20 października 2023

Od „dobrej zmiany” do „partii władzy”. Co zdecydowało o wyborczym wyniku PiS?

(Fot. Zbyszek Kaczmarek / Forum)

Powody, dla których rządząca dotąd większość koncertowo straciła swoją życiową szansę, oddając zarząd państwa polskiego w ręce eurolewaków można podzielić na dwie kategorie – wewnętrzne, zależne od decyzji władz partii, oraz zewnętrzne wobec PiS.

Przyczyny wewnątrz PiS

Swoją pierwszą kadencję ugrupowanie to wygrało, mobilizując elektorat hasłami dobrej zmiany, likwidacji układów i podnoszenia Polski z kolan. Wielu ludzi dobrej woli, wówczas jeszcze stanowiących większość społeczeństwa polskiego przyjęło ten program za swój i poparło partię. Jednak wraz z wrastaniem struktur partyjnych w państwowe, w miarę odkrywania możliwości partyjnego i osobistego zarabiania, w obliczu nęcących funduszy zagranicznych PiS z partii ideowej stało się klasyczną partią władzy, zainteresowaną głównie jej utrzymaniem w swoich strukturach partyjnych. Odpadł gdzieś entuzjazm walki z układami, za to zaczęto budować własne. Unijne i globalne apanaże są przez ich twórców przeznaczone na użytek właśnie takich układów partyjnych, a oferują sumy, które dla przeciętnego człowieka zdają się bajońskimi.

Wesprzyj nas już teraz!

Jest prosty warunek ich przekazania – poświęcenie interesów narodowych na rzecz unijno – globalnych. Druga kadencja niegdysiejszej „dobrej zmiany” upłynęła już całkiem pod patronatem premiera Mateusza Morawieckiego, który wypełnił sobą  i swoimi ludźmi całą przestrzeń polityczną PiS. Podczas, gdy większość wyborców tej partii nadal uważała ją za prawicową, rząd zaczął intensywną współpracę z globalistami, wdrażając do Polski wszystkie strategie, których oni chcieli dla nas.

W zasadzie bez wyjątku były to programy lewackie, różniące się od siebie jedynie stopniem skrajności. Polityka premiera Morawieckiego konsekwentnie wpisała się w następujący wzorzec: najpierw globalne ustalenia w UE, ONZ, Davos lub innych agendach globalizmu, nieuświadomione przez opinię publiczną. Następnie cichy podpis premiera, nadal nieuświadomiony.

Następnie po jednym do trzech lat występujące konsekwencje, negatywne dla państwa, narodu, gospodarki i suwerenności państwowej. Wtedy partyjne głosy oburzenia i zapowiedź twardej walki w obronie interesów narodowych. Tak było w kwestiach klimatycznych, cyfryzacji, podległości wobec UE, obyczajowych, edukacyjnych. Nie na darmo główną zasadą Pana Premiera stała się inkluzja. Początkowo naród nie wiedział, co to znaczy, dziś już wiadomo, że jest to nowa wersja globalnego komunizmu. Wiedza ta jednak nie wzięła się z rządu, lecz dzięki dzielnym ludziom, ujawniającym prawdę oraz niezależnym mediom, m.in. PCh24.pl. Osobami ikonicznymi dla frakcji globalnej w PiS są trzy postaci: pan Premier Mateusz Morawiecki, pan Minister Zdrowia Adam Niedzielski oraz pani Marzena Machałek, Wiceminister Edukacji i Nauki, Pełnomocnik Rządu ds. wspierania wychowawczej funkcji szkoły i placówki, edukacji włączającej oraz kształcenia zawodowego. Nie są to oczywiście jedyni przedstawiciele frakcji lewicowo – globalistycznej w PiS, ale najbardziej rozpoznawalni.

Nie wszyscy ludzie w Polsce, mający poglądy prawicowe uwierzyli jednak w kojący tembr głosu pana Premiera. Środowiska narodowe, nigdy specjalnie nie lubiane przez żadną z głównych partii, głośno wyrażały zaniepokojenie posunięciami rządu, jednak nie po to, by go obalić, ale by napomnieć i nawrócić ze złej drogi. Narodowcy nie są totalną opozycją i swój polski rozum mają. PiS mógł zyskać w nich sojuszników politycznych, jednak to wymagało lojalności i wysiłku intelektualno – politycznego ze strony partii.

Nic takiego nie nastąpiło, zamiast tego narodowcy zostali potraktowani szczególnie brutalnie. PiS poszedł na konfrontację, czego symbolem był Marsz Niepodległości 2020. Podczas gdy w tym samym czasie „Julki i Oskarki” z tzw. strajku kobiet mogli swobodnie demolować polskie miasta przy bierności władz, dla patriotów były gumowe kule, granaty, gaz i pały. Na lewaków się oburzano, patriotów pałowano. Późniejsza zmiana stosunku do narodowców miała już tylko jeden cel – przejęcie i neutralizacja. Formalnie narodowo – katolicko – konserwatywna partia najpierw nastawiła przeciwko sobie narodowych katolików, a następnie dokonała ich dekompozycji, czego skutkiem jest rozdrobnienie tego środowiska.

Z Konfederacją poszło trochę inaczej. Jako że partia ta jest już w parlamencie i ma swoje struktury organizacyjne trudno jest ją tak łatwo zmarginalizować. Jednak wzajemna wrogość dwóch prawicowych ugrupowań sejmowych jest konsekwentnie podtrzymywana, przez obydwie zresztą strony. Jednak  PiS, będąc przy władzy, mógł dążyć do budowy prawicowego sojuszu, aby nie dopuścić lewaków do powrotu. Bardziej jednak, niż liberolewicy obawia się prawicowej konkurencji do własnego elektoratu. To tłumaczy, dlaczego w ciągu ostatnich dwóch lat z ogólnie dostępnych platform internetowych zniknęły lub zostały mocno ograniczone takie media, jak wRealu24, Media Narodowe czy nczas. Te właśnie niezależne media wskazywały na błędy rządowej polityki. Szczególnym przyczynkiem do ich usunięcia były dwa momenty – pandemia i wojna.

„Pandemia” Covid-19 w pierwszym momencie spowodowała szok i strach. Początkowo politycy i opinia publiczna nie wiedziała, jak bardzo jest groźnie, nie dziwiły więc reakcje lękowe i emocjonalne. Rychło jednak okazało się, jaka jest natura zjawiska, a politycy i urzędnicy większości rządzącej wiedzieli wcześniej, niż reszta społeczeństwa. Mimo tego zdecydowali się grać w grę globalistów, poświęcając interes narodu i państwa. Do tej pory nie zdobyli się chociaż na symboliczne „przepraszamy”. Widząc błędność tej polityki, środowiska prawicowe niepisowskie podniosły larum, za co były konsekwentnie zwalczane, a media blokowane, o czym patrz wyżej.

W związku z tzw. pandemią rząd podjął szereg działań, polegających na zamykaniu: ludzi w domach, gospodarki, kościołów,  kultury, rozrywki, gastronomii, służby zdrowia i większości innych aktywności. Oczywiście tzw. strajk kobiet miał immunitet, tam pozwolono na wielotysięczne zbiegowiska. Pozostałą rzeczywistość zamknięto na kłódkę, ale za to przedsiębiorcy dostali dopłaty. Co prawda nie powstrzymało to fali plajt, ale przynajmniej napędziło inflację.  Dbając o dobrostan narodu, dzielny rząd ogłosił tzw. „Polski ład”, czyli zmodyfikowaną wersję rooseveltowskiej centralizacji gospodarki dla dobra wielkiego kapitału. Wszystko oczywiście podlane patriotycznym sosem propagandowym. Jak to zwykle bywa, ów ład, a raczej nieład okazał się lekarstwem gorszym od choroby. W ogóle rząd PiS darzy polskich przedsiębiorców i rolników przedziwnym uczuciem, w którym trudno się rozeznać, czy to bardziej  miłość, czy nienawiść. Piątka dla zwierząt, ukraińskie produkty bez kontroli, system ETS i długo by jeszcze wyliczać.

Co do chorób, paroma decyzjami administracyjnymi dokonano cudu – zlikwidowano wszystkie oprócz jednej, na którą zaordynowano jedyną dozwoloną formę leczenia „strzałem w ramię”. Toporna oczywistość tej polityki budowała narastający gniew prawicowej części społeczeństwa, ale nie wolno było o tym oficjalnie mówić, bo za to czekały prześladowania, a media, które to głosiły były zwalczane i blokowane, patrz wyżej. Również i tu politykę wobec drobnoustroju prześmiewczo nazwano „narodową” kwarantanną. Efektem ubocznym jest fala nadmiarowych zgonów, które w większości dotyczą naturalnego elektoratu PiS.

Wojna na Ukrainie była również szokująca i na fakt jest wystąpienia nikt w Polsce nie mógł nic poradzić. Nie dziwią też początkowe reakcje emocjonalne, pełne współczucia i odruchu solidarności. Jednak polityka państwa nie może opierać się na uczuciach, potrzebna jest też chłodna kalkulacja. Tutaj rząd PiS wykazał się podręcznikową wręcz naiwnością i niezdolnością do wyciągnięcia z tej sytuacji możliwych korzyści dla Polski. Powstała całkowita nierównowaga – od nas wszystko, dla nas nic. I znów prawica niepisowska głosiła larum, za co była konsekwentnie zwalczana, a media blokowane, patrz wyżej.

Powyższe skrótowo wymienione okoliczności tłumaczą, dlaczego PiS pozbył się części swojego  elektoratu i nie pozyskał nowego. Wśród tych 26% wyborców, którzy nie poszli do głosowania większość stanowią zapewne ludzie o poglądach patriotyczno – konerwatywno – katolickich, którzy zawiedli się na PiS-ie.

Przyczyny zewnętrzne

Teraz możemy przejść do okoliczności niezależnych od PiS, ale które jego liderzy powinni przewidzieć. Frekwencja w tych wyborach 74,38% oszałamia i budzi entuzjastyczne opinie polityków. Oto święto demokracji, lud – suweren przemówił i desygnował swoich wybrańców, aby w jego imieniu rządzili krajem i prowadzili nawę państwową. Prawda jest taka, że zagłosowali ci, którzy zwykle nie głosują, bo się nie interesują. Nagabywani, machają ręką, mówiąc z lekceważeniem, że to i tak nic nie zmieni, jeden głos nic nie znaczy, a polityka to wielkie świństwo. Tym razem jednak zagłosowali i wybrali Trzecią Drogę. Ani bowiem PiS, ani KO, ani Lewica, ani Konfederacja nie wzniosła się ponad swój żelazny elektorat.

Grupa ta składa się zasadniczo z dwóch części. Część pierwsza to ludzie pracujący, społecznie i politycznie bierni, pogrążeni całkowicie w świecie swoich osobistych spraw. Nie wiedzą zatem, co oferują partie i jak zachowują się ich liderzy, tak samo, jak nie orientują się  w meandrach polityki. Dla nich świat kończy się na Tusku i Kaczyńskim, których postrzegają jako demiurgów – kreatorów polityki krajowej. Nie wiedzą więc o światowych procesach i zagrożeniach, o Unii Europejskiej i jej planach, o globalizmie, gospodarce, ekonomii i skutkach wyborów politycznych. Wiedzą tylko, że PiS trzeba odsunąć od władzy, ale Tuska też nie chcą, bo generalnie mają dość okrągłostołowych dziadersów i ich przepychanek. Głosują więc na tego, który wydaje im się fajny i akceptowalny, czyli nijaki.

Dużo ciekawsza jest druga część nowych wyborców. Są to  w większości młodzi ludzie z dużych miast, którzy jeszcze nie zaznali dorosłej pracy i dojrzałych wyzwań. Oni nie pamiętają, co robił kiedyś Tusk i nie obchodzi ich to. W ogóle nie pamiętają niczego poza tu i teraz, co jest efektem współczesnej antykultury. Wszelkie wartości, cenne jeszcze dla ich rodziców, dla nich są obciachową abstrakcją. Takie pojęcia jak rodzina, naród, państwo, Polska i Kościół kojarzą im się negatywnie jako źródło opresji. Z ulgą pozbywają się ich ze swojego życia wraz z PiS-em. Myślą, że w ten sposób osiągną szczęście i święty spokój, polegający na zatopieniu się w ekranach, serialach, grach, mediach społecznościowych i pornografii. Zagrożenia suwerenności, bezpieczeństwa narodowego, integralności państwa, dobrobytu społecznego dla nich nie istnieją. Żyją na tej ziemi i jedzą jej chleb, korzystają z zasobów narodu i państwa, z ludzkiej pracy, ale wszystko to w głębokiej mają pogardzie. Dla nich Polska jest „tym krajem”, z którego najchętniej to się wyjeżdża. Nic nie dają wspólnocie, w której żyją, są jej obcy i wrogo nastawieni. Wśród nich znajdują się właśnie Julki z aborcyjnych protestów, traktujące Polskę jako piekło kobiet, gdzie władza, Kościół i mężczyźni gwałcą je, by zrobić z nich swoje inkubatory. Idealni egoiści, oderwani od rzeczywistości. Co gorsza, ludzie ci są już tak sformatowani, że większość z nich nigdy nie zrozumie, jaka jest rzeczywistość, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Do nich hasła o wieku emerytalnym, granicy, wojsku, patriotyzmie, imigracji, gospodarce, rolnictwie, energetyce, rodzinie działają raczej odpychająco. Oni mają w głowie feminizm, prawa mniejszości, katastrofę klimatyczną, zwierzątka i swoje własne zawirowania psychiczne, czyli wszystko, co oferuje współczesnemu człowiekowi globalny neomarksizm.

Tym, co połączyło te grupy i wysłało je do urn jest smartfon. Mamy tu do czynienia z tą samą sytuacją, co przy tzw. strajku kobiet – zastosowaniu broni społecznej na masową skalę. Ludzie, którzy na co dzień są bierni, obojętni, nie interesują się, nic nie wiedzą  nagle dostają polecenie od swojej władzy, czyli sugestię nie do odparcia, podawaną przez internetowe „autorytety” i presję grup na mediach społecznościowych. Mechanizmy te są precyzyjnie sterowane przez algorytmy.  Wyborcy ci nie oglądają ani mediów pisowskich, ani platformianych, ale smartfony przyklejone mają wszyscy, i tak samo reagują na ich przekaz. Nie powinno to być tajemnicą  dla PiS-u, mają tam chyba specjalistów, którzy biorą grube pieniądze, aby odczytywać takie trendy.

Reasumując, rząd PiS-u obalił sam PiS i „Julki” ze strajku kobiet. Pytanie, co dalej. Jeśli ludzie w kierownictwie tej partii dokonają refleksji i pracy nad sobą, mają szansę stać się partią prawdziwie prawicową, realizujące interesy narodu i państwa polskiego. Musieliby dokonać wewnętrznych rozliczeń i porzucić kolaboracje z UE i globalistami. Nie można bowiem być sługą dwóch panów i nadal wygrywać wybory, czego właśnie doświadczyliśmy. Frakcja lewacko – globalistyczna wewnątrz PiS powinna zostać odsunięta od wpływów. Do współpracy powinni zostać zaproszeni ludzie z innych środowisk prawicowych, aby budować wspólny front patriotyczny. Powinna w szybkim czasie zostać wypracowana wizja państwa i społeczeństwa, odpornych na globalne zagrożenia, czyli zakusy UE i globalistów.

Dopóki to się nie stanie, nadal będzie trwał chocholi taniec dwóch wadliwych pomysłów na Polskę, w którym największą korzyść odnoszą aparatczycy obydwu ugrupowań, a najgorsze skutki spadają na zwykłych ludzi pracy. To my bowiem będziemy znosili skutki lewicowo – liberalnego  rządu. Będzie on musiał podejmować decyzje w momencie kluczowym dla narodów Europy – gdy będą się ważyć losy suwerennych państw. Najprawdopodobniej to właśnie ten rząd będzie musiał zdecydować, czy pozostaje suwerennym rządem niepodległego państwa i wolnego narodu, czy woli stać się zarządem okupacyjnym. A skoro rządzić będą kosmopolityczni politycy liberolewicy, wybór nietrudno przewidzieć.

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej w Toruniu

Groźna iluzja inkluzji – edukacja włączająca jako metoda na dekonstrukcję oświaty

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij