Prezydent Stanów Zjednoczonych Barrack Obama nie będzie przemawiał podczas gali Planned Parenthood w Waszyngtonie. Zdeklarowany zwolennik mordowania nienarodzonych i sympatyk proaborcyjnej Planned Parenthood ugiął się pod krytyką. Trwa proces Kevina Gosnella i obnoszenie się prezydenta z poparciem dla aborcji mogłoby być źle widziane.
Bliskie wsparcie Obamy dla Planned Parenthood było szeroko krytykowane, gdyż trwa właśnie proces Kevina Gosnell’a. Ten medyk dopuszczał się czynów uznawanych za okrutne nawet przez zwolenników aborcji, takich jak mordowanie już narodzonych dzieci. Planned Parenthood była świadoma poczynań Gosnella, jednak nie reagowała na nie. Ujawniono m.in. sprzeczne z jakimikolwiek standardami higienicznymi warunki panujące w klinice Gosnella. Niewiele lepsze warunki panowały z resztą w należącej do Planned Parenthood klinice w Delaware. Amerykańska opinia publiczna krytycznie odniosła się także do wypowiedzi przedstawicielki Planned Parenthood Alisy LaPolt Snow, która broniła dzieciobójstwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Odwołanie przemówienia Obamy dokonało się niespodziewanie. Aborcjoniści już przygotowywali się do przyjęcia prezydenta. Wszystko wskazuje jednak, że Obama ugiął się pod presją opinii publicznej, w tym działaczy pro-life. Obrońcy życia zażądali od Obamy odwołania swojego przemówienia na gali Planned Parenthood. – W ciągu ostatnich kilku tygodni słyszeliśmy brutalne szczegóły rzezi niewinnych istot ludzkich, które miały miejsce w murach wielu klinik aborcyjnych, takich jak tzw. Dom Horroru Gosnella w Filadelfii – powiedziała Lila Rose z Life Action News. – Słyszeliśmy także o tzw. rynku mięsa w klinice Planned Parenthood w Delaware. Te wszystkie doniesienia zaszokowały opinię publiczną, co sprawia, że prezydent powinien ponownie przemyśleć swoje poparcie dla aborcyjnego biznesu – dodała.
Przypadek Gosnella ujawnił problem związany z poglądami przedstawicieli Planned Parenthood. Choć ostatecznie organizacja potępiła Gosnella, nie wydaje się, by było to potępienie szczere. Jej członkowie, podobnie jak Gosnell popierają późną aborcję. Ich stosunek do mordowania już narodzonych dzieci, których aborcja się „nie udała” jest także co najmniej niejasny. Temat ten został poruszony podczas debaty toczącej się w stanie Floryda, a dotyczącej zakazu dzieciobójstwa. Działaczka Planned Parenthood, Alisa LaPolt Snow została wówczas zapytana przez republikańskiego polityka, jak według jej organizacji powinien postąpić lekarz w sytuacji, gdy dziecko urodzi się żywe po nieudanej aborcji. – Decyzja należy w takim przypadku do kobiety, jej rodziny i lekarza – powiedziała Snow. Gdy Republikanin dopytywał, Snow wymijająco stwierdziła, że nie jest kompetentna, by udzielić odpowiedzi w tej sprawie.
Sam Obama, jeszcze jako senator Illinois krytykował pogląd jakoby dziecku po nieskutecznej aborcji należało zapewnić opiekę medyczną. Współpraca prezydenta z czołową organizacją propagującą aborcję była bardzo ścisła. Jak powiedziała przewodnicząca Planned Parenthood, Cecile Richards powiedziała, że Obama „zrobił więcej dla obrony praw kobiet i ich zdrowia niż jakikolwiek wcześniejszy prezydent” Organizacja przeznaczyła 15 milionów dolarów na kampanię Obamy przed ostatnimi wyborami. Jej przedstawiciele agitowali też za Obamą w domach Amerykanów. Amerykański prezydent zasłużył się m.in. dotacjami dla PP z budżetu federalnego. W roku podatkowym 2011-12 wyniosły one 542,4 milonów USD, a więc 45,2% całkowitego budżetu organizacji. Dla porównania w roku fiskalnym 2009-10, wysokość subsydiów budżetowych wyniosła 487,4 milionów dolarów, a w 2010-11 r. – 538,5 milionów „zielonych”.
Źródło: lifesitenews.com
mjend