6 kwietnia 2022

Obrona cywilna – musimy nawet jeśli nie chcemy

Czy jeśli zamkniemy oczy, przepadnie rzeczywistość, której wolelibyśmy nie oglądać? Czy jeśli nie będziemy mówić o możliwej wojnie, a nawet wyprzemy myśli o tym, że może w końcu zadudnić do naszych drzwi, oddalimy jej perspektywę i staniemy się w pełni bezpieczni? Niestety nie, choć takie wrażenie można by odnieść biorąc pod uwagę wiele aspektów prowadzonej, czy raczej zaniechanej polityki publicznej w zakresie bezpieczeństwa. I to od wielu lat. Najwyższy czas, a może nawet ostatnia chwila by to radykalnie zmienić.

 

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa opublikowało dwuczęściowy zestaw wskazówek dla cywilów, którzy chcą dmuchać na letnie i nie zamierzają być zaskoczonymi w przypadku wybuchu wojny. „Jak przygotować się na sytuacje kryzysowe, co zrobić, aby uniknąć zagrożenia i jak się zachować, gdy do niego dojdzie” – to kwestie podjęte w publikacji dostępnej od 5 kwietnia na stronie internetowej RCB, a także na profilach w mediach społecznościowych.

Wesprzyj nas już teraz!

Otaczająca nas rzeczywistość nieraz pokazała, że warto mieć wiedzę i być przygotowanym do różnych sytuacji – przypomniał przy tej okazji Damian Duda, szef Wydziału Polityki Informacyjnej RCB.

„Bądź gotowy – poradnik na czas kryzysu i wojny” ma w nieskomplikowany sposób wyjaśniać, co zrobić, by uniknąć zagrożenia i jak się zachować jeśli ono już wystąpi. Dokładniej zaś: jak przygotować się do ewakuacji, jak postępować przypadku skażenia terenu, kiedy brakuje prądu, gdy znajdziemy się w niewoli w charakterze zakładników; jak udzielić pierwszej pomocy; jak ustrzec się przed paniką, co robić podczas alarmu, jak odczytywać różnego rodzaju sygnały alarmowe.

Inicjatywa RCB warta jest zainteresowania tym bardziej, że stanowi raczej wyjątek niż regułę. Jak zauważył niedawno na łamach PCh24TV redaktor Jan Pospieszalski, chociaż serwisy informacyjne w ogromnej większości wypełnione są doniesieniami dotyczącymi wszelkich aspektów wojny na Ukrainie, to już ze świecą szukać można praktycznych informacji dla mieszkańców na wypadek gdyby działania militarne objęły także nasz kraj.

Ułomne plany, brak systemu i koordynacji

„W Polsce nie funkcjonuje skuteczny system ochrony ludności” – alarmowała w styczniu 2019 roku Najwyższa Izba Kontroli, odnosząc się do wyników kontroli prowadzonej przez trzy poprzednie lata w zakresie zarządzania kryzysowego oraz obrony cywilnej.

„Organy odpowiedzialne (…) nie stworzyły adekwatnych do występujących zagrożeń struktur i skutecznych procedur oraz nie zapewniły niezbędnych zasobów, umożliwiających właściwe

zarządzanie w przypadku ich wystąpienia” – czytamy w informacji końcowej. Inspekcja dotyczyła między innymi tego, czy obowiązujące rozwiązania prawno-organizacyjne pozwalają organom administracji publicznej wykonywać zadania planowania cywilnego oraz przygotowywać infrastrukturę i organy państwa do skutecznego działania w sytuacjach kryzysowych.

Czy aktualne instrumenty planowania cywilnego i ochrony ludności na okres pokoju i wojny właściwie rozpoznają potencjalne zagrożenia i przewidują adekwatne działania? Czy siły i środki były wystarczające do skutecznego zapobiegania i usuwania skutków zagrożeń? – interesowała się Izba.

Inspektorzy sprawdzali wówczas Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Państwową Straż Pożarną odpowiedzialną za Obronę Cywilną Kraju, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, a także 5 urzędów wojewódzkich, 6 starostw powiatowych oraz 7 urzędów gmin z województw: pomorskiego, wielkopolskiego, łódzkiego, dolnośląskiego i małopolskiego.

Najgorzej zaprezentowała się administracja na poziomie gmin i powiatów, zaś najkorzystniej – wojewódzka. Żaden z ocenianych przez kontrolerów planów zarządzania kryzysowego nie okazał się jednak rzetelny i kompletny. „W efekcie plany te nie pozwoliłyby w wielu wypadkach na sprawną organizację i koordynację działań” – pisał NIK. Izba krytykowała na przykład brak ogólnopolskiego, jednolitego i spójnego systemu komunikacyjnego między służbami zarządzania kryzysowego oraz znikomą liczbę szkoleń i ćwiczeń w małych gminach i powiatach.

Także w obszarze obrony cywilnej aktualne przepisy dotyczące nie pozwalały skutecznie koordynować działań. Ułomne okazały się też plany OC na wszystkich szczeblach administracji publicznej.

MSWiA w odpowiedzi na nasze pytania, m.in. o działania podjęte po kontroli NIK dla poprawy sytuacji napisało: „(…) wniosek zawarty w Informacji o wynikach kontroli NIK pt. Ochrona ludności w ramach zrządzania kryzysowego i obrony cywilnej, przeprowadzonej w 2019 r. dotyczył Krajowego Planu Zarządzania Kryzysowego oraz planu zarządzania kryzysowego działu administracji rządowej: sprawy wewnętrzne. Informujemy, że oba plany zostały zaktualizowane”.

Ciekawiły nas również założenia projektu szykowanego po cichu prawa dotyczącego obrony cywilnej. W tym aspekcie cała odpowiedź resortu brzmiała: „obecnie trwają prace legislacyjne w tym zakresie”.

Wojna, temat niepopularny

Jednym z istotnych elementów infrastruktury kryzysowej jest system schronów pozwalających w warunkach miejskich zabezpieczyć się ludności cywilnej przed atakami wroga. Na terenie całego kraju mamy do dyspozycji tego typu budowle mogące służyć w przypadku zagrożenia łącznie około 3 procentom polskiej populacji. Część tych konstrukcji na co dzień pełni dzisiaj role turystyczne bądź muzealne. Już od ostatnich dekad zeszłego wieku nie budowano schronów na dużą skalę. Infrastruktura powstała pomiędzy latami 50. a 70. XX stulecia i często stanowiła problem dla władz samorządowych. Niejednokrotnie była przekazywana wspólnotom mieszkaniowym. Zarządzanie nią  tak naprawdę bardzo rzadko uwzględniało ich rzeczywiste przeznaczenie. Wszystkie te aspekty mówią głośno, że od Szwajcarów, którzy w razie potrzeby wszyscy zmieściliby się w schronach powstałych na terenie ich kraju, dzieli nas cały kosmos.

Musimy spojrzeć prawdzie prosto w oczy i powiedzieć, że tego typu budowli, które byłyby specjalnie przeznaczone i przygotowane do celu ochrony ludności – na przykład przed uderzeniem atomowym czy też przed nalotem bombowym – jest bardzo mało. Praktycznie takich nie budowano – zwraca uwagę w rozmowie z PCh24.pl poseł Anna Maria Siarkowska (PiS), wchodząca w skład sejmowej komisji obrony.  

Jeden ze schronów przystosowanych na wypadek wybuchu nuklearnego znajduje się w Bydgoszczy. Jego ściany mają grubość około 40 centymetrów. Obiekt liczy blisko 170 metrów kwadratowych powierzchni. Dysponuje łączami telekomunikacyjnymi oraz możliwością kontaktu radiotelefonicznego. Według oficjalnych informacji MSWiA, osiem lat temu w Polsce znajdowało się 91 schronów atomowych. Największy spośród przeznaczonych dla cywilów postawili w 1941 roku przy obecnym dworcu głównym w Szczecinie niemieccy okupanci. Miał zabezpieczać przed skutkami konwencjonalnych bombardowań. Dopiero po wojnie został przystosowany do ochrony przed atakiem nuklearnym. Może zmieścić się w nim aż 5 tysięcy osób. Gdyby powstał na powierzchni ziemi, zrównałby się z pięciokondygnacyjnymi blokami. Liczy sobie 17 metrów wysokości, jego żelbetonowe ściany grube są na 3 metry. Służy teraz jako atrakcja muzealno-turystyczna.

Gdy pytamy w urzędach dużych polskich miast o nadzór nad schronami, ich liczbę i stan, okazuje się, że nie ma zgodności nawet w kwestii kompetencji dotyczących nadzoru nad obiektami kluczowymi w okresie wojny.

„W polskim systemie prawnym od 1 lipca 2004 roku nie ma zdefiniowanego pojęcia budowli ochronnej (schronu i ukrycia), a zatem żaden podmiot nie jest zobowiązany do prowadzenia ich ewidencji, konserwacji, czy też planowania użycia. Po utracie mocy prawnej przepisów dotyczących tych budowli, nie wprowadzono żadnych innych, określających tryb, zasady budowy oraz ich utrzymania” – napisała w odpowiedzi na nasze zapytania Monika Beuth-Lutyk, rzecznik prasowa Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.

Z kolei w krakowskim magistracie dowiedzieliśmy się, że „kwestie związane z infrastrukturą schronową podlegają wojewodzie”.

Samorządy dzisiaj uciekają od jednoznacznych wypowiedzi w tym temacie. Wiele zadań przewidzianych do realizacji na ich poziomie pozostało na papierze – zwraca uwagę poseł Siarkowska. – Obrona Cywilna, której szefem jest teoretycznie komendant główny Państwowej Straży Pożarnej, również de facto nie istnieje. Dlaczego tak się stało? W moim przekonaniu nie liczyliśmy się z najgorszym scenariuszem – takim, w którym ta infrastruktura będzie kiedyś realnie wykorzystana. Z kolei inwestycje w bezpieczeństwo narodowe w ogóle, czy też w bezpieczeństwo wewnętrzne nie przynoszą wzrostu politycznego poparcia w czasie pokoju. One są potrzebne na czas kryzysu czy wojny. Dlatego w okresie pokoju politycy częstokroć wolą przerzucać środki z obrony narodowej na inne obszary, chociażby takie jak ochrona zdrowia, bo to przekłada się na wzrost poparcia wyborczego – wskazuje parlamentarzystka.

Obrona cywilna czeka na przepisy

W ostatnim okresie parlament przyjął ustawę o obronie Ojczyzny, zastępującą ustawę o powszechnym obowiązku obrony. Nowe prawo nie obejmuje jednak kwestii związanych z obroną cywilną. Ustawa, która ma tego dotyczyć, znajduje się obecnie na etapie uzgodnień rządowych. Można więc powiedzieć, że jesteśmy w przededniu procedowania ustawy o obronie cywilnej, zapowiadanej już od lat.

Czy gminy widzą aktualnie potrzebę informowania mieszkańców o sposobach reagowania na ewentualność działań wojennych? Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Krakowa poinformował nas, że „akcje informacyjne będą prowadzone jeśli powstanie takie zagrożenie”. – Szkolenia odbywają się zgodnie z wytycznymi szefa obrony cywilnej. Kraków współpracuje z blisko 400 zakładami pracy, które mają potrzebę i obowiązek prowadzenia działalności z zakresu obrony cywilnej – dodała Emilia Król z Biura Prasowego Urzędu Miasta Krakowa.

Warszawski magistrat odsyła z kolei do stron internetowych dedykowanych bezpieczeństwu mieszkańców pod adresem: bezpieczna.um.warszawa.pl. Przypomina również: „Najważniejszą zasadą podczas wszelkich zagrożeń jest postępowanie zgodnie z poleceniami służb oraz stosowanie się do przekazywanych komunikatów. Gdy usłyszymy trzyminutowy modulowany dźwięk syren, nie wolno wpadać w panikę. Należy włączyć radio lub telewizor, które poinformują, przed jakim zagrożeniem ostrzegani są ludzie i co należy w tej sytuacji zrobić”.

Wieloletnich zaległości w infrastrukturze dedykowanej ludności cywilnej nie nadrobimy w mgnieniu oka. Wznoszenie specjalistycznych obiektów musi potrwać. Nie oznacza to, że „na teraz” nic się nie da zrobić. – Przykładem jest chociażby metro warszawskie, a przynajmniej część jego stacji, które już na etapie projektowania były przygotowywane na taką ewentualność. Ponieważ takiej infrastruktury jest mało, możemy przeznaczyć i przystosować piwnice czy podziemne garaże o określonych parametrach – mówi poseł Siarkowska.

Należy już dziś określić, które budowle mogą być wykorzystane i przystosowane do celów ochrony ludności przed atakami militarnymi, a które na potrzeby ewakuacji. Samorządy powinny się zająć udostępnianiem mieszkańcom informacji na temat ich położenia, tak aby każdy obywatel wiedział, gdzie udać się w sytuacji zagrożenia – podkreśla nasza rozmówczyni.

 

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(24)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie