Jak nie zachwyca, skoro zachwyca! Nauczyciel z „Ferdydurke” nie miał żadnych wątpliwości, że Słowacki wielkim poetą był. Taki bezrefleksyjny model wiedzy, skupiony na wzbudzaniu zachwytu bez zadawania niewygodnych pytań lansują autorzy podręcznika do nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych pt. „Ku współczesności. Dzieje najnowsze 1918-2006”.
Oto przykłady tego typu „edukacyjnej” roli tego podręcznika. W rubryce „Znaki czasu”, poza skróconą historią „Gazety Wyborczej” znajdujemy dwa zadania dla uczniów:
Wesprzyj nas już teraz!
1. „Przedstaw rolę „Gazety Wyborczej” i jej znaczenie dla społeczeństwa polskiego w okresie poprzedzającym wybory kontraktowe do parlamentu w 1989 roku”.
2. „Scharakteryzuj rolę „Gazety Wyborczej” od dziennika solidarnościowej opozycji do najbardziej poczytnej, atrakcyjnej dla szerokiej publiczności, polskiej gazety”.
Nie miejmy wątpliwości, że odpowiedź na pierwsze pytanie oparta na lekturze podręcznika może być tylko jedna. Rola była doniosła, a znaczenie nie do przecenienia. Nie może być inaczej, gdy każde większe wydarzenie opisywane przez autorów przyozdobione jest okolicznościowym tekstem źródłowym, zaczerpniętym z „Gazety Wyborczej”. Zatem ugruntowuje się w uczniu przekonanie, że medium to jest najlepszym ze źródeł informacji, a jego punkt widzenia jedynym, który zasługuje na uznanie. Co myśleć o lustracji? Proszę bardzo, tekst zatytułowany „Wojna na teczki” rozwieje wszelkie wątpliwości, jakie mogłyby wykiełkować w głowie ucznia. Już samo postawienie tego zagadnienia jako problemu zasługuje na uwagę. Pełna empatii, nastawiona na dialog i tolerancję postawa promowana przez GW, musi dotyczyć też dawnych aparatczyków.
Drugie zadanie postawione przed uczniami jest jeszcze bardziej humorystyczne w swym propagandowym zadęciu. Poczytna, atrakcyjna, ideał! Fakt ten dostrzega szeroka publiczność, a kto by nie dostrzegał, ten sam stawia się na marginesie dyskursu publicznego i nie warto z nim rozmawiać, a nawet podawać ręki…
Powstaje pytanie, jak wyglądałaby wiedza przyszłych pokoleń na temat historii Polski, gdyby zachowała się jedynie jej wersja lansowana przez „Gazetę Wyborczą”? Najwyraźniej, według autorów podręcznika, to już się stało.
Łukasz Karpiel