21 września 2016

Obrona godności Ojca Świętego i wiary podchodzi pod paragraf? Były poseł walczy o uniewinnienie

(fot. Krzysztof Kuczyk/FORUM)

Witold Tomczak, pociągnięty do odpowiedzialności karnej za przeciwstawienie się aktowi znieważenia Ojca Świętego Jana Pawła II, do jakiego doszło w Galerii Narodowej Zachęta w Warszawie w 2000 roku, będzie dowodził swojej niewinności. Warunkowe umorzenie przez sąd postępowania w jego sprawie, brzmi jak zgoda na kolejne akty profanacji.

 

Wyrok Sądu Rejonowego w Warszawie w sprawie Witolda Tomczaka zapadł w lipcu. br. Sąd ocenił wówczas, że reakcja byłego posła, który został oskarżony o uszkodzenie obraźliwej rzeźby przedstawiającej Ojca Świętego Jana Pawła II przywalonego głazem, imitującym meteoryt, wykraczała poza ramy prawa, ale z uwagi na nieznaczną szkodliwość czynu warunkowo umorzył postępowanie karne.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z takim wyrokiem nie zgadza się Tomczak, który w złożonej już apelacji zarzuca błędne niezastosowanie przez sąd w ocenie jego działań instytucji stanu wyższej konieczności. Były poseł utrzymuje też, że jego czyn nie nosił żadnych cech szkodliwości, więc oczekuje uniewinnienia. Jak zauważył, choć sąd pierwszej instancji nie wydał wyroku skazującego, to jednak orzeczenie sądu „pozostawia prawny i moralny cień na moim postępowaniu i obciąża mnie piętnem winy”.

 

Jak wskazuje Tomczak, w Galerii „Zachęta” doszło do „bezprzykładnego naruszenia obrazy uczuć religijnych katolików mieszkających w Polsce i poza Ojczyzną”. Wystawiona tam rzeźba włoskiego artysty-prowokatora, przedstawiająca Ojca Świętego Jana Pawła II przywalonego głazem, imitującym meteoryt – zatytułowana „La Nona Ora”, czyli „dziewiąta godzina” (biblijna godzina śmierci Chrystusa), naruszała godność i była kpiną Głowy Państwa Watykańskiego, a tym samym z wyznawców Chrystusa.

 

Prowokacja, jak zauważa Tomczak, wywołała protesty tysięcy osób, nie tylko katolików, dla których Jan Paweł II był osobą otaczaną szczególną czcią i szacunkiem. Te głosy nie jednak spowodowały żadnej reakcji dyrekcji „Zachęty”. – W tej sytuacji zdecydowałem się na symboliczny akt protestu i usunięcia kamienia przygniatającego postać Ojca Świętego. Był to jedyny wówczas dostępny sposób, aby przerwać tą profanację, uderzającą w uczucia religijne milionów katolików – utrzymuje Tomczak.

 

Działałem w stanie wyższej konieczności, poświęcając niewielkie dobro, jakim była integralność wspomnianej instalacji, na rzecz ratowania dobra po wielokroć większego – ochrony uczuć religijnych polskich (i nie tylko polskich) katolików wobec aktu bezprzykładnej profanacji – dodaje.

 

Jak zauważa Tomczak, nikt w Polsce nie zdobyłby się na podobną prowokację wobec któregoś z proroków judaizmu czy islamu, a podobna ekspozycja nie ujrzałaby światła dziennego w obawie przed  fizycznymi atakami. – Tymczasem z symbolami religii katolickiej można sobie w katolickim kraju bezkarnie postępować w sposób, który rani uczucia katolików  – zauważa.

 

Tomczak wskazuje, że ocena sądu, iż można było sięgnąć po inne środki, jest błędna, gdyż nie pomogły tu ani listy protestacyjne do władz, ani bezpośrednie rozmowy z kierownictwem resortu kultury, ani masowe protesty katolików. Postępowanie sądowe wykazało za to, że prowokacja spowodowała zwiększenia rynkowej wartości pseudo-dzieła. – Polscy katolicy protestowali, ich uczucia były boleśnie ranione, a cynik i prowokator liczył już zyski, które zarobi na ranieniu uczuć katolików – zaznacza.

 

Jak wskazuje były poseł, w takiej sytuacji nie było innego wyjścia, jak przerwanie bezkarnej i cynicznej prowokacji. Usunięcie głazu – jak dodaje – nie spowodowało żadnej szkody, a niewielkie koszty naprawy były wliczone w koszty całej operacji, a na dodatek profanacja przyniosła autorowi zyski.

 

Tomczak ocenia, że sąd uznając brak podstaw do przyjęcia przesłanki działania w sytuacji wyższej konieczności polenił błąd. – Rzeczywiście, profanacja nie była nagła, jednorazowa (jak na przykład pląsanie innego pseudo-artysty prowokatora, przebranego za motyla i profanującego procesję Bożego Ciała, też skądinąd bezkarnego), lecz długotrwała. Czy to ma przesądzać, że nie wolno było się jej przeciwstawić? Mogła trwać dowolnie długo i nie wolno było jej przerwać, bo okoliczności nie były nagłe? – pyta. Szczególnie, że inne formy protestu nie skutkowały.

 

Jak można było zapobiec dalszej profanacji, jeśli nie przez przynajmniej symboliczne usunięcie obraźliwej części tej rzeźby. Jak można było inaczej? Jeszcze raz podkreślam – wybrałem najłagodniejszą możliwą formę, bez przemocy wobec osób, bez celowej dewastacji. Odsunąłem jedynie z rzeźby kamień, który przyciskał postać Ojca Świętego i który tysiące ludzi odbierało jako wyraz poniżenia Osoby Ojca Świętego i profanacji krzyża – tłumaczy.

 

Jak podkreśla Tomczak, wyrok w jego sprawie ma precedensowe znaczenie prawno-moralne. To sygnał, że  w Polsce nie będzie zgody na „cyniczne profanacje symboli religijnych i że dotyczy to nie tylko niektórych religii, nie tylko judaizmu czy islamu, z których symboli nikt nie śmie zadrwić, ale także chrześcijaństwa i katolicyzmu”.

 

Od tego wyroku zależy bardzo wiele. Nie dla mnie samego, choć mam za sobą koszmar wielu lat poniżających oskarżeń, śledztwa, procesu, przedstawiania mnie w niektórych mediach jako awanturnika i chuligana, to były i są nadal ciężkie i niezasłużone przeżycia dla mnie i mojej rodziny – ale nie o moją sytuacje tu chodzi, lecz o to, czy w 1050 lat od Chrztu Polski, w kraju, w którym niemal całe dziedzictwo narodowe związane jest z chrześcijaństwem i katolicyzmem – mamy jeszcze prawo do poszanowania symboli naszej wiary, czy już nie mamy tego prawa? – wskazuje. Wyrok – jak sugeruje – będzie zatem odpowiedzią na pytanie o to, czy Polacy mają prawo bronić się przed obrazą uczuć religijnych i narodowych

 

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram