Chrystus nauczając w synagodze uwolnił od niemocy kobietę, która wziąć „była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować”. Na tę relację Ewangelisty spojrzeć można na dwójnasób, dostrzegając w niej obraz naszej kondycji, jak i kondycji samego… Kościoła. Możemy dostrzec „niemoc” polegającą na ograniczaniu perspektywy do tego co ziemskie.
Zachęcamy do lektury rozważania o. Romana Laby OSPPE.
Nauczał raz w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!» Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?» Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego (Łk 13, 10 – 17).
Wesprzyj nas już teraz!
W czasie jednego z Jezusowych pouczeń w synagodze była kobieta, która miała ducha niemocy, który sprawiał, że jej życie było pochylone ku ziemi. Nie wiemy, co było przyczyną jej choroby. Być może miała duży ciężar życiowy, a może była wielokrotnie poniżana przez innych. Tak czy inaczej, widzimy kobietę, która nie mogła wyrazić swej godności wyprostowaną postawą ciała. Bardzo często ta niewiasta widziała tylko ziemię (biblijny symbol wszystkiego, co ziemskie oraz wszystkiego, co ludzkie, gdyż z ziemi był stworzony człowiek); to, co było pod jej nogami. W dosłownym znaczeniu tego słowa, jej życie ograniczało się do horyzontalnego wymiaru. Aby podnieść swą głowę i spojrzeć w górę, ta kobieta musiała czynić wysiłek, związany z bólem. Choroba fizyczna, opisana przez Ewangelistę, jest znakiem choroby duchowej, choroby, która trzyma nas zwróconymi ku ziemi, a nie ku niebu! Kobieta z Ewangelii nawet uczęszczała do synagogi, może brała udział w jakichś praktykach religijnych. To jednak nie zmieniało jej sytuacji.
Św. Jan Chryzostom zauważa, że grzech jest niczym kamień na szyi człowieka, kamień, który zgina człowieka, nachyla go w ten sposób, że on zwraca się ku samemu sobie, staje się w centrum swego wzroku. Wydaje się, że w tej kobiecie możemy zauważyć każdą ludzką duszę, obciążoną grzechami, nachyloną i skupioną na samej sobie. Grzech sprawia, że mamy wykrzywioną postawę i wykrzywione spojrzenie na rzeczywistość. Św. Maksym Wyznawca wyjaśnia, że ta kobieta jest obrazem duszy, która swe pragnienia kieruje ku temu, co ziemskie i co cielesne. Podobnie wyjaśnia św. Grzegorz: Każdy grzesznik, który myśli o rzeczach ziemskich, nie szukając tych, którzy są w niebie, nie jest w stanie spojrzeć w górę. Ponieważ realizując swoje przyziemne pragnienia, odsunął się od prawości swego stanu; jego serce jest pochylone krzywo i zawsze patrzy na to, o czym nieustannie myśli. Co uzdrowiło ową niewiastę? Jezus najpierw do niej przemówił, rzekł Słowo. Jeśli taka dusz przylgnie do Słowa – poucza wspomniany św. Maksym – nie będzie więcej nachylona do ziemskich rzeczy, lecz ujrzy piękno niebieskie[1].
O kobiecie jest powiedziane, że miała ducha niemocy. Wielu dziś powie, że chodziło o przekonanie starożytnych, według jakiego za niektórymi chorobami stały złe duchy. Niektórzy teologowie poszli tak daleko, że całkowicie zaprzeczają istnienie sił ciemności, sprowadzając grzechy do stanu psychicznego. Jeszcze inni twierdzą, że wiele z uczynków, które dziś są traktowane jako grzeszne, są owocem wielowiekowych stereotypów i tradycji[2]. Wydaje się jednak, że zły duch rzeczywiście jest zainteresowany, aby nas dołować i sprowadzać nasze życie wyłącznie do ziemskiego wymiaru. Przecież to życie węża polega na pełzaniu po ziemi i na zjadaniu prochu (por. Rdz 3, 14). Św. Ambroży w swym komentarzu, w traktacie O raju zauważy, że każdy człowiek, którego bogiem jest brzuch (Flp 3, 18) naśladuje życie węża. Ten, kto swymi myślami lgnie do ziemskich rzeczy i pragnie ziemskiej próżności, ten na siebie ściąga wyrok wypowiedziany wobec węża – poucza św. Nil z Ancyry.
Właśnie to słowo Chrystusa wyzwala ową kobietę z niemocy, Jezus wypowiada SŁOWO, kładzie ręce na jej skroniach (błogosławieństwo, sakrament) i kobieta wyprostowuje się. Św. Bazyli Wielki zauważa ciekawy szczegół, mianowicie, że wśród stworzonych istot, to zwierzęta są tymi, którzy mają opuszczoną głowę ku ziemi. Człowiek natomiast jest powołany, aby swym wzrokiem wychodzić poza ziemskie rzeczy. Być może nieprzypadkowo Jezus w dalszej swej polemice przywołuje właśnie przykład zwierząt: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić[3]? Słowo Jezusa uzdrawia i prostuje człowieka, przywracając mu właściwą perspektywę życia. Bóg jest tym, który podnosi nasz wzrok. Takie doświadczanie miał Dawid. Stąd jego modlitwa pośród prześladowań życiowych mieści między innymi takie słowa: A jednak, Panie, Ty, jesteś dla mnie tarczą, Tyś chwałą moją i Ty mi głowę podnosisz (Ps 3, 4).
Proponuję, abyśmy dziś spojrzeli na tę perykopę nieco pod innym kątem. Zobaczmy w owej pochylonej kobiecie pochylony Kościół[4] – Kościół, który zajął się ziemskimi rzeczami i skupił swoją uwagę na ziemi: na ochronie środowiska, na zdrowiu obywateli, na ochronie migrantów oraz innych społecznych grup. Pochylony Kościół to kościół, który więcej troszczy się o zdrowie fizyczne niż o nawrócenie, bardziej o szczepionki niż o Sakramenty! Z ust hierarchów słyszy się o przyjęciu szczepionki, gdyż jest to „obowiązek moralny”, ale nie słyszymy ostrych słów o godnym przyjmowaniu Ciała Chrystusa! Zobaczmy w tej niewieście Kościół, który zajął się ziemską perspektywą życia i skierował wszystkie swe wysiłki w kierunku sprawiedliwości społecznej, który zaczął budować horyzontalne braterstwo oraz inkluzyjny kapitalizm.
Postawa owej kobiety polegała na pewnego rodzaju wykrzywieniu kręgosłupa. Czy dziś postawa Kościoła nie zdaje się być wykrzywioną? Jaki duch niemocy za tym stoi? Greckie słowo, oznaczające „niemoc” – asteneia – jest używane przez Apostoła Pawła w kontekście niemocy cielesnej (por. Rz 6, 19; 1 Kor 15, 43). Duch niemocy, to duch, który sprawia, że pokładamy ufność w naszym człowieczeństwie, w naszym ciele, w naszej mocy, jest to duch ateistycznego humanizmu. W jednej ze swych katechez papież Benedykt mówi:
„W rzeczywistości człowiek, oddzielony od Boga, zostaje sprowadzony do jednego tylko wymiaru, horyzontalnego, i ten właśnie redukcjonizm jest jedną z podstawowych przyczyn totalitaryzmów, które doprowadziły do tragicznych następstw w ubiegłym wieku, a także do kryzysu wartości, który widzimy w rzeczywistości obecnej. Usunięcie w cień odniesienia do Boga spowodowało usunięcie w cień również horyzontu etycznego, a jego miejsce zajął relatywizm i dwuznaczna koncepcja wolności, która zamiast wyzwalać człowieka, przywiązuje go do idoli. Pokusy, którym stawił czoło Jezus na pustyni przed rozpoczęciem swojej misji publicznej, dobrze ilustrują owe «idole», które fascynują człowieka, kiedy nie wychodzi poza samego siebie. Jeśli Bóg traci centralne miejsce, człowiek traci swoje właściwe miejsce, nie odnajduje się w stworzeniu, w relacjach z innymi. Nie traci aktualności to, co antyczna mądrość przypomina w micie o Prometeuszu: człowiek myśli, że sam może stać się «bogiem», panem życia i śmierci[5]”.
Jeśli życie chrześcijańskie jest pozbawione wertykalnego wymiaru, to wówczas domaga się różnych dla siebie wyjątków i przywilejów, tu… na ziemi. Czy człowiek, który żyje w wymiarze transcendentnym (wertykalnym), w wymiarze Królestwa Niebios, będzie wymagał dla siebie przywileju, aby w sytuacji grzechu mieć prawo przystąpić do Komunii Świętej? Czy człowiek, który wierzy w życie wieczne, zgodzi się na jakikolwiek wyjątek dla siebie, aby nie przestrzegać Prawa Bożego? Czy Pasterze, którzy wierzą w życie wieczne, dopuszczą do deptania Ciała Pańskiego przez pro-aborcyjnych polityków? Dopuścić takie osoby do Komunii Świętej, to sprowadzić życie chrześcijańskie wyłącznie do… ziemskiego wymiaru, ziemskich przywilejów, do politycznej poprawności.
Ograniczenie Kościoła do ziemskiego wymiaru, do instytucji, która ma budować sprawiedliwe społeczeństwo, według Benedykta XVI, jest zdradą misji Kościoła! Jeszcze dobitniej napisze o tym abp Fulton Sheen (być może za te słowa jeszcze nie został beatyfikowany):
Fałszywy Kościół będzie doczesny, ekumeniczny, globalny. Będzie luźną federacją kościołów i religii, tworzących swoisty rodzaj światowego stowarzyszenia. Światowego parlamentu kościołów. Zostanie wyzuty z wszelkiej Boskiej zawartości, będzie mistycznym ciałem antychrysta. Mistyczne Ciało na ziemi będzie miało swojego Judasza Iskariotę i będzie on fałszywym prorokiem. Szatan zwerbuje go spośród naszych biskupów[6].
Zauważmy jeden szczegół, który jest proroczy: tym, którzy oburzali się na uzdrowienie kobiety, był… przełożony synagogi, prawdopodobnie ze swoimi kolegami. Bo Pan Jezus mówi potem w liczbie mnogiej: Obłudnicy! Wiele podobnych przełożonych pragnie dziś właśnie takiego Kościoła, pochylonego nad ziemią, wzrokiem utkwionym w ziemi.
Co może wyprostować Kościół? Wydaje się, że nic innego, jak ponowne wsłuchiwanie się w Słowo Jezusa, obecne w Biblii i nauczaniu Kościoła, i które z całą mocą mówi, że najważniejszym zadaniem Kościoła jest głoszeniem Królestwa Niebieskiego a nie ziemskiego! Być może dlatego zaraz po perykopie o uzdrowieniu pochylonej kobiety czytamy dwie przypowieści o Bożym Królestwie, przypowieści o ziarnku gorczycy i o zaczynie (13, 18—21).
[1] Максим Исповедник, Вопросы ответы к Фалласию. https://azbyka.ru/otechnik/Maksim_Ispovednik/Voprosootvety_k_falassiyu/
[2] Naprzykład, jeden z wpływowych niemieckich teologów o. Martin Lintner twierdzi, że obecne naucznie moralne na temat seksualności jest owocem tradycji, z którego cienia Kościół potrzebuje wyjść. Głównym winowajcą takiego stanu doktryny jest, według Lintnera, św. Augustyn. M. Litner, Den Eros entgiften. Plädoyer für eine tragfähige Sexualmoral und Beziehungsethik, Innsbruck/ Brixen 22012, 111-116.
[3] Zauważa to również św. Cyryl Aleksandryjski. Komentarze Ojców Kościoła na temat tego wiersza są wzięte z Catena Aurea. https://ecatholic2000.com/catena/untitled-74.shtml#_Toc384506974
[4] Tak również proponuje św. Ambroży i św. Beda Czcigodny.
[5] Benedykt XVI, Drogi wiodące do Boga: świat, człowiek, wiara, Audiencja generalna z dnia 14.11.2012 roku. https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/audiencje/ag_14112012.html
[6] F. Scheen, Communism and the Conscience of the West, 1948, 24-25. Fulton Sheen’s Clear Warning About the Anti-Christ| National Catholic Register (ncregister.com)