23 października 2024

Obrońcy „praw zwierząt” chcą nadać „podstawowe prawo człowieka”… słoniom. Ich zdaniem to konieczność dziejowa

(fot. Pixabay)

Aktywiści na rzecz praw zwierząt, realizujący Nonhuman Rights Project, którzy przegrali sprawy dotyczące Habeas corpus, czyli zakazu pozbawiania wolności bez zgody sądu dla szympansów i słonia o imieniu „Happy” w Nowym Jorku, teraz wnieśli pozwy w Kolorado. Chcą uznania zdolności zwierząt do pozywania ludzi przed sądami za naruszenie ich „praw”. Oczywiście, w praktyce to inni ludzie (tak zwani obrońcy praw zwierząt) mieliby reprezentować ich „prawa” przed sądami.

Właśnie z takim wnioskiem wystąpiła grupa „obrońców zwierząt”, którzy uzurpują sobie prawo do sprawowania opieki nad pięcioma słoniami przebywającymi w zoo w Colorado Springs. Grupa związana z Nonhuman Rights Project chce przejąć kontrolę nad zwierzętami po tym, jak nakaz Habeas corpus „uwolni” je z powodu rzekomego bezprawnego uwięzienia.

O ile sąd pierwszej instancji odrzucił pozew, o tyle Sąd Najwyższy Kolorado zgodził się rozpatrzyć apelację, którą wyznaczono na 24 października.

Wesprzyj nas już teraz!

Grupa osób, która złożyła pozew przeciwko Cheyenne Mountain Zoo w imieniu słoni z zoo, przekonuje w pozwie, że zwierzęta cierpią w niewoli i powinny być wypuszczone.

Zoo, w  którym przebywają rzeczone słonie cieszy się bardzo dobrą reputacją, zapewniając odpowiednie warunki do życia zwierzętom. Jednak rzecznicy tak zwanych praw zwierząt  nie są zainteresowani jedynie dobrostanem zwierząt, traktując je na równi z ludźmi. Co więcej, uznają, że ludzie nie mają prawa posiadać zwierząt, nie mówiąc o ich „instrumentalnym wykorzystywaniu” w celach spożywczych, rozrywkowych, naukowych, czy nawet towarzyskich.

Zjawisko coraz częstszego wszczynania spraw przed sądami w sprawie zwierząt nasila się w Stanach Zjednoczonych. Coraz więcej szkół prawniczych ma prowadzić kursy dotyczące „praw zwierząt”, szkoląc prawników w związku z otwarciem systemu prawnego na potencjalnie nowe sprawy. Ponad dwudziestu profesorów prawa poparło inicjatywy Nonhuman Rights Project, a dwóch z siedmiu sędziów Sądu Najwyższego w Nowym Jorku było gotowych przyznać słoniowi „Happy” osobowość prawną i prawa przynależne ludziom.

Wystarczy więc, że aktywiści trafią na radykalny skład jakiegoś sądu, by zainicjować procedurę, która wraz z dalszym aktywizmem sędziowskim doprowadzi w przyszłości do radykalnej zmiany prawa, która będzie miała daleko idące konsekwencje dla społeczeństwa.

Wszak od wielu lat trwają zabiegi o przyjęcie nowej koncepcji „Praw Natury” opartej na ekocentrycznej ideologii, stawiającej naturę i „jej potrzeby” przed potrzebami ludzkimi, które mogłyby być zaspokajane jedynie w takim zakresie, na jaki pozwalają „granice planetarne”.

Zgodnie z koncepcją „praw Natury”, każdy ekosystem, rzeka, drzewo będą mogły – jako podmioty prawa – „występować” przed sądem, „domagając się” naprawy szkód. Rewolucyjne uznanie „praw Natury” przyniesie degradację praw, w tym w szczególności prawa własności i wolności człowieka.

Chociaż brzmi to absurdalnie, by drzewo „występowało” przed sądem, prawnicy mają rozwiązania, które wciąż dopracowują. Ulepszają system regulacji w miarę jak pojawiają się kolejne wyroki w ramach „orzecznictwa ziemskiego”. Obiekty środowiska w niektórych państwach są z powodzeniem reprezentowane przez opiekunów prawnych np. organizacje ekologiczne.

Niemcy, Włosi, Francuzi, Finowie, Portugalczycy i Szwedzi rozważają zmianę konstytucji w tym zakresie. We Włoszech odbyła się już debata w parlamencie. W Portugalii petycja o uznanie  „praw Natury” w ustawie zasadniczej jak na razie nie zyskała dużego poparcia. Podobnie, wysiłki zwolenników „praw Natury” i propozycje Partii Zielonych w Szwecji, na razie nie zakończyły się powodzeniem. Jednak podejmowane działania mają zwiększać świadomość na temat „praw Natury” wśród Europejczyków i doprowadzić do rewolucji.

Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny, organ doradczy i opiniodawczy UE przygotował pod koniec 2019 r. studium na ten temat Europejskiej Kartu Praw Podstawowych Natury pt. „Towards an EU Charter of Fundamental Rights of Nature”. Dokument zawierający ramy prawne dla wdrożenia tego typu praw w UE opracowali uczeni z uniwersytetów Salento, Siena i think tanku Nature Rights.  Brytyjski think tank przygotował swojego czasu projekt dyrektywy w celu uznania „praw Natury” w UE.

Rewolucja, jaka dokonuje się na świecie, w szczególności w Ameryce Południowej, ale i powoli w USA czy Kanadzie, niektórych krajach afrykańskich i azjatyckich, ma doprowadzić do zmiany paradygmatu z antropocenu na ekocen i do bardziej elastycznego stanowienia prawa, by umożliwić przejście do gospodarki postwzrostowej. Ma pomóc z rozprawieniu się z kolonializmem, patriarchatem, z seksizmem, z wszelkimi nierównościami, w szczególności z prawem własności i doprowadzić do urzeczywistnienia komunalizmu, systemu w rodzaju socjalizmu samorządnego, jaki promował na początku lat 80. ub. wieku francuski prezydent François Mitterrand, tyle, że w jeszcze bardziej radyklanej formie.

„Prawa Natury” obejmują prawo do rozkwitu, regeneracji/odtworzenia, prawo do naturalnych procesów, do funkcjonowania ekosystemu bez ingerencji z zewnątrz itp. Nadanie „Naturze” osobowości prawnej i przyznanie opiekunów do obrony jej praw w sądzie zmieniają ramy zarządzania ekologicznego.

Pomysł nadania praw naturze zrodził się na początku lat 70. ub. wieku. W orzeczeniu amerykańskiego SN z 1972 r. w sprawie Sierra Club przeciwko Morton – chodziło o zablokowanie pozwolenia dla Disney Enterprises na budowę kompleksu obiektów rekreacyjno-noclegowych w Mineral King Valley w Sierra Nevada w Kalifornii – jeden z sędziów William o. Douglas wydał opinię odrębną. Powołał się na artykuł zatytułowany „Should Trees Have Standing?–Towards Legal Rights for Natural Objects” autorstwa prof. Christophera Stone’a, wykładowcy University of California School of Law. Argumentował w niej, że obszary naturalne i obiekty środowiska powinny mieć prawo do obrony swojej integralności ekologicznej.

W latach 80. ub. wieku podjęto działania na rzecz rozszerzenia podmiotowości prawa, skupiając się w pierwszej kolejności na tzw. prawach zwierząt. Jednak dopiero konstytucja Ekwadoru z 2008 r. – jako pierwsza na świecie – uznała, że „Natura, czyli Pachamama, gdzie życie się odtwarza i występuje, ma prawo do integralnego poszanowania swojej egzystencji oraz utrzymania i regeneracji swoich cykli życiowych, struktury, funkcji i procesów ewolucyjnych”.

Konstytucja, co prawda zobowiązuje władze do zapobiegania lub ograniczania działań prowadzących do wyginięcia gatunków, niszczenia ekosystemów i trwałej zmiany cykli naturalnych, ale jednocześnie zawiera  przepisy, które „prawa Natury” osłabiają, dopuszczając eksploatację zasobów naturalnych podyktowaną koniecznością zapewnienia rozwoju kraju. Stąd ekolodzy zabiegają, by „lepiej edukować” sędziów i by w drodze orzecznictwa wymusić uznanie bardziej rygorystycznej definicji „praw Natury”.

W 2010 r. Boliwia uchwaliła kompleksową ustawę o prawach Natury, a także zorganizowała międzynarodowy szczyt z udziałem NGOsów z całego świata. Efektem było powstanie Globalnego Sojuszu na rzecz Praw Natury, który skupia polityków, ekspertów rządowych, prawników, uczonych i aktywistów z różnych krajów zabiegających o zmiany na poziomie lokalnym i międzynarodowym. W Nowej Zelandii udało im się – dzięki połączeniu zachodnich koncepcji prawnych i tradycji maoryskich – przyznać w 2012 r. osobowość prawną rzece Whanganui, której opiekunami prawnymi są przedstawiciel Maorysów i rządu.

Promocję „praw Natury” poprzedziły regulacje o prawach zwierząt np. najstarsza inicjatywa niemieckich aktywistów z 1988 r. dotycząca uznania praw fok w niemieckiej części Morza Północnego, czy późniejsza brytyjska regulacja z 2013 r. (Karta Falkirk uznaje prawo do życia istot każdego gatunku). W Rumunii od 2014 r. parlament debatuje nad możliwością uznania osobowości prawnej delfinów. W 2019 r. we Francji grupa prawników opracowała deklarację o prawach zwierząt i wydała „Kartę praw życia”. W lutym 2022 r., odbyło się referendum w sprawie praw naczelnych żyjących w szwajcarskim mieście Bazylea. Chociaż propozycję odrzucono, prawnicy i aktywiści podkreślają, że chodzi o ogólny wzrost świadomości dotyczącej możliwości przyznawania osobowości prawnej obiektom przyrody ożywionej i nieożywionej.

Zdaniem ekologów, papież Franciszek bardzo im pomógł, prezentując encyklikę środowiskową „Laudato si’”, odróżniając prawa środowiska od prawa do środowiska, odnoszącego się do ludzi.

Od 2016 r. w Europie przybyło inicjatyw na rzecz uznania „praw Natury”. O ile rok po ukazaniu się encykliki papieża były trzy inicjatywy w sprawie „praw Natury”, o tyle w 2019 r. było ich co najmniej trzynaście.

Uznanie obiektów przyrody np. lasy, góry, rzeki, mokradła, drzewa, lodowce za podmiot prawa jest rewolucją o daleko idących konsekwencjach. W tej rewolucji człowiek jest spychany do poziomu obiektów przyrody i ma mniej praw niż Ziemia.

To, co można zaobserwować już w wielu państwach na świecie, jest urzeczywistnieniem przejścia od paradygmatu antropocentryzmu prawnego do ekocentrycznego, niemożliwego do pogodzenia z nauką Kościoła katolickiego.

Nawet Porozumienie paryskie w sprawie klimatu z 2015 r. akcentuje kwestię „zapewnienia integralności wszystkich ekosystemów (…) uznawanych przez niektóre kultury za ‘Matkę Ziemię’”.

Coraz częściej w różnych deklaracjach i umowach przemyca się zapisy, mające torować drogą do orzecznictwa na rzecz uznania „praw natury” pod pretekstem konieczności walki ze zmianami klimatu i ochrony bioróżnorodności. Podjęto również na forum międzynarodowym działania, by wprowadzić do katalogu przestępstw przeciwko ludzkości tzw. ekobójstwo.

Nowe regulacje lansuje się w celu drastycznego ograniczenia produkcji przemysłowej oraz konsumpcji, a także uniemożliwienia niektórym krajom dynamicznego rozwoju, zabraniając eksploatacji zasobów naturalnych ze względu na domniemane znaczenie danego ekosystemu dla klimatu.

Obrońcy „praw Natury” twierdzą nawet, że wydobywanie surowców jest moralnym złem, które należy powstrzymać. Chętnie odwołują się do tzw. grzechu ekologicznego, koncepcji, o której wspomina papież Franciszek.

„Prawa Natury” wywodzi się z teorii praw interesu. Argumentuje się, że już samo istnienie, siedlisko i pełnienie ról ekologicznych jest wystarczające do przyznania elementom nieożywionym praw. Inne argumenty wywodzone są z duchowości plemiennej, z kosmologii ludów tubylczych, z szeroko pojmowanych zwyczajów odnoszących się do tzw. dobrego życia (filozofia sumak kawsay – przeciwdziała rozwojowi, opozycja do „modernizacji, rozwoju i wzrostu gospodarczego”; „buen vivir” – obejmuje walkę z kolonializmem, seksizmem, rasizmem, antropocentryzmem, z cywilizacją, kulturą; „kosmologiczne granice wzrostu”).

„Laudato si’” potępiając „tyrański antropocentryzm” i wzywając do stworzenia nowych ram prawnych dla ochrony ekosystemów de facto wsparła prawa ekocentryczne, co chętnie wykorzystują zwolennicy redukcjonistycznej koncepcji „praw Natury”.

Trwa szukanie najlepszej definicji „Matki Ziemi” jako żywego organizmu – nawiązanie do wizji Gaji Jamesa Lovelocka. Wspomina się o prawie własności np. gatunków do ich siedlisk, prawie do istnienia i rozwoju lub prawie do regeneracji i adaptacji różnych obiektów przyrody.

Przekonuje się, że trwała zmiana wzorców życia i konsumpcji zgodnie z zamierzeniami Agendy 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju, nie nastąpi dopóki „prawa Natury” nie zostaną uznane za ważniejsze niż wszystkie prawa człowieka.

 

Źródło: nationalreview.com, PCh24.pl

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(15)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 309 501 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram