Ahn Myeong-Chul ujawnił szczegóły funkcjonowania obozów w totalitarnej Korei Północnej. Jak opisywał, w trakcie „służby” był świadkiem tego, jak więzienne psy rozszarpały trójkę dzieci, które zostały następnie pochowane z dwójka żyjących jeszcze ofiar.
Były strażnik podkreśla, że następnego dnia psy zostały dodatkowo nagrodzone. – Ludzie w obozach nie są traktowani jako istoty ludzkie, są traktowane jak muchy które można zgnieść – tłumaczy. Zabici lub zmarli więźniowie są grzebani w zbiorowych mogiłach, do których trafiają także zabici strażnicy. Niektóre spośród ofiar są pozostawiane na miejscu egzekucji.
Wesprzyj nas już teraz!
Kiedy Ahn Myeong-Chul trafił do pierwszego spośród obozów przełożeni zachęcali go do „ćwiczenia” na więźniach Taekwondo. Jeden ze strażników tłumaczył mu, że zabicie więźnia w trakcie próby ucieczki jest szczególnie nagradzane przez dowództwo. W niektórych przypadkach to dla północnokoreańskich mundurowych przepustka do dalszej edukacji. Myeong-Chul dodaje, że był świadkiem tortur, pobić, głodzenia, egzekucji. Kiedy został awansowany na obozowego kierowcę zaczął rozmawiać z więźniami, 90 procent z nich nie wiedziała nawet dlaczego trafili do więzienia.
Kiedy w roku 1994 Ahn Myeong-Chul wrócił na przepustkę do domu okazało się, że jego ojciec popełnił samobójstwo. Mężczyzna pod wpływem alkoholu niekorzystnie wypowiedział się o reżimie Korei Północnej, wolał zakończyć swoje życie. Matka i siostra strażnika trafiły do obozu. Obawiając się, że sam także zostanie więźniem mężczyzna zdezerterował. Później dostał się do Korei Południowej, gdzie rozpoczął nowe życie. Następnie zaczął się angażować na rzecz ujawnienia realiów północnokoreańskiego reżimu. Trzy lata temu zrezygnował z pracy by cały swój czas poświęcić na rzecz organizacji „Free the NK Gulag”, założonej przez dawnych więźniów północnokoreańskich obozów karnych.
W Korei Północnej z powodów politycznych (w tym wyznawania chrześcijaństwa) więzionych jest od 80 do 120 tysięcy osób.
Źródło: dailymail.co.uk
mat