Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku Ministerstwo Obrony Narodowej podpisze w ramach programu Homar kontrakt z Polską Grupą Zbrojeniową na dostawy rakiet ziemia-ziemia o zasięgu 300 km. Nowy sprzęt zastąpi pochodzący jeszcze z czasów Układu Warszawskiego system Scud, a jego możliwości mają być porównywalne m.in. do rosyjskich Iskanderów.
Antoni Macierewicz zapowiedział, że Homar to jeden z najważniejszych programów modernizujących polską armię. Plany zakładają podpisanie kontraktu z PGZ, m.in. na budowę wyrzutni rakiet o wartości kilkuset milionów zł za sztukę.
Wesprzyj nas już teraz!
Najprawdopodobniej wzorem dla nowej broni w polskiej armii będzie system HIMARS (High Mobility Artilery Rocket System) produkowany przez koncern Lockheed Martin. Korzystają z niego od wielu lat wojska polskich sojuszników z NATO. Wyrzutnie HIMARS wyposażone w pociski różnego kalibru instalowane są na specjalnych ciężarówkach, co umożliwia ich szybkie przemieszczanie.
– Jeśli wybierzemy zestawy rakietowe Lockheeda, to kupimy broń w pełni dojrzałą, gotową do użycia, łatwą do przeniesienia na polskie warunki. Do tego dostosowaną do amerykańskiego, militarnego i specjalnie zabezpieczonego systemu naprowadzania GPS – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Adam Maciejewski, ekspert pisma „Wojsko i Technika”.
Problem może stanowić to, że Stany Zjednoczone nie mają już w NATO monopolu na rakiety do zwalczania celów lądowych. – Ogromne postępy w dziedzinie rozwoju rakiet ziemia-ziemia zrobiła zainteresowana polskim rynkiem m.in. Turcja, a zwłaszcza technologiczne spółki z Izraela – zaznacza cytowany przez „Rz” Michał Likowski, redaktor naczelny „Raportu WTO”.
Izraelskie systemy są znacznie tańsze od amerykańskich. Oprócz tego tamtejsze koncerny zbrojeniowe obiecują długofalową współpracę oraz możliwości rozszerzenia produkcji o uzbrojenie oferowane potem na rynkach trzecich. – Jest to kluczowa sprawa, gdy chce się rozwijać licencyjną produkcję. Nie trzeba przy pozyskiwaniu technologii pokonywać wyjątkowo restrykcyjnych w USA barier chroniących najnowocześniejsze konstrukcje – mówi Likowski.
Innego zdania jest z kolei Adam Maciejewski. – Cena lądowej tarczy zależy od liczby i rodzaju zamówionych pocisków – podkreśla. Uważa on, że systemy proponowane przez izraelskie koncerny zbrojeniowe mogą być niedostosowane do pozostałych sprzętów używanych w polskiej armii oraz do polskich warunków atmosferycznych i topograficznych. – HIMARS to sprawdzony standard – konkluduje.
Według planów MON pierwsza dostawa nowego sprzętu wyprodukowanego przez Polską Grupę Zbrojeniową nastąpi za dwa lata.
Źródło: „Rzeczpospolita”
TK