7 listopada 1918 roku, pod wsią Tumady-Baszewa na dalekim Uralu, skrzyżowali szable i bagnety żołnierze dwóch polskich formacji wojskowych, walczących po przeciwnych stronach rosyjskiej wojny domowej.
Dowodzony przez pułkownika Kazimierza Rumszę 1 Pułk im. Tadeusza Kościuszki, występujący u boku „białego” generała Władimira Kappela, dał srogiego łupnia wysługującemu się bolszewikom Mazowieckiemu Pułkowi Ułanów.
Wesprzyj nas już teraz!
Owo bratobójcze starcie stanowiło zapowiedź konfliktu, który wciągnie w swą orbitę nie tylko izolowane grupy Polaków na obczyźnie, ale przez długie dziesięciolecia, aż do czasów nam współczesnych, będzie ważył na losach naszego państwa i narodu. W bolszewickiej Rosji (nazwanej potem przez Aleksandra Sołżenicyna Antyrosją) organizujące się środowiska polskich epigonów Lenina stworzyły prawdziwie nową jakość kolaboracji z wrogiem, nie mającą odpowiednika w całych dziejach naszej państwowości.
Brudne sumienia i pęknięte serce
Problem wcześniejszej współpracy części Polaków z Rosją carską, jak i pozostałymi zaborczymi monarchiami, jest nie tylko drażliwy, ale i złożony.
Jak w każdej nacji, także i w naszej nie brakowało sprzedawczyków, również na najwyższych urzędach, gotowych przehandlować ojczyznę za worek dukatów (zob.: Stanisław August Poniatowski. Patron „elit” III RP, https://www.pch24.pl/stanislaw-august-poniatowski–patron-elit-iii-rp,67901,komentarze.html). Trudny czas rozbiorów i zaborów sprzyjał uaktywnieniu się takich kreatur. Wcale pokaźny był ówczesny zastęp gnących się w ukłonach polityków, kornych urzędników, nadgorliwych policjantów, wrednych szpicli. Eustachy hrabia Tyszkiewicz z goryczą opisywał reakcję jakże wielu rodaków na traktaty rozbiorowe:
„Jakież wówczas było zachowanie się bogatszej szlachty? Bawiono się i hulano jak za dobrych czasów! Znaczniejszych panów na Litwie osypywano orderami i rangami […]; wiwatowano więc na cześć imienia imperatorowej, i daj Boże, żebym się mylił w zdaniu mojem, ale mam powody mniemać, że większa liczba magnatów uważała przejście pod berło rosyjskie za wybawienie od uszczerbku majątkowego […].”
Tyszkiewicz zaświadczył, że takie zachowania i postawy nie były wcale domeną samej tylko magnaterii:
„Gubernatorowie rosyjscy również świetne dawali u siebie przyjęcia i zabawy dla ludu w dniach uroczystych. Tak na przykład w Mińsku w dniu wykonywania przysięgi na wierność i poddaństwo cesarzowej Katarzynie […] było uroczyste Te Deum, i wielkie, urządzone kosztem nowego rządu bale, zabawy i publiczne traktamenta ludu […]. Władze miały tam wówczas już licznie zjednaną sobie partyę szlachty, przywykłej i wprawionej na dworach pańskich do pieczeniarstwa i niskich pochlebstw. […] Na balu damy otoczyły jenerała dowodzącego wojskiem w Mińsku, śpiewając:
– Łączcie, łączcie przyjacielskie dłonie.
Pan jenerał Arseniew, serc naszych kochanie!”
Takie i podobne sceny były dla rzetelnych Polaków bodaj jeszcze bardziej bolesne i upokarzające, niż brutalna przemoc okazywana przez zewnętrznego wroga. Czas niewoli wydawał się bezdenną otchłanią, czarną nocą bez nadziei świtu:
„Prawdziwi patryoci patrząc na to płakali na ustroniu […], żyli wspomnieniami, i ubolewali nad smutnym losem narodu, przeklinając imiona tych, z których zdarto maskę zdrajców zaprzedanych […]. Na świadectwo ówczesnych uczuć wiernych ojczyźnie obywateli, dosyć jest wspomnieć, że Maryanna z Galimskich Tyszkiewiczowa, starościna wielatycka, wiekiem i niezdrowiem osłabiona, gdy przeczytano jej ukaz cesarzowej […], że województwo mińskie wciela się na zawsze do Rosyi, ze zbytecznego płaczu wpadła w konwulsye i skonała”.
Niełatwe wybory trudnych czasów
Z drugiej strony bywało, że Polacy wchodzili w układy z zaborcami, kierując się jak najlepszymi intencjami.
Tak było w roku 1815, gdy na gruzach napoleońskiej „Zjednoczonej Europy” wyrosło Królestwo Polskie – państwo niesuwerenne, bo trwale związane z imperium rosyjskim osobą władcy, tym niemniej posiadające polskie wojsko, urzędy, szkolnictwo, własny Sejm, konstytucję i monetę. Przez półtorej dekady administracja i generalicja Kongresówki dokładały wszelkich starań, by ocalić ów twór, rozumiejąc, że w bieżącej sytuacji nie można zyskać nic lepszego; że zdobyta autonomia daje szansę przetrwania, i to z niezgorszym potencjałem, tych niełatwych czasów.
Twórcą Królestwa Polskiego był car Rosji – Aleksander I Romanow. Ówczesne masowe manifestacje Polaków na jego cześć są dziś skwapliwie przemilczane przez speców od kosmetyki historycznej, wytrwale pudrujących nasze dzieje. Jednakowoż wypada podkreślić, że tamte erupcje wdzięczności nie miały nic wspólnego ze zdradzieckim serwilizmem. Było to uznanie pokonanych dla rycerskiego wroga, który po zwycięstwie nad korsykańskim Małym Kapralem mógł wdeptać jego polskich sojuszników w ziemię – a zamiast tego dał im więcej, niż ktokolwiek oczekiwał.
Obrońcy suwerenności Królestwa Polskiego musieli chronić ją nie tylko przed zakusami rosyjskich szowinistów na petersburskim dworze. Groźni okazali się rodzimi gorącogłowi (a więc podatni na manipulację) zapaleńcy – hołdujący modnym ideom rewolucyjnym, gotowi „mierzyć siły na zamiary”, posłuszni woli romantycznych poetów, podniecających się (z bezpiecznej odległości) wizją strumieni polskiej krwi, jaka miała popłynąć za wolność ludów. Ostatecznie o losach Kongresówki rozstrzygnęły w Noc Listopadową ciosy kolb i bagnetów, od których ginęli starzy polscy generałowie, czcigodni weterani niepodległościowych zmagań, próbujący powstrzymać sprowokowany przez radykałów marsz ku klęsce.
W następnych dziesięcioleciach, po zmiażdżeniu zrywu zapoczątkowanego Powstaniem Listopadowym, Polacy w zaborze rosyjskim musieli żyć w zdecydowanie odmiennych, bez porównania trudniejszych warunkach. Chętni do wojaczki nie mogli już realizować swego powołania w polskim wojsku. Nosili mundury armii zaborczej. A jednak czy ktoś postawi zarzut zaprzaństwa Trauguttowi bądź Haukemu-Bosakowi, a pół wieku później Dowborowi-Muśnickiemu, Żeligowskiemu, Andersowi, Bołtuciowi, Bokszczaninowi, Kobyłeckiemu i rzeszy innych Polaków, służących zawodowo w armii rosyjskiej, podobnie jak Hallerowi czy Rozwadowskiemu zdobywającym kwalifikacje w siłach zbrojnych Austro-Węgier? Wszyscy oni, kiedy wybiła godzina czynu, na Ojczyzny zew karnie stanęli w szeregu jej obrońców.
Nikt, poza zacietrzewionymi fanatykami, nie odmówi też dobrej woli inicjatywom politycznym w rodzaju poselskich Kół Polskich, działających w Sejmie Pruskim, austriackiej Radzie Państwa, niemieckim Reichstagu, wreszcie rosyjskiej Dumie. Osoby zaangażowane w te przedsięwzięcia tworzyły jeszcze jeden front walki o prawa Polaków, prowadzonej dostępnymi metodami.
Biesy
Rewolucyjne wstrząsy w roku 1917 w Rosji doprowadziły do obalenia monarchii i ogłoszenia ustroju demokratycznego, którego niedomagania w warunkach wojny i kryzysu otworzyły drogę do dyktatorskiej władzy skrajnej lewicy – bolszewików.
Na usługach nowego reżimu znalazła się chmara międzynarodowych rewolucjonistów – Żydów, Niemców, Łotyszy, Węgrów, wreszcie Polaków. Liczbę tych ostatnich czerwoni dziejopisowie szacowali na przeszło 100.000, co zapewne było dużą przesadą. Tym niemniej „postępowa” retoryka bolszewików i ich nawoływania do „walki z reakcją” trafiały do licznych polskich lewicowców, przede wszystkim do sympatyków Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy oraz Polskiej Partii Socjalistycznej – Lewicy (w grudniu 1918 roku obie te partie połączyły się w Komunistyczną Partię Robotniczą Polski).
Najbardziej znaną postacią tego środowiska był Feliks Dzierżyński – działacz SDKPiL, weteran walki z caratem, poeta, miłośnik muzyki Moniuszki i Chopina. Dawniej, gdy za rewolucyjne knowania słudzy cara trzymali go w tiurmie, Dzierżyński pisał wzruszająco o swoim „niepohamowanym pragnieniu swobody i pełnego życia, tęsknocie za pięknem, za sprawiedliwością”. Jego współtowarzysze tytułowali go „wielkim wychowawcą mas”, „pedagogiem i znawcą duszy dziecka”, zachwycali się jego „złotym sercem”.
Bolszewicy po przejęciu władzy powierzyli Dzierżyńskiemu dowództwo złowrogiej służby bezpieczeństwa – Czeki (WCzK). Zyskał wtedy nowe przydomki – wielbiciele mówili o Żelaznym Feliksie, Mieczu Rewolucji, Wiecznym Płomieniu Rewolucji. Lud prosty znał dosadniejsze określenia – Krwawy Feliks, Krwawy Pies Rewolucji, Czerwony Kat. Profesor Marian Zdziechowski przytoczył wstrząsające relacje o zbrodniach podwładnych Żelaznego Feliksa:
„W piwnicach kijowskich czerezwyczajek poziom podłóg podniósł się o kilka cali od zaschłej krwi i zaschłych mózgów, wszędzie trupy ze śladami tortur – bez rąk, nóg, bez oczu, bez nosów i uszu; kłute rany na całem ciele. W innem miejscu znaleziono kilka trupów bez żadnych śladów śmierci gwałtownej, po zbadaniu okazało się, że byli żywcem pogrzebani, którzy, usiłując odetchnąć, połykali ziemię. [….] W Woroneżu wsadzano do beczki z gwoździami, beczki te taczano. W Charkowie […] skalpowano ręce; nazywało się to zdejmowaniem rękawiczek z rąk. W Połtawie i Kremieńczugu sadzano na pale (zwłaszcza popów). W Jekaterynosławiu krzyżowano lub kamienowano. W guberni orłowskiej zimą rozbierano do naga i oblewano wodą, aż skazaniec przeistaczał się w słup lodu. W Odessie oficerów kładziono na deskach, mocno do nich przywiązywano i powoli wsadzano do pieców rozżarzonych, albo rozrywano ciała na dwie połowy kołami pionowych wind, i wrzucano też do kipiących kotłów […].”
Taki los siepacze Dzierżyńskiego oferowali nie tylko Rosjanom opierającym się bolszewizmowi – również wszystkim narodom, jakie miały znaleźć się na drodze rewolucyjnego pochodu, także Polakom.
Janczarowie rewolucji
Polscy lewicowcy wzięli aktywny udział w rewolucyjnym podboju Rosji. Wielu służyło w Czeka, czerwonogwardyjskich bojówkach, wreszcie w Armii Czerwonej.
Rychło stanęli przeciw rodakom-niepodległościowcom, uczestnicząc w próbach podporządkowania bolszewikom polskich oddziałów wojskowych, powołanych za zgodą dawnych władz Rosji do walki z Niemcami. „Czerwoni” agitatorzy zdołali przejąć kontrolę nad stacjonującym w Biełgorodzie pułkiem zapasowym Dywizji Strzelców Polskich. Bolszewicy nadali mu nazwę: 1 Polski Rewolucyjny Pułk. Żołnierze tej jednostki walczyli przeciw „białym” Rosjanom, kiedy jednak odmówili wymarszu przeciw Ukraińcom, zwierzchnicy rozbroili pułk i zamordowali jego dowódcę.
W Witebsku polski oddział Gwardii Czerwonej wziął udział w napaści na stacjonujący w mieście dywizjon artylerii ciężkiej I Korpusu Polskiego. Witebscy czerwonogwardziści występowali potem jako Polski Rewolucyjny Dywizjon Artylerii Ciężkiej im. 1 Stycznia.
W Mińsku aktywiści SDKPiL, PPS-Lewicy, a nawet programowo niepodległościowej PPS próbowali wspólnie sformować Polski Batalion Rewolucyjny. W Borysoglebsku utworzono szwadron ułanów, w Saratowie oddział piechoty, w Moskwie 3 Polski Rewolucyjny Pułk Lubelski.
Aktywną formacją był Rewolucyjny Czerwony Pułk Warszawski – w kwietniu 1918 r. tłumił wystąpienia anarchistów w Moskwie, w lipcu powstanie eserowców w Jarosławiu, następnie wziął udział w walkach przeciw Armii Ochotniczej generała Antona Denikina. Z kolei Mazowiecki Pułk Ułanów skierowano na Ural, gdzie odebrał bolesne cięgi od polskich żołnierzy pułkownika Rumszy.
Przeciw Rzeczypospolitej
Największą jednostką wojskową polskich sympatyków bolszewizmu była Zachodnia Dywizja Strzelców.
Jej żołnierze bili się początkowo z oddziałami Denikina na południu Rosji, następnie (od lutego 1919 roku) walczyli przeciw Wojsku Polskiemu, m.in. w bojach o Lidę, Baranowicze i Wilno. Z powodu poniesionych strat Dywizję uzupełniono żołnierzami narodowości rosyjskiej, ukraińskiej i białoruskiej; w czerwcu 1919 roku została przemianowana na 52 Dywizję Strzelców Armii Czerwonej, tracąc swą narodową odrębność.
W lipcu 1920 r. w zdobytym przez bolszewików Białymstoku powołano Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (TKRP), utworzony z działaczy komunistycznych narodowości polskiej bądź Żydów pochodzących z ziem polskich (m.in.: Feliks Dzierżyński, Juliusz Marchlewski, Juliusz Hanecki, Feliks Kon, Stanisław Bobiński, Józef Unszlicht). Mieli oni objąć rządy nad Polską, po podbiciu jej przez Armię Czerwoną. TKRP wystąpił z inicjatywą powołania 1 Polskiej Armii Czerwonej, ale w szeregi tego tworu zgłosiło się ledwie 176 ochotników. Klęska wojsk bolszewickich w operacji warszawskiej w sierpniu 1920 roku przesądziła o losach tej inicjatywy, której autorzy pospiesznie ewakuowali się na wschód.
Jednakże mniej widowiskowa, krecia robota czerwonych wywrotowców, tu i ówdzie trafiała na podatny grunt. W następnych latach komunistyczne jaczejki (komórki) prowadziły aktywną działalność terrorystyczną i dywersyjną przeciw państwu polskiemu, starając się pozyskać nowych zwolenników, przygotowując grunt pod podbój własnej ojczyzny.
Niegodni miana Polaków
Konsolidacja polskich środowisk rewolucyjnych, jaka dokonała się po przewrocie bolszewickim w Rosji na jesieni 1917 roku, okazała się niesłychanie niebezpieczna dla odradzającej się Rzeczypospolitej.
Było coś, co odróżniało owo grono od dawnych targowiczan bądź innych zdrajców na usługach monarchii zaborczych. Tamci na ogół kierowali się doraźną korzyścią osobistą. Tymczasem rodzimi janczarzy rewolucji światowej byli złączeni z potencjalnym nowym zaborcą – rozrastającym się imperium sowieckim – trwałymi więzami ideologicznymi.
Odporność na upływ czasu, jakim odznaczało się to powinowactwo duchowe musi zadziwiać, podobnie jak wyrozumiałość okazywana zaprzańcom przez ogromną część rodaków. Nawet dziś, gdy powszechna jest wiedza o zbrodniach sługusów Antyrosji, w naszym kraju dawni funkcjonariusze komunistyczni traktowani są jako pełnoprawni obywatele, przyjmuje się ich z atencją w mediach, cieszą się poparciem niemałej części wyborców.
Może więc warto przypomnieć odezwę pogromcy „czerwonych ułanów mazowieckich”, pułkownika Kazimierza Rumszy, który tocząc swój bój o Polskę na odległym uralsko-sybirskim froncie, zwrócił się do swych żołnierzy słowami:
Po stronie przeciwnej, z którą walkę prowadzimy, znajdują się i Polacy, których wyście niewątpliwie z boju spotkali, u których nawet znaleźliście […] Orły Polskie z napisem na tarczy: „Ku chwale Ojczyzny”. Ci Polacy, […] którzy parę miesięcy temu powiedzieli na Orła Białego: „Precz z tą białą gęsią”, a na brygadę Hallera, tę, która mieściła w sobie najlepszych synów Ojczyzny […]: „Precz z tłumem burżui” – czyż godni są nazwy Polaka? Nie! Na równi stawić ich należy z tymi, którzy naruszają całość granic Jasnej Rzeczypospolitej.
Andrzej Solak
***
Zapraszamy na wyjątkową debatę: Rosja Putina fałszywą nadzieją dla chrześcijaństwa
W debacie wezmą udział:
prof. Andrzej Nowak,
prof. Mieczysław Ryba,
prof. Henryk Głębocki,
red. Grzegorz Górny,
red. Piotr Doerre.
Prowadzenie red. Łukasz Karpiel.
Termin:
21 stycznia 2020 roku, godz. 18.30 – 21.30
Miejsce:
Centrum Prasowe Foksal, Dom Dziennikarza
Warszawa, ul. Foksal 3/5, Sala A
WSTĘP WOLNY!!!
Polecamy również nasz e-tygodnik. Aby go pobrać należy kliknąć TUTAJ.