Odkąd w 2009 r. władzę w Stanach Zjednoczonych objął Barack Obama, prawa chrześcijan są poważnie zagrożone. Jednym z przejawów tego jest wolność sumienia w wojsku. Obama dopuścił do służby jawnych homoseksualistów, a także do udziału kobiet w bezpośredniej walce. Aktualnie korzysta z rad skrajnie lewicowej Military Religious Freedom Foundation.
Wbrew nazwie organizacja nie zajmuje się promocją wolnością religii, lecz wolnością od religii – szczególnie w armii. Jak napisał w „Huffingon Post” jej założyciel, Mikey Weinstein „w armii mamy dobrze finansowane bandy chrześcijańskich potworów, którzy terroryzują swoich podkomendnych zmuszając ich do przyjęcia wypaczonej i militarnej wersji chrześcijaństwa”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem Weisteina te „potwory” są wspierane przez konserwatywne organizacje, które pod maską „wolności religijnej” i „wartości rodzinnych” skrywają swoją nienawiść i fanatyzm. „Ci bandyci działają w organizacjach takich jak American Family Association (AFA), ultrafundamentalistyczne Familiy Research Council i zrzeszająca księży Chaplains Alliance for Religious Liberty (CARL). Grupy te chcą za wszelką cenę zatrzymać postęp, a ich nienawiść i fanatyzm są przerażające”.
Wydaje się jednak, że to właśnie Weinsteina cechuje nienawiść i brak tolerancji. Nie można jej lekceważyć, gdyż działania Military Religious Freedom Foundation są obliczone nie tylko na zakaz nawracania na chrześcijaństwo w armii, lecz na podkopanie moralności jako takiej.
Jak jednak zauważa christianpost.com, strefa wolna od moralności nie istnieje ani w wojsku ani w społeczeństwie. Pytanie brzmi: czyja moralność będzie obowiązywać? Przykładów tego, co dzieje się, gdy wygrywa moralność rewolucyjna bazująca na ideologii jest bez liku – od Rewolucji Francuskiej, przez Rewolucję Bolszewicką, narodowo-socjalistyczne Niemcy i maoistowskie Chiny. Tymczasem organizacje takie jak Military Religious Freedom Foundation czy Planned Parenthood są dotowane z budżetu, co oznacza, że amerykański rząd wspiera niszczenie moralności.
Do września 1993 r. w armii amerykańskiej homoseksualiści mogli być usunięci z armii za swój homoseksualizm. Decyzja Billa Clintona poparta przez Senat doprowadziła do ustanowienia słynnej zasady znanej jako „don’t ask-don’t tell”. Zgodnie z nią żołnierz mógł być prywatnie homoseksualistą, ale nie mógł o tym oficjalnie mówić. Przełom polegał przede wszystkim na tym, że nie mógł o to pytać także dowódca. Homoseksualiści, którzy nie obnosili się ze swymi skłonnościami uzyskali więc oficjalnie otwarty dostęp do sił zbrojnych.
Zasada „don’t ask-don’t tell” była obiektem krytyki ze strony Demokratów, którzy wskazywali na jej niewystarczający charakter. Została ona zniesiona latem 2011 r. wskutek inicjatywy prezydenta Obamy.
Równie istotną zmianą w amerykańskiej armii, jaka dokonała się za prezydentury Obamy było zezwolenie na udział kobiet w jednostkach, których celem jest bezpośrednia walka zbrojna. W tym przypadku proces zmian ma jednak charakter wieloetapowy – zapowiedziany w styczniu 2013 r. ma zostać zakończony w 2016 r.
Źródło: christianpost.com
mjend