Gender to już przeżytek – przynajmniej gdy chodzi o terminologię. Politycy promujący tęczową ideologię wolą teraz mówić o „seksualnej różnorodności”, ukrywając swoje prawdziwe intencje.
„Odkąd lewicowi politycy próbują wprowadzić do szkół ideologię gender, rodzice i organizacje prorodzinne występują przeciwko tym atakom na dzieci, rodzinę i wartości chrześcijańskie” – pisze na swoim blogu niemiecki, katolicki publicysta i działacz, Mathias von Gersdorff.
Wesprzyj nas już teraz!
„Jednym z dowodów na to, że te protesty są skuteczne, jest fakt, że lewicowe ideologiczne zamysły [politycy] opisują innymi słowami. Gender kojarzy się zbyt wielu z indoktrynacją, absurdem i lewicowo-zieloną ideologią. Wyrażenie ‘gender’ jest więc unikane, przede wszystkim przez polityków odpowiedzialnych za szkolnictwo. Magiczne słowo brzmi teraz różnorodność seksualna” – wyjaśnia.
Zdaniem publicysty termin „seksualna różnorodność” ma tę zaletę, że brzmi bardzo mętnie i stąd lepiej nadaje się do rozmaitych tekstów politycznych. Nikt przecież nie przeczy, że istnieje „seksualna różnorodność” – także chrześcijanie wiedzą, że to fakt, bo są przecież mężczyźni i kobiety.
„Nie można jednak dać się ogłupić: Kto mówi ‘seksualna różnorodność’, ten ma na myśli ‘gender’” – ostrzega Gersdorff.
Jak tłumaczy, pojęcie to ma w zamyśle jego zwolenników sugerować, że istnieją nie tylko mężczyźni i kobiety, ale że liczba tożsamości płciowych i orientacji seksualnych jest bliżej nieokreślona. „Biologię można tu spokojnie odłożyć na bok, bo istotne jest to, jak człowiek ocenia sam siebie: Jestem tym, za co się uważam. Inni muszą to akceptować, w razie potrzeby dzięki ustawom” – pisze autor, dodając, że to samo jest przecież założeniem ideologii gender.
„Zwolennicy gender w szkołach […] uważają, że rodzice będą zmuszać swoje dzieci do przyjmowania określonych ról płciowych od maleńkości. Z tego powodu państwo musi [ich zdaniem] stanąć ponad prawem rodziców do wychowania i indoktrynować dzieci ideologią gender. Państwo musi, by tak rzec, ‘skorygować’ rodzicielskie wychowywanie zgodnie z tą ideologią” – pisze autor.
Nie ma żadnej różnicy, czy będzie mówić się w tym kontekście wprost o „gender” czy też o „seksualnej różnorodności”; czy będzie się ustawowo wymagać „akceptacji” czy też „tolerancji” takich idei. Rodzice, pisze Gersdorff, mają obowiązek walczyć przeciwko indoktrynacji ich dzieci dopóty, dopóki szkolne plany edukacyjne będą stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla najmłodszych.
Źródło: mathias-von-gersdorff.blogspot.de
Pach