Władze Nowej Zelandii zagroziły prorodzinnej organizacji charytatywnej, że ze względu na publicznie zadeklarowane poparcie dla tradycyjnego małżeństwa utraci status organizacji pożytku publicznego. Groźbę wystosowano niedługo po przyjęciu przez nowozelandzki parlament ustawy zmieniającej definicję małżeństwa, w celu określania tą nazwą także sodomicznych związków zawieranych przez dewiantów seksualnych.
Nowozelandzka organizacja dobroczynna Family First NZ (Rodzina przede wszystkim), została poinformowana, że utraci status organizacji użyteczności publicznej jeśli nie cofnie swego publicznego poparcia dla małżeństwa jako opartego na miłości związku jednego mężczyzny i jednej kobiety zawieranego z intencją zrodzenia i wychowania potomstwa. Organizacja dostała czas na podporządkowanie się wezwaniu do końca miesiąca.
Wesprzyj nas już teraz!
Motywując swoją decyzję, podległa nowozelandzkiemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych komisja ds. dobroczynności twierdzi, że powodem jej działania jest przyjęcie przez Family First wyłącznie „politycznego” stanowiska w sprawie małżeństwa, które jej zdaniem nie jest działaniem na rzecz użyteczności publicznej. W wydanym oświadczeniu komisja napisała, że głównym celem Family First była „promocja punktu widzenia na temat życia rodzinnego, w celu politycznym, zaś punkty widzenia nie są działaniem o charakterze pożytku publicznego, co wynika z przepisów prawa”.
Przedstawiciele organizacji twierdzą, że jest to działanie czysto polityczne, mające na celu uciszenie głosów, które domagają się „zachowania tradycyjnego rozumienia struktury rodziny” i uciszenie tych, którzy nie zgadzają się z „dominującą obecnie kulturą poprawności politycznej”. – Kraj jest w tarapatach, kiedy organizację otwarcie broniącą rodziny, publikującą badania i przeprowadzającą konferencje na temat tradycyjnych wartości rodzinnych uznaje się za nie mającą statusu pożytku publicznego, i którą w interesie publicznym należy ukarać. Wydaje się, że niemal nielegalne jest posiadanie swego punktu widzenia – powiedział z ironią Bob McCoskrie, dyrektor Family First NZ.
Znamienne, że w obronie organizacji Family First NZ stanęła Denise Roche z Nowozelandzkiej Partii Zielonych, której członkowie głosowali na rzecz tzw. „małżeństw jednopłciowych”. Jej zdaniem restrykcje oparte na stanowisku jaki podmiot zajmuje w danej sprawie lub poglądach odnoszących się do kwestii społecznych jest zagrożeniem dla demokracji i nie powinno być tolerowane. Podobnie uważa Bob McCoskrie, dla którego jest to „bardzo upolityczniona decyzja, będąca ponurym dowodem na to, że grupy, które myślą wbrew dominującym, zgodnym z poprawnością polityczną poglądom, będą celem działań koncentrujących się na ich uciszaniu”.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w ogłoszonym w marcu przez kanadyjski The Fraser Institute rankingu wolności Nowa Zelandia znalazła się na pierwszym miejscu. Jednym ze wskaźników branych pod uwagę przy opracowywaniu indeksu było m.in. poszanowanie wolności osobistej w takich wymiarach życia społecznego, jak nadużycia ze strony rządu czy też ograniczenia wolności słowa i naruszenia prawa własności.
Miejmy nadzieję, że następna edycja rankingu pokaże czy jest to rzetelne opracowanie ukazujące rzeczywisty poziom swobód obywatelskich i wolności gospodarczej w poszczególnych krajach, czy też jest to jedno z narzędzi służących promocji państw najbardziej zdemoralizowanych i najdalej posuniętych w obyczajowej deprawacji. Zdecydowaną większość najwyższych miejsc w takich rankingach zajmują kraje, które zalegalizowały wszelkie możliwe patologie obyczajowe. Mechanizm manipulacji wydaje się więc prosty i polega na postawieniu odrażających, sprzecznych z naturą praktyk w pozytywnym kontekście aksjologicznym (wolność jest ze swej istoty czymś bardzo pozytywnym).
Krzysztof Warecki, Christian Post