Wspomniałem, że chcąc zachowywać się przyzwoicie, trzeba zarówno w działaniu jak w mówieniu znać miarę. Mowa wyprzedza działanie, może zaś mieć dwojaki charakter: albo zwyczajnej poufnej rozmowy, albo wywodu lub dyskusji na temat czy to wiary, czy moralności. W obu wypadkach trzeba unikać podniecenia, mówić raczej spokojnie i łagodnie, do rozmówcy odnosić się życzliwie i uprzejmie, uważając, by go w czym nie urazić. W zwyczajnej rozmowie nie wolno dopuszczać do zaciętych sporów, bo te prowadzą tylko do jałowej wymiany zdań, bez żadnego pożytku.
Dyskutować należy bez gniewu, grzecznie lecz nieuszczypliwie, unikać szorstkości, przy zwracaniu współdyskutantowi uwagi, a obrażania go przy upominaniu. Podobnie bowiem jak w działaniu musimy uważać, byśmy pod wpływem zbyt silnego uczucia nie przestali trzeźwo myśleć, lecz zawsze postępowali uważnie, tak też i w mowie powinniśmy trzymać się zasady, że nie wolno nam dać się unieść ani gniewowi ani zawiści, ani w ogóle okazywać na zewnątrz czy to zbytniego zapału, czy całkowitej obojętności.
Dotyczy to w szczególności naszych przemówień, zwłaszcza gdy wykładamy Pismo święte. O czymże zaś przede wszystkim mamy wtedy mówić, jeśli nie o najlepszym sposobie współżycia z drugimi, o konieczności zachowywania prawa Bożego, o przestrzeganiu karności moralnej? Zaczynajmy nasze przemówienia jasno, przejrzyście, a kończmy z umiarem. Nudne ględzenie denerwuje. Czy to nie wstyd, jeśli odpycha ono tych samych słuchaczy, którzy w zwyczajnej pogawędce z nami znajdują coraz większą przyjemność?
Wesprzyj nas już teraz!
Omawianie prawd wiary, pouczanie o wstrzemięźliwości, wyjaśnianie na czym polega sprawiedliwość lub zachęcanie do sumiennego pełnienia obowiązków, nie może być wciąż jednakie, lecz musi nawiązywać do odczytanego właśnie ustępu Biblii, i w miarę możności go rozwijać. Nie trzeba też przemawiać ani zbyt długo, ani zbyt krótko, bo albo się uprzykrzymy słuchaczom, albo posądzą nas oni o lenistwo i niedbalstwo. Sposób przemawiania ma być prosty, naturalny, jasny, zrozumiały, poważny i zarazem żywy, wolny od ozdób, ale nie pozbawiony wdzięku.
Św. Ambroży, O obowiązkach sług ołtarza, w: Antologia literatury patrystycznej, red. ks. Marian Michalski, t. II, Warszawa 1981.