Dzisiaj

Od ponad dekady konserwatyści toczą dysputy na temat przyszłości własnej ideologii. Wraz z tymi dyskusjami pojawiają się nowe koncepcje polityczne. Tak, jak w przeszłości myśl konserwatywna nigdy nie była jednorodna i obejmowała wiele nurtów, nawiązując do tradycji różnych krajów, tak i teraz ci, którzy uważają się za jej przedstawicieli, snują różne wizje realizacji aspiracji ludzkich w ramach określonych systemów prawa i organizacji państwa. Ożywioną dyskusję na ten temat toczą  także Brytyjczycy.

 

Noel O’Sullivan w opracowaniu naukowym Postface. Has Conservatism a Future?, które ukazało się w 2023 roku na łamach Revue Française de Civilisation Britannique pyta, czy konserwatyzm w ogóle ma przyszłość?

Wesprzyj nas już teraz!

Debata na ten temat wraca co jakiś czas po zakończeniu zimnej wojny, a na wyróżnienie zasługują książki Johna Graya i Davida Willettsa, E. H. H. Greena i ukazujące się w ostatnich latach w głównych mediach liczne artykuły analizujące obecny stan konserwatyzmu na Wyspach Brytyjskich. Zdaniem jego krytyków, utracił on wyraźną pierwotną tożsamość z powodu ostatecznego zniszczenia tradycyjnych wartości, w szczególności podczas tak zwanej pandemii covidowej. Promocja kultury strachu, mająca na celu usprawiedliwienie „nieludzkich lockdownów”, sprowadzających się do „masowego aresztu domowego ludności”, przekształciły kraj poprzez „nieustanną eskalację terroru”.

Nacisk tradycyjnego konserwatyzmu na indywidualną odpowiedzialność został poświęcony na rzecz poczucia wspólnotowej tożsamości. Krytycy rządzącej do niedawna Partii Konserwatywnej podkreślają, że poświęcono wartości, by ratować niewydolną Narodową Służbę Zdrowia. „Osłabiono duchowo populację”, która stała się podatna na niekończące się manipulacje polityczne ze strony władzy wykonawczej.

W wyniku polityki lockdownów nastąpiła zmiana kultury politycznej. Jeden z autorów krytycznego komentarza w „Daily Telegraph” z 31 maja 2022 roku zwrócił uwagę, że koniec czasów konserwatyzmu nastąpił wskutek przyjęcia „trzech nikczemnych mitów”, które skazują Wielką Brytanię na „wieczną przeciętność”. Pierwszym mitem było przyjęcie fatalistycznego poglądu głoszącego, że starzejące się społeczeństwo nieuchronnie zwiastuje stale rosnące państwo opiekuńcze”. Zignorowano bowiem fakt, że wiele osób starszych jest w stanie kontynuować pracę i pozostać niezależnymi. Poza tym władza nie próbuje zreformować niewydolnej służby zdrowia. Drugim mitem było przyjęcie założenia, że stale rosnące uprawnienia państwa można sfinansować poprzez opodatkowanie bogatych. Trzeci mit, który jest „potencjalnie najbardziej niebezpieczny”, to założenie, że wyzwania stojące przed społeczeństwami zachodnimi „są tak ogromne i złożone, że mogą one być rozwiązane poprzez poświęcenie jednostek i interwencję państwa”.

Autorzy akademiccy zwracają uwagę na kwestię stopniowego podważania jednego z najbardziej fundamentalnych założeń, na którym opierali się konserwatywni myśliciele od pokoleń, to jest na podważaniu szacunku do tradycji.

Nie udała się próba połączenia thatcheryzmu z wartościami wiktoriańskimi. Postuluje się więc odtworzenie angielskiego racjonalnego szacunku dla konstytucji.

Edmund Neill (Conservatism) argumentuje, że potrzebne jest przyjęcie inkluzywnej definicji tej ideologii. Autor odwołując się do schematu Freedena, przypomina o dwóch podstawowych konserwatywnych koncepcjach: zobowiązaniu do ostrożnego zarządzania zmianami historycznymi (tylko taka zmiana zgadza się z tradycją, która z kolei jest często identyfikowana jako ucieleśnienie „naturalnego” lub „organicznego” porządku społecznego) i nacisku na niezwykle ograniczoną moc ludzkiej woli do tworzenia instytucji społecznych oraz politycznych. Do tych koncepcji dochodzą kwestie wolności i racjonalności.

Neill badając rozwój konserwatyzmu na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci w Wielkiej Brytanii, Francji i Stanach Zjednoczonych, zwrócił uwagę na ewolucję tej myśli od lat 60. zeszłego wieku do chwili obecnej. Kryzys naftowy i wojna arabsko-izraelska z 1973 r. przyczyniły się nie tylko do wzrostu inflacji i bezrobocia w większości gospodarek zachodnich. Spadający wzrost gospodarczy zagroził możliwościom realizacji zobowiązań powojennych państw opiekuńczych. „Rządowe manipulacje podażą pieniądza nie gwarantowały już, że rządy będą w stanie kontrolować inflację i bezrobocie w każdej sytuacji, jak zakładał Keynes. Kolejnym wyzwaniem, z którym musieli zmierzyć się konserwatyści, było nadejście młodszego, stosunkowo zamożnego i wykształconego pokolenia, wrogiego tradycyjnym hierarchiom i instytucjom. Najważniejszą z ich postępowych wartości były żądania większej indywidualnej wolności, zwłaszcza w sferze płci i seksualności, większej równości kobiet, równości rasowej i likwidacji broni jądrowej” – zaznaczył Neill.

Konserwatyści w różny sposób radzili sobie z nowymi wyzwaniami. Narodziła się „nowa prawica” i ich reakcja na nią, co tylko skomplikowało sprawy. „Nowa prawica” nie jest jednorodnym zbiorem doktryn, czasami nawet zawiera rozbieżne i potencjalnie sprzeczne stanowiska. Na jednym krańcu byli zmagający się z permisywnym społeczeństwem. Na drugim znajdowali się walczący o liberalizację rynku i ograniczenie powojennego państwa opiekuńczego. Argumentowali, że było ono niemoralne, bo podważało osobistą odpowiedzialność. Prowadziło także do zmniejszenia produktywności i towarzyszyła mu polityka monetarna, która napędzała inflację.

Neill opisuje czołowych przedstawicieli różnych nurtów myśli „nowej prawicy”, w tym Roberta Nozicka, Miltona Friedmana, Lorda Coleraine’a, F. A. Hayeka i amerykańskiego ewangelistę Jerry’ego Falwella. Wskazuje na różnice między „nową prawicą” w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, gdzie skupiono się na walce z komunizmem i społeczeństwem permisywnym oraz kwestiach rasowych.

Autor uznał politykę Margaret Thatcher – skierowaną do niższej klasy średniej i związkowej klasy robotniczej w Wielkiej Brytanii – za populistyczną i antyelitarną w większym stopniu niż prowadzona w USA.

Drugim wyzwaniem dla konserwatyzmu miał być „tradycjonalizm”, szczególnie wpływowy w Wielkiej Brytanii. Głównymi jego orędownikami byli: Maurice Cowling, John Casey, Edward Norman, Roger Scruton i Peregrine Worsthorne. Walczyli oni z upadkiem tradycyjnych wartości moralnych spowodowanych przez sam liberalizm. Nie koncentrowali się tylko na promocji wolnego rynku oraz wartości indywidualistycznych. Worsthorne i inni uważali, że upadek tych ostatnich został przyspieszony przez thatcherowskie i reaganowskie wersje doktryny „nowej prawicy”. Według tych myślicieli, prawdziwym problemem, który prześladuje większość zwykłych ludzi w Wielkiej Brytanii nie jest „ani… państwo totalitarne, ani… Wielki Brat, ale [perspektywa], że zwykłym ludziom pozwoli się szaleć”. Tym, czym się martwiono to „przestępczość, przemoc, nieporządek w szkołach, rozwiązłość, lenistwo, pornografia, chuligaństwo piłkarskie, wandalizm i terroryzm miejski”.

Tradycyjny konserwatyzm brytyjski, kładący nacisk na rodzaj organicznego, kulturalnego i moralnie motywowanego społeczeństwa, miał nie przemawiać do wielu zwykłych ludzi.

Potem pojawiła się „post-nowa prawica”, reprezentowana przez takich zwolenników jak David Willetts, John Gray i Jesse Norman. Ci przeciwstawili się ideom interwencjonistycznego, scentralizowanego rządu, promowanego także pod koniec sprawowania władzy przez Thatcher. Byłej premier zarzucano uleganie „powierzchownej filozofii społecznej i ekonomicznej, traktującej ludzi jako samolubne jednostki nastawione jedynie na maksymalizację własnej przyjemności”.

Również problematyczne okazało się poparcie dla rozwijania państwa opiekuńczego, skłanianie się ku rozdziałowi „Kościoła” od państwa i skupienie (przez neokonserwatystów) na kwestiach polityki zagranicznej zimnej wojny.

Narodził się „populistyczny konserwatyzm”, obecnie coraz ważniejszy w polityce europejskiej i amerykańskiej, który obraca się przeciwko elicie czy establishmentowi. Zamiast więc zaangażowania na rzecz konstytucjonalizmu i praworządności, przyjmuje się „personalistyczny” styl polityki. Towarzyszy temu założenie, iż „lud” zajmuje jednorodne stanowisko najlepiej wyrażone w woli populistycznego przywódcy, którego propozycje polityczne mają pierwszeństwo przed konstytucjonalizmem, praworządnością i instytucjami stowarzyszeń obywatelskich. Uważa się bowiem, że nie wymagają one żadnej innej legitymizacji, poza twierdzeniami populisty, że wyraża autentyczną „wolę ludu”.

Neill przypomina jednak, że istnieje „pozaludzki” porządek i od lat toczy się walka z koncepcjami „postępowymi”. Dlatego należy spodziewać się, że konserwatyzm nie zginie i przetrwa w praktyce.

Zdaniem Ferenca Horchera (A Political Philosophy of Conservatism: Prudence, Moderation and Tradition) – który utożsamia sedno konserwatyzmu z zapoczątkowaną przez Arystotelesa tradycją myślenia o praktycznej mądrości, a także z cnotą roztropności Cycerona – konserwatyzm przyszłości powinien być „realistyczny”. Ma uznawać autonomię polityki bez przyjmowania prymitywnego redukcjonizmu, który politykę identyfikuje po prostu jako władzę.

Autor akcentuje znaczenie instytucji organicznych, pośredniczących; instytucji, które mają do odegrania kluczową rolę, przeciwstawiając się rozwojowi tyranii. Horcher podkreśla kwestię walki o wolność i zachowanie zasad starego konserwatyzmu, a także przestrzeganie konstytucji.

Walka z „klasą biurokratyczną”

Część członków Partii Konserwatywnej po spektakularnej porażce w lipcowych wyborach zainicjowała dyskusję na temat tego, jak przywrócić Wielką Brytanię na właściwe tory konserwatyzmu, przygotowując się do objęcia władzy w przyszłej dekadzie. Czarnoskóra kandydatka na szefową ugrupowania, Kemi Badenoch napisała wstęp do zbiorowego opracowania pt. Conservatism in Crisis. Rise of the Bureaucratic Class. Wraz z grupą partyjnych kolegów zaczęła od opisania obecnego stanu rzeczy. W dalszej kolejności mają pojawiać się konkretne postulaty zmian.

Badenoch koncentruje się na atakowaniu „nowej klasy biurokratów” oraz na daleko idącej reorganizacji politycznej, która zachodzi w całym zachodnim świecie.

W niemal każdym kraju zyskuje na znaczeniu nowa „postępowa” ideologia. Opiera się na dwóch filarach: stałej interwencji w celu ochrony zmarginalizowanych, narażonych grup, w tym ochrony ludzi przed nimi samymi, a także na idei, że biurokraci podejmują lepsze decyzje niż jednostki, a nawet demokratyczne państwa narodowe.

Walka więc ma się koncentrować na obronie suwerennych państw narodowych i ograniczeniu roli rządów oraz przeciwstawianiu się rosnącej kontroli społecznej i ekonomicznej. Należy – zdaniem autorów opracowania – poradzić sobie z nową i rosnącą klasą biurokratyczną, która powstała w następstwie rewolucji menadżerskiej. Trzeba walczyć z omnipotencją prawa administracyjnego i zacieraniem różnicy między sektorem prywatnym a publicznym poprzez wdrażanie szeregu regulacji i standardów, jak np. raportowanie pozafinansowe ESG. Należy nie tylko walczyć z polityką DEI korporacji promujących ideologię gender, aborcję, ale także z uzurpacją klasy menadżerów i działów HR, które zbytnio kontrolują życie pracowników.

Agnieszka Stelmach

Nowe ścieżki konserwatyzmu (I). Stany Zjednoczone

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie