W związku z przypadającą we czwartek rocznicą tzw. krwawej niedzieli, symboliczną datą rzezi wołyńskiej, w Warszawie i wielu miejscach Polski odbyły się obchody rocznicowe. Towarzyszyły im liczne Msze św., koncerty i wystawy. W południe w wielu miejscach kraju zabrzmiały dzwony nawołujące do modlitwy i refleksji w intencji ofiar zbrodni dokonanej przez UPA na Wołyniu. 14 lipca uroczystości przeniosą się do Łucka na Ukrainie.
Warszawskie obchody rozpoczęły się na Żoliborzu od odsłonięcia i poświęcenia pomnika Ofiar Rzezi Wołyńskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Dr Andrzej Krzysztof Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, gospodarz uroczystości przypomniał, że monument w kształcie krzyża upamiętnia około 100 tys. Polaków, wymordowanych przez nacjonalistów ukraińskich z UPA w czasie zorganizowanej akcji, która miała znamiona ludobójstwa. Polacy byli mordowani w 2136 miejscowościach w siedmiu przedwojennych województwach II Rzeczpospolitej. – Najbardziej doświadczone miejscowości zostały wypisane na specjalnych tablicach pomnika – podkreślił.
Mszy św. w intencji pomordowanych przewodniczył biskup polowy WP Józef Guzdek. Nawiązując do ewangelicznej relacji o zamordowaniu Jana Chrzciciela przez Heroda, które budzi oburzenie i sprzeciw, bp Guzdek stwierdził, że tak jak uczniowie opowiedzieli o tym Jezusowi, tak zgromadzeni dziś przy pomniku upamiętniającym 70. rocznicę „rzezi wołyńskiej”, wspominając pomordowanych rodaków, chcą opowiedzieć o tym Jezusowi.
„Chcemy powiedzieć Mu, jak bardzo nas boli ta zaplanowana i przeprowadzona na szeroką skalę eksterminacja polskiej ludności na Kresach. Zginęły wówczas dziesiątki tysięcy naszych rodaków, zamordowanych w bestialski sposób przez ukraińskich nacjonalistów. Polacy: mężczyźni i kobiety, starcy i dzieci zginęli tylko dlatego, że byli Polakami. Zrównano z ziemią i spalono wiele zagród oraz kościołów, a nawet całe wioski. Ginęli także ci Ukraińcy, którzy często z pobudek religijnych, przedkładając zasady wiary ponad solidarność narodową czy grupową, ratowali swoich polskich sąsiadów” – mówił bp Guzdek.
Bp Polowy WP wspomniał fakty historyczne. „Apogeum przemocy i zbrodni nastąpiło w niedzielę 11 lipca 1943 roku. Wydarzenia te przeszły do historii pod nazwą ‘krwawej niedzieli’. W tym dniu w wielu kościołach nie zostały dokończone Msze święte. Zgromadzeni tam księża i wierni stali się ofiarami nienawiści oprawców. Krew Chrystusa z Eucharystycznej Ofiary zmieszana została z krwią i cierpieniem tych, którzy w świątyniach umacniali się w wierze i miłości”.
I właśnie „świadomość wielu ‘niedokończonych’ Mszy świętych niejako przynagla nas do tego, aby je dokończyć. Pragniemy to dziś uczynić w sposób duchowy – mówił bp Guzdek. – „Nasza obecność i modlitwa, skupienie i medytacja, są głośnym wołaniem skierowanym do aniołów, wysłanników Boga, aby pozbierali z tamtej wołyńskiej ziemi okruchy Konsekrowanego Chleba, gdzieś świętokradzko porozrzucanego oraz krople Krwi Pańskiej, rozlane na ołtarzach i posadzce kościołów – i aby zanieśli Je przed tron Boga. Niech Je zaniosą razem z tą drugą ofiarą: z męczeńską krwią, łzami i cierpieniem tych, którzy stali się uczestnikami „Kalwarii Wschodu” – stwierdził biskup polowy WP.
Podkreślił on, że nie można jednak zatrzymać się na opowiadaniu Jezusowi o wydarzeniach sprzed 70 lat. „Trzeba przyjąć Jego uwagi i pouczenia oraz wprowadzić je w życie i tak jak Jezus mówił Piotrowi, przebaczać nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy. Jednak, jak mówił Nauczyciel z Nazaretu, warunkiem koniecznym przebaczenia i pojednania jest prawda: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” – podkreślił bp Guzdek. „Tylko poznanie pełnej prawdy o dokonanej zbrodni może nas wyzwolić od postawy wzajemnych oskarżeń a nawet nienawiści. Potrzeba nazwać po imieniu zbrodniarza i ofiarę. Należy dokładnie określić proporcje zadanych ran. Konieczne jest, aby wskazać przyczynę i skutek. Tylko na fundamencie prawdy, nawet jeśli ona jest zawiła i trudna, możliwe jest wzajemne przebaczenie i pojednanie. Tylko na prawdzie i przebaczeniu można budować dobre relacje obu narodów – polskiego i ukraińskiego – podkreślił bp polowy WP.
Kaznodzieja wyraził życzenie, aby ten pomnik opowiadał mieszkańcom Warszawy i wszystkim odwiedzającym stolicę o cierpieniu i okrutnej śmierci dziesiątków tysięcy naszych rodaków na Kresach. „Niech wypisane na kamiennych tablicach nazwy miejscowości, dotkniętych przemocą, przywracają pamięć o rozmiarach tamtych tragicznych wydarzeń. Niech ten monument będzie formą wynagrodzenia za lata milczenia o tej zbrodni. Nade wszystko zaś niech będzie przestrogą i wezwaniem, aby już nigdy więcej ludzkość nie musiała przeżywać podobnego okrucieństwa i zbrodni, wojen i ludobójstwa” – mówił bp Guzdek.
Kolejnym punktem obchodów rocznicy była Msza św. na pl. Trzech Krzyży. O tej zbrodni, która miała charakter eksterminacji etnicznej, nie wolno zapomnieć ani jej lekceważyć – mówił na początku Mszy św. jej główny celebrans bp Tadeusz Pikus. W jego ocenie, ujawniła ona u niektórych ludzi najwyższy stopień pogardy wobec Boga i wobec człowieka. – Tamte haniebne wydarzenia świadczą o porażce człowieczeństwa. Stanowią koszmar dla rodzin ofiar oraz do dziś nieprzezwyciężony problem na drodze pojednania narodu polskiego i ukraińskiego. A oba narody są słowiańskie i chrześcijańskie – zaznaczył biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej.
Bp Pikus zwrócił też uwagę, iż przez wiele lat panowało milczenie o tej „zorganizowanej i masowej rzezi”. – Być może nie chciano do tego wracać i bano się bolesnej prawdy – zastanawiał się biskup. Zarazem przypomniał, że „niektóre środowiska kościelne i świeckie z Polski i Ukrainy zajmują się tą wielką otwartą raną i chcą, ucząc się na bolesnej historii, by w duchu prawdy i sprawiedliwości, czerpiąc siłę z miłosierdzia Bożego, tworzyć i kształtować wzajemne relacje”.
Bp Pikus zachęcał uczestników liturgii, by podczas Mszy św. prosili Boga „o wieczny pokój dla wszystkich osób bestialsko zamordowanych przed 70 laty na Wołyniu i w Małopolsce, o ukojenie bólu rodzin ofiar jak również o przebaczenie win i Boże miłosierdzie dla sprawców śmierci i cierpień a także o mądrość i odwagę dla nas, byśmy szukając sprawiedliwości byli miłosierni”.
We Mszy św. uczestniczyli, oprócz licznie przybyłych warszawiaków, także członkowie rodzin pomordowanych na Wołyniu, świadkowie okrutnych rzezi, kombatanci. Obecni byli przedstawiciele władz państwowych, samorządowych oraz instytucji i organizacji pozarządowych. Liturgię koncelebrował m.in. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski – proboszcz ormiańsko-katolickiej parafii południowej w Gliwicach.
Po Mszy św. w kościele św. Aleksandra rozpoczął się marsz Kresowian, którym uczczono pamięć o ofiarach Ukraińskiej Powstańczej Armii. Pochód szedł trasą: plac Trzech Krzyży, ul. Nowy Świat i ul. Krakowskie Przedmieście.
Jego uczestnicy w milczeniu, z transparentami z nazwami miejscowości, w których dokonano rzezi oraz przybliżonymi liczbami ofiar przeszli pod Dom Polonii, gdzie o godz. 15 odbyły się uroczystości przed tablicą upamiętniającą ludobójstwo dokonane na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich.
Marsz otwierali motocykliści Rajdu Katyńskiego. Wśród idących w pochodzie obecni byli przede wszystkim przedstawiciele środowisk kresowych z całego kraju z transparentami swoich kół i organizacji. Wiele osób trzymało biało czerwone flagi udekorowane kirem. Uczestnicy pochodu nieśli także transparenty z napisami: „Ludobójstwo wołyńsko-małopolskie pamięć niewygodna” i „ Prawda-pamięć-potępienie”. Porządku podczas marszu pilnuje policja oraz służby porządkowe z logiem PiS.
Pochód zatrzymał się na chwilę przed Pałacem Prezydenckim oddając hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej.
Rocznice „krwawej niedzieli” uczczono również w Pawliwce, dawnym Porycku na Ukrainie. W Mszy św. w intencji ofiar zbrodni wzięli udział: duchowieństwo Wołynia, potomkowie ofiar, Wołyniacy. Eucharystię sprawowano przy ołtarzu polowym w miejscu, gdzie stał niegdyś kościół, w którym Ukraińcy zamordowali 157 Polaków, 11 lipca 1943 roku. Obecnie znajduje się tu cmentarz polski z kilkoma grobami, a także z metalowymi i kamiennymi krzyżami oraz tablicami, które upamiętniają ofiary mordu.
Kazanie wygłosił administrator apostolski diecezji łuckiej Stanisław Szyrokoradiuk. Zwrócił uwagę, że przed uroczystością wielu dziennikarzy pytało dlaczego organizowane są obchody upamiętniające tamte tragiczne czasy, czy warto drażnić, powtarzać, wspominać o tym, co każdego boli? „Zbieramy się na tym świętym miejscu nie dlatego, aby kogoś drażnić, ale aby dać wyraz swemu chrześcijańskiemu obowiązkowi, obowiązkowi pamięci modlitewnej, o tym czego nie można zapomnieć. Dziwi pytanie, szczególnie na tych terenach, dlaczego zbieramy się na cmentarzach, szczególnie w miejscach, gdzie zamordowano wielu niewinnych ludzi. Ciekawe, że nikt nie pyta każdego roku, szczególnie na Ukrainie, dlaczego przypomina się o początku II wojny światowej, po co obchody każdego roku Dnia Zwycięstwa, po co zbierać się nad Grobami Nieznanych Żołnierzy, czczenia tych grobów. Nikt nie zadaje takich pytań i wszystko wydaje się zrozumiałe” – mówił bp Szyrokoradiuk.
Kaznodzieja przypomniał, że 10 lat temu był na poświęceniu cmentarza upamiętniającego 70 tys. żołnierzy niemieckich, którzy polegli w Kijowie i okolicach. Poświęcono tam tablice z imionami poległych, byli przedstawiciele Kościoła luterańskiego i katolickiego. „Dzięki tej uroczystości otworzyła się droga, aby rodziny mogły odwiedzać groby swych bliskich poległych i czcili pamięć o tych, którzy zginęli, chociaż byli to okupantami. Minęło dużo czasu i wszyscy po ludzku rozumieją, że byli to ludzie. Do dzisiaj przyjeżdżają delegacje i nikt nie pyta: dlaczego? Stało się to zrozumiało po ludzku i chrześcijańsku” – wyjaśniał biskup i dodał: „Dlatego chcemy i modlimy się, aby na tych terenach tak samo to wyglądało, po ludzku i chrześcijańsku, że jest czymś normalnym odwiedzanie miejsc, gdzie są pogrzebani ludzie. Przychodzimy się modlić, aby pamięć o zmarłych pomagała nam żyć dalej”.
Biskup podkreślił, że wspominanie męczenników ma bardzo ważny wychowawczy charakter. „Jest to dla nas szkoła wychowania, aby zrozumieć jak daleko może człowiek posunąć się w złu, jak wiele może złego zrobić nienawiść noszona w sercu człowieka. Pamiętać o ofiarach ludzkiej nienawiści to pamięć i odpowiedzialność za dar życia własnego i bliźniego. Życie człowieka ma wielką wartość w oczach Bożych. Życie człowieka ocenia się w oczach Bożych według jego czynów, czy to złych czy dobrych. Grzech jest zawsze przeszkodą do zbawienia, a usuwanie tej przeszkody jest świętym obowiązkiem każdego człowieka. Im cięższy grzech tym trudniej się go usuwa. Bez tego nie ma jednak innej drogi do zbawienia” – mówił bp Szyrokoradiuk.
Przypomniał, że każdy praktykujący katolik, prosty chrześcijanin wie, że oprócz siedmiu głównych grzechów są jeszcze cztery jeszcze bardzo ciężkie grzechy, które wołają o pomstę do nieba. Są to: rozmyślne zabójstwo, sodomia, grzech przeciwko Duchowi Świętemu oraz nie danie zapłaty robotnikowi za jego pracę. „Kiedy zabije się człowieka z własnej woli, pozbawia się go życia, podnosi się rękę na najdroższy dar dany od Boga, dar życia to jest to grzech wołający o pomstę do nieba” – mówił kaznodzieja.
Biskup przypomniał, że ciężkie grzechy są do usunięcia dzięki nieskończonemu miłosierdziu Bożemu i przypomniał pięć warunków oczyszczenia, dobrej spowiedzi: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postawienie poprawy, szczera spowiedź i zadośćuczynienie. „Jest to kolejna konkretna odpowiedź dlaczego zbieramy się na miejscach, gdzie spoczywają ofiary ludzkich zbrodni” – zaznaczył.
„Po co wyznanie strasznego grzechu okrutnego ludobójstwa?” – pytał. „Bardzo ważne jest zrozumienie, że wyznanie tego grzechu nie jest potrzebne zmarłym, bo oni są już przed Bogiem, są w niebie i cieszą się Bożą chwałą, ale jest to potrzebne nam żyjącym na ziemi, abyśmy się nauczyli żyć po ludzku. Modlitewna pamięć o ofiarach nas wychowuje, musi nas wychowywać. Ich ofiara życia powinna nas otrzeźwiać i uświadamiać nam, że nie możemy tak łatwo o wszystkim zapominać lub usprawiedliwiać, chociaż kierujemy się przykazaniem miłości i przebaczenia” – wyjaśniał bp Szyrokoradiuk.
Zwrócił uwagę, że żyjemy w świecie, w którym wszystko łatwo się wyjaśnia, usprawiedliwia, gdyż żyjemy w świecie cynizmu i lekceważenia, gdzie wszystko można łatwo wytłumaczyć albo usprawiedliwić. Przestrzegł, aby nie tłumaczyć ludobójstwa okolicznościami, niezbędnymi warunkami, koniecznością, wypełnieniem rozkazów, nacjonalistyczną ideologią albo że takie były czasy wojny. „Na wszystkie takie wyjaśnienia jest tylko jedna odpowiedź: nie warto usprawiedliwiać w taki sposób grzechu, czy zbrodni. Nie można tego tak tłumaczyć, gdyż Bóg jest sędzią sprawiedliwym, tylko On za zło karze i za dobro wynagradza. Tylko Bóg może nas usprawiedliwić. Każde pojednanie wymaga uznania przez człowieka swoich win i wypełnienia pięciu warunków dobrej spowiedzi, wtedy usunie się wszystkie przeszkody na drodze do pojednania i do zbawienia” – zakończył bp Szyrokoradiuk.
11 lipca 1943 r. zwanego „krwawą niedzielą”, oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) zaatakowały Polaków jednocześnie w 78 miejscowościach powiatów Horochów i Włodzimierz Wołyński. W samym lipcu i sierpniu 1943 r. zginęło ok. 17 tys. Polaków.
W sumie w latach 1942-1945 w wyniku zbrodniczych działań UPA na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków. Kolejne kilkaset tysięcy zostało zmuszonych do wyjazdu. Natomiast w akcjach odwetowych zginęło ok. 15 tys. Ukraińców.
KAI
luk