Nowe prawo imigracyjne ogłoszone przez Barracka Obamę ma stanowić ułatwienie dla rodziców imigrantów oraz dla osób, którzy przybyli do Stanów jako dzieci. Prawo to ustanawia priorytety dla grup, które mają zostać deportowane. Przede wszystkim deportacja ma dotknąć przestępców. Republikanie twierdzą, że reformy są zbyt liberalne i sprzeczne z wolą narodu.
Jeśli ogłoszone przez Obamę prawo ostatecznie wejdzie w życie, to powody do radości będą mieli rodzice obywateli i stałych rezydentów Stanów Zjednoczonych, którzy przebywają w kraju nielegalnie. Jeśli mieszkają oni w kraju od co najmniej pięciu lat, to dostaną możliwość pobytu w kraju przez kolejne trzy lata o pod warunkiem m.in. zapłacenia zaległych podatków.
Wesprzyj nas już teraz!
Ujawniony przez Barracka Obamę nowy plan imigracyjny wywoływał liczne kontrowersje ze strony Republikanów. Kongresmen John Boehner stwierdził, że reformy Obamy cementują bezprawie i podważają wiarygodność państwa. Polityk oskarżył także amerykańskiego prezydenta o łamanie woli narodu.
Kolejną grupą, która dostanie zezwolenie na pobyt będą osoby, które przybyły na teren Stanów Zjednoczonych jeszcze jako dzieci. Do tej pory pozwolenie na pozostanie na terytorium kraju dotyczyło osób poniżej 30 lat. Teraz jednak ten limit ma zostać zniesiony – informują Jim Acosta i Stephen Collinson na łamach portalu edition.cnn.com.
Z drugiej strony program Obamy nie zakłada bezwarunkowej amnestii, lecz raczej ustalenie priorytetów przy deportacji. Deklarowanym przez amerykańskiego prezydenta celem jest natychmiastowa deportacja przestępców i złagodzenie kryteriów wobec osób nie spełniających wymogów formalnych, ale nie stanowiących zagrożenia. Uszczelnione mają też zostać granice, by zapobiec przedostawaniu się kolejnych nielegalnych imigrantów na teren USA.
– Będziemy ścigać przestępców, a nie rodziny. Kryminalistów, a nie dzieci. Członków gangu, a nie matki, które ciężko pracują na swoje dzieci – powiedział Obama. – Będziemy ustalać priorytety, podobnie jak to robi prawo każdego dnia – dodał.
Źródło: edition.cnn.com
Mjend