznają za bezpośrednie zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa, w tym dla integralności terytorialnej.
Komisja Europejska 15 grudnia ujawniła aktualizację zasad dotyczących rynku gazu, która przewiduje zakaz zawierania przez państwa członkowskie UE umów gazowych z krajami spoza unii, które wygasają po 2049 r. – ostatni rok przed planowaną ostateczną datą osiągnięcia zerowego poziomu emisji gazów cieplarnianych netto.
Kanclerz Scholz wprost mówi, że jego celem jest przekonanie USA i innych państw, że gazociąg nie stanowi zagrożenia geopolitycznego, a Niemcy będą potrzebować gazu do czasu aż wynalezione zostaną efektywne sposoby magazynowania i utrzymywania energii wodorowej.
Podzielone opinie w USA
W samych Stanach Zjednoczonych pośród analityków związanych z polityką klimatyczną panuje przekonanie, że nakładanie sankcji na Nord Stream 2 jest nie tylko niecelowe, ale nawet szkodliwe, bo podważa dyplomatyczne wysiłki na rzecz zmian klimatu. Takie stanowisko prezentuje np. Stephen G. Gross, dyrektor Centrum Studiów Europejskich i Śródziemnomorskich na Uniwersytecie Nowojorskim. W jego przekonaniu, oczywiście jest wiele powodów, by postrzegać Putina i Rosję jako „agentów geopolitycznej destabilizacji”. Z drugiej jednak strony, nałożenie sankcji na Niemcy z powodu Nord Stream 2 zaszkodziłoby stosunkom transatlantyckim i podważyło współpracę dyplomatyczną między Europą a USA w zakresie walki ze zmianami klimatu.
Gross argumentuje, że gaz jest paliwem tymczasowym, a Waszyngton wskutek ewentualnych sankcji skomplikowałby politykę klimatyczną Berlina, zwiększając finansowe obciążenie niemieckich konsumentów. Dlatego też sugeruje, by „pomóc” Europie w szybszym „zazielenieniu energetycznym”, nie sprzeciwiając się niemieckiej polityce energetycznej.
W podobnym tonie wypowiada się Eugene Rumer, dyrektor Programu Rosja i Eurazja w Carnegie Endowment for International Peace. Jest on zdania, że Europie nie grozi uzależnienie od rosyjskiego gazu, a „dziwaczne sankcje” wobec Nord Stream 2 jedynie zaszkodzą relacjom z Niemcami, które mają pierwszeństwo przed obawami o bezpieczeństwo Polski czy Ukrainy, gdzie „rządzą nacjonaliści”.
Autor zauważa, że prezydent Donald Trump chciał zwiększyć sprzedaż amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG) do Europy, by zniwelować nierównowagę handlową. Jednak sankcje postrzega jako wrogie, „antyniemieckie” działanie, które nie będzie służyć poprawie relacji między Waszyngtonem a Berlinem.
Inni eksperci na przykład Cathryn Clüver Ashbrook, szefowa German Council on Foreign Relations uważa, że „Nord Stream 2 to „błąd geopolityczny grożący poważnymi konsekwencjami dla bezpieczeństwa, niezależności energetycznej i spójności Europy w obliczu agresywnej, autorytarnej potęgi Rosji”. Zdaje sobie sprawę, że Merkel nie chciała się wycofać z realizacji projektu, obawiając się konsekwencji prawnych i gospodarczych (wypłata odszkodowań dla inwestorów). Sugeruje jednak, by podjąć „działania łagodzące” mające osłabić wpływy rosyjskie np. poprzez inwestycje w OZE na Ukrainie, silny nadzór UE nad gazociągiem itp.
Karl Kaser, który wykłada w Harvard Kennedy School, gdzie realizuje projekt związany z relacjami transatlantyckimi wydaje się prezentować stanowisko wspólne dla obecnych doradców ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa narodowego USA prezydenta Joe Bidena. Otóż uważa on, że ze względu na najpilniejsze wyzwanie, jakim jest potencjalny konflikt z Chinami, należy sprawić, by Rosja – największe państwo świata posiadające wszystkie surowce naturalne – nie stała się „stałym satelitą Chin”. W jego przekonaniu „Nord Stream jest jednym z ostatnich działających ogniw łączących podupadającą gospodarczo Rosję z Europą Zachodnią i nielicznymi źródłami dochodów” samej Moskwy. W jego opinii, „Nord Stream musi stać się częścią szerszej amerykańsko-europejskiej strategii, która łączy krótkoterminową politykę radzenia sobie z agresywnym zachowaniem Putina, w tym wsparcie dla Ukrainy, oraz długofalowe wysiłki, aby zachować otwartą opcję bliższej współpracy z Rosją”.
Pośród amerykańskich strategów pojawiają się także sugestie, by jakoś spróbować włączyć Ukrainę w projekt, w tym sensie, by Rosja i Zachód współfinansowały tranzyt pewnej ilości gazu przez ten kraj. Wtedy Kijów miałby zapewnione środki na funkcjonowanie oraz energię.
Torrey Taussig, dyrektor ds. badań stosunków transatlantyckich z Harvard University jest zdania, że chociaż ważna jest odbudowa przez USA więzi z Niemcami i unikanie tworzenia dodatkowych pęknięć w stosunkach transatlantyckich, „ważniejsza jest jedność transatlantycka wobec polityki Rosji” i długoterminowe rozwiązanie dla zdywersyfikowanych dostaw energii do Europy „z dala od rosyjskich źródeł i paliw kopalnych”.
Głosowanie w Kongresie USA w sprawie sankcji
Przywódca większości w Senacie Chuck Schumer zgodził się przeprowadzić do połowy stycznia głosowanie w sprawie ewentualnego nałożenia sankcji na firmy stojące za gazociągiem Nord Stream 2. By projekt ustawy senatora Cruza został przyjęty potrzebne jest poparcie 60 senatorów. Republikanie mają 50 przedstawicieli. Tyle samo senatorów (plus głos rozstrzygający wiceprezydent) mają Demokraci.
Jednak, czy sankcje wystarczą, by powstrzymać uruchomienie już gotowego gazociągu?
21 lipca 2021 r. Niemcy i USA ogłosiły porozumienie, które miało pozwolić na dokończenie budowy Nord Stream 2. We wspólnym oświadczeniu oba kraje wyraziły determinację, by „pociągnąć Rosję do odpowiedzialności za agresję i złośliwe działania poprzez zwiększanie kosztów za pomocą sankcji i innych narzędzi”. Berlin i Waszyngton zobowiązały się również zainwestować w ukraińską infrastrukturę „zielonej energii” z funduszem w wysokości co najmniej miliarda dolarów i miały dążyć do zapewnienia dalszego przepływu rosyjskiego gazu przez Ukrainę po 2024 r., gdy przestanie obowiązywać umowa w tej sprawie. Porozumienie ogłoszono po wizycie kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Waszyngtonie w dniu 15 lipca 2021 r.
Wcześniej, 19 maja Stany Zjednoczone zniosły sankcje wobec niemieckiej spółki Nord Stream AG oraz jej prezesa Matthiasa Warniga, by poprawić relacje z Berlinem i pozyskać sympatię Rosji dla amerykańskich planów na Indo-Pacyfiku.
Nie wydaje się, by obecna ekipa Białego Domu zdecydowała się na zmianę podejścia wobec Rosji, chyba że zaszłyby niezwykłe okoliczności np. faktycznie okazało się, że to Rosjanie stoją za tajemniczymi schorzeniami amerykańskich dyplomatów (tzw. syndrom hawański).
Agnieszka Stelmach