O prywatyzacji i prywatnej przedsiębiorczości na Białorusi oraz możliwościach wsparcia międzynarodowego dyskutowano na zainaugurowanym w poniedziałek seminarium zorganizowanym przez polski MSZ Fundację Solidarności Międzynarodowej, Giełdę Papierów Wartościowych i Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE).
Wśród gości oprócz opozycji białoruskiej znalazł się także unijny komisarz ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa Stefan Fuele. Nie zabrakło również przedstawicieli OECD, Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz Komisji Europejskiej. Przedstawiciele władz białoruskich średniego szczebla w większości się nie pojawili, co dla nikogo chyba nie było zaskoczeniem.
Wesprzyj nas już teraz!
Minister Radosław Sikorski jeszcze przed rozpoczęciem konferencji wyraził wobec dziennikarzy nadzieję, że Białorusini doczekają dnia, w którym wreszcie będą samemu stanowić o kształcie własnej polityki, w tym polityki gospodarczej. Wtedy, jak dodał, mogą liczyć na wsparcie Polski i Unii Europejskiej. Zaraz zaznaczył jednak, że oczywiście sami będą rządzić swoim krajem, ale muszą być do tego przygotowani. I temu ma służyć to seminarium. Według niego należy opracować rekomendacje sektorowe dla transformacji w tym kraju, choć to Białorusini muszą chcieć reform i muszą je sami przeprowadzić.
Minister odniósł się także do fatalnego stanu białoruskiej gospodarki. Przypomniał, że Białoruś zajmuje przedostatnie miejsce w rankingu wolności gospodarczej przygotowywanym przez Freedom House. Do tego należy dodać szalejącą drożyznę i brak inwestycji zagranicznych. Według niego panujący w tym kraju „kapitalizm państwowy” jest źródłem korupcji, marnotrawstwa i niewydajności. „Nowoczesne państwo nie może funkcjonować na tych samych zasadach jak kołchoz. Ręczne sterowanie gospodarką prędzej, czy później musi doprowadzić do poważnego kryzysu” – powiedział do zebranych gości Radosław Sikorski. Zaznaczył, że tylko wolność gospodarcza sprzyja rozwojowi państwa. To jednak zależy od wprowadzenia w kraju rządów prawa i ochrony własności. To zaś możliwe jest tylko w kraju demokratycznym.
Według białoruskiego opozycjonisty Anatola Labiedźki, kluczowymi sprawami są wypuszczenie na wolność więźniów politycznych, przeprowadzenie wolnych wyborów i modernizacja kraju. Uważa on, że wypracowanie strategii prywatyzacji to tylko część zadania, ważne jest też przekazanie jej obywatelom jego kraju.
Były wicepremier Leszek Balcerowicz wyraził takie zdanie, że nie ma demokracji bez kapitalizmu, zaś system panujący na Białorusi jest quasi-socjalistyczny. Stwierdził, że wszystkie niedemokratyczne kraje, które nie dokonały reform gospodarczych, osiągały złe wyniki. Według niego „socjalizm z natury jest zawsze zły, kapitalizmy bywają różne”. Zdaniem Balcerowicza kapitalizm może funkcjonować w połączeniu z systemem niedemokratycznym, jednak jest nieefektywny. Jako przykład podał przypadek Rosji, gdzie ukształtował się szczególny typ własności prywatnej zwany oligarchią. Jest tam grupa biznesmenów, których własność podlega szczególnej ochronie w przeciwieństwie do reszty społeczeństwa. Tymczasem według niego w demokratycznym kraju nie ma uprzywilejowanych grup przedsiębiorców. Jego zdaniem prywatyzacja jest fundamentalną reformą dla pozytywnych zmian w gospodarce.
Póki co mowa o prywatyzacji jest dzieleniem skóry na niedźwiedziu, bowiem prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka w swoim planowanym wystąpieniu najprawdopodobniej powściągliwie się do tego odniesie do jej przeprowadzenia. Jego rzecznik Paweł Liohki ujawnił, że w swoim przemówieniu białoruski przywódca będzie mówił o „niedopuszczalności zbyt liberalnego podejścia przy sprzedaży własności państwowej, o zdecydowanym odrzuceniu tzw. hurtowej prywatyzacji, a także o odpowiedzialnej i kompleksowej ochronie interesów prostych robotników i wszystkich zwykłych obywateli Białorusi podczas możliwej prywatyzacji przedsiębiorstw.” To w rzeczy samej pokazuje, że zablokowana może zostać każda prywatyzacja. Znając bowiem życie prezydent Łukaszenka niechętnie będzie się rozstawał ze swoimi wpływami na białoruskie przedsiębiorstwa i w tym celu będzie często sięgał po te argumenty.
Ciekawą kwestią jest też to, że w trakcie swojego wystąpienia minister Sikorski kilkakrotnie sugerował naprzemiennie to pomoc to z kolei podkreślał niezależność Białorusi. Być wynika to stąd, że Unia Europejska liczy na to, że Białoruś wyzwalając się spod wpływów Moskwy dostanie się pod wpływy Brukseli. I tym można tłumaczyć tego rodzaju seminaria. Opozycję białoruską chce się wykorzystać do tego, aby wprowadzać na Białorusi zmiany po myśli eurobiurokratów. Tu wykorzystuje się naszą polską gorliwość w krzewieniu idei demokracji. Białoruś jest więc między młotem a kowadłem. Biedni Białorusini uciekając ze szponów Łukaszenki wpadną wprost w łapska Brukseli. I zamienią jeden socjalizm na drugi…
I.Sz.
Źródło: www.forsal.pl, www.money.pl