Naukowcy z uniwersytetów w Oksford i Reading wpadli na genialny pomysł – proponują nałożenie nowego podatku na słodkie napoje gazowane w wysokości 20 proc. ich wartości. Zdaniem uczonych, takie rozwiązanie zmniejszyłoby liczbę ludzi otyłych oraz narażonych na schorzenia serca i cukrzycę.
Naukowiec angażujący się w politykę finansową to jedno z najgorszych nieszczęść, ponieważ teoria i praktyka są niekiedy biegunowo od siebie odległe, szczególnie, gdy teoretyk ma niewiele do czynienia z praktyką i uważa, że świat jest kolejnym modelem, który można przewidzieć i zaplanować.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem angielskich naukowców, nowy podatek poskutkowałby spadkiem sprzedaży słodkich napojów gazowanych o 15 proc. i skłonił konsumentów do przestawienia się na kawę, herbatę, napoje dietetyczne, czy mleko. W artykule zamieszczonym w „British Medical Journal” stwierdzono, że podatek przyczyniłby się do zmniejszenia populacji otyłych na Wyspach Brytyjskich o 180 tys., zaś osób z nadwagą o 285 tys. Skutki byłyby najbardziej widoczne w grupie wiekowej 16-29 lat, która jest największym konsumentem gazowanych napojów. Badacze oszacowali wpływy z nowego podatku w wysokości 276 mln funtów rocznie. Pieniądze te zasiliłyby służbę zdrowia.
Krytycy proponowanych rozwiązań twierdzą z kolei, że podatek nie miałby większego wpływu na nadwagę i otyłość w grupie wiekowej 45-75 lat, w której spożycie napojów gazowych nie jest szczególnie duże, a plaga otyłości największa. Za lepsze rozwiązanie uważają zmniejszenie zawartości cukru w napojach gazowanych.
Ważniejsze jest jednak to, że propozycje nowego podatku po to, by dbać o zdrowie obywateli to kolejna odsłona socjalizmu. Polski rząd w ciągu ostatnich kilku lat znacząco podniósł akcyzę na wyroby tytoniowe. Jedynym efektem jest wzrost szarej strefy i zagrożenie stabilności rynku tytoniowego w Polsce. Permanentny skręt w lewo, jakiego dokonuje Europa, sprawi zapewne, że naukowcy z Oksfordu znajdą swych kontynuatorów. Skoro można było narzucić ograniczenie mocy odkurzaczy w całej UE, kwestią czasu pozostaje ustalenie diety przeciętnego Europejczyka. Nad spożyciem przepisanej, dziennej ilości kalorii będą czuwać specjalni urzędnicy-dietetycy, którzy surowo zakażą również palenia, a z czasem może i alkoholu, jako szkodliwych dla zdrowia. Historia powtarza się jako farsa.
Tomasz Tokarski