Uroczystość Bożego Narodzenia to druga co do ważności uroczystość w Kościele świętym. Słowem kluczem, które tłumaczy doniosłość tego święta jest słowo „narodzenie”. Celebrujemy więc moment narodzenia się Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem.
W naszej świadomości rozumiemy to przede wszystkim w kontekście relacji. Człowiek przez grzech pierworodny, ale i przez grzechy uczynkowe oddala się od Boga. Nasz świat staje się pozbawiony Boga. Stąd też doświadczamy skazy tego świata. Doświadczamy, że nasz świat nie jest taki jaki być powinien. Nasze serca, oświecone wiarą doświadczają, że ten świat nie jest w stanie dać nam spełnienia. Potrzebujemy Boga i tęsknimy za Nim.
Natomiast Boże narodzenie jest właśnie tym momentem, w którym Bóg staje się obecny pośród swojego stworzenia. Chodzi zatem o obecność. O ponowne nawiązanie relacji. Ale nie tylko. Owo święto kryje w sobie dużo głębsze znaczenie, o czym poucza nas liturgia i Tradycja Kościoła.
Wesprzyj nas już teraz!
W Tradycji Kościoła mówi się bowiem o trzech narodzeniach. Również liturgia Kościoła w tym dniu pozwala na sprawowanie trzech Mszy świętych z trzema różnymi formularzami. Każdy z tych formularzy poświęcony jest tak naprawdę innemu narodzeniu.
Pierwsza Msza, sprawowana jeszcze przed wschodem słońca, czyli w momencie, kiedy Ziemia jest jeszcze spowita przez ciemność, koncentruje się na odwiecznym rodzeniu Syna w łonie Ojca. Bóg Ojciec odwiecznie rodzi Syna. Owo rodzenie nie jest tym samym co znamy z naszych stworzonych stosunków. Ojciec jest Ojcem w swojej istocie. Oznacza to, że Ojciec odwiecznie rodzi Syna z własnej istoty. Owo rodzenie, które odbywa się poza czasem jest nieskończonym aktem Ojca, w którym z własnej substancji Ojciec rodzi Syna. To tak jakby Ojciec odwiecznie pragnął i urzeczywistniał istnienie Syna. Odwiecznie Ojciec pragnie, aby Syn był i owo rodzenie Syna jest odwiecznym przekazywaniem Mu istoty samego Bóstwa. Syn odwiecznie wszystko przyjmuje od Ojca i jest wszystkim tym, czym czyni Go Ojciec z własnej istoty. Dlatego Syn jest współistotny Ojcu. Dlatego dzieli z Nim jedyną istotę Bożą. Dlatego też mamy osobę Ojca i Syna, a także osobę Ducha (który jest wspólną im miłością), ale cały czas jest tylko jeden Bóg. To wszystko oczywiście dzieje się poza nami i poza naszym światem.
Druga Msza koncentruje się na narodzinach Jezusa Chrystusa. Odprawiamy ją o świcie, czyli w momencie, kiedy ciemność naszego świata zostaje rozproszona przez wschodzące słońce. Bóg rzeczywiście rodzi się na naszym świecie w Jezusie Chrystusie. Można więc powiedzieć, że owo odwieczne rodzenie Syna staje się udziałem naszego świata. Ojciec odwiecznie rodzi Syna, a to rodzenie dotyka cząstki naszego świata. Owo odwieczne rodzenie Syna dokonuje się od momentu poczęcia Jezusa Chrystusa. Chrystus więc jest prawdziwym Bogiem, gdyż w Jego sercu, w Jego ciele dokonuje się owo odwieczne rodzenie, albo patrząc z innej perspektywy, owo odwieczne rodzenie dosięga osoby Jezusa Chrystusa i staje się obecne w Jego osobie. Zatem w Bożym narodzeniu Bóg staje się obecny rzeczywiście pośród nas. Tajemnica Trójcy Świętej dosięga naszego świata w osobie Jezusa Chrystusa. W Nim jednoczy się niebo i ziemia. Na tym jednak historia się nie kończy.
Trzecia Msza, sprawowana za dnia odsłania przed nami tajemnicę trzeciego narodzenia. To trzecie narodzenie dotyczy duszy chrześcijanina. Poprzez chrzest święty zostajemy wszczepieni w Chrystusa. Stajemy się członkami Jego Mistycznego Ciała. Tożsamość Chrystusa staje się udziałem naszego życia – nie w sposób automatyczny, ale w taki, że poprzez zjednoczenie z Chrystusem mamy przystęp do Niego. Chrzest zapoczątkowuje w nas również życie nadprzyrodzone. Zatem przez chrzest owo odwieczne rodzenie Syna, które w Bożym Narodzeniu stało się udziałem Jezusa Chrystusa, w życiu chrześcijańskim staje się również naszym udziałem. Chrześcijanin to człowiek, w którym owo odwieczne rodzenie Syna, które stanowi zasadę życia wewnątrztrynitarnego i które jest wyrazem miłości Bożej, dotyka głębi ludzkiego serca. Syn jest rodzony w nas, a my możemy żyć już nie tylko własnym, naturalnym życiem, ale możemy żyć życiem Bożym w którym mamy udział. To jest właśnie owa tajemnica, o której mówi św. Jan, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Bóg Narodził się w Jezusie Chrystusie nie tylko po to, by nam towarzyszyć i uśmierzyć ból Jego nieobecności. Syn rodzi się po to, by w naszym ciele mogło dojść do zjednoczenia z Bogiem. Relacja z Bogiem nie ma być bowiem jedynie relacją zewnętrzną, ale wewnętrzną tak, by każdy ochrzczony mógł za św. Pawłem powiedzieć: żyje już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.
Zatem chrześcijanin, który świętuje Boże Narodzenie w gronie rodziny, lecz nie przystępuje do sakramentów spowiedzi i Eucharystii, a jedynie cieszy się atmosferą świąt i przybyłym Dzieciątkiem, tak naprawdę nie dotyka sedna owej tajemnicy. Człowiek niewierzący, który rości sobie pretensję, by również cieszyć się atmosferą świąt, lecz pozbawia ową atmosferę wymiaru religijnego, jest całkowicie godny pożałowania i absolutnie nie rozumie z czego wynika owa ciepła atmosfera tętniąca dobrem.
Bóg się rodzi, ale nie tylko po to, by dać nam jakąś atmosferę, czy nawet religijną celebrację. Nie chodzi tutaj zatem jedynie o pamiątkę czy rocznicę urodzin Pana Jezusa. Chodzi o uczynienie nas samych dziećmi Bożymi i dziedzicami królestwa.
O. Jan P. Strumiłowski OCist