31 grudnia 2023

Od zakochania po ślub. Dr Jacek Pulikowski o istocie narzeczeństwa

(pixabay.com)

Zakochanie stwarza człowiekowi niesamowitą szansę na – nawet skokowy – wzrost osobowy dla zaimponowania i ostatecznie zdobycia serca wybranej, ukochanej osoby. Chemia jaka wytwarza się w zakochanej heteroseksualnej parze (każda reakcja chemiczna wymaga odpowiednich składników) jest niezwykle silna. Daje nieprawdopodobną siłę do przemiany siebie, do pokonywania egoizmu, a nawet do wychodzenia z nałogów. Problem w tym, że te siły nierzadko są marnowane i nie wykorzystywane do wzrostu osób, a niekontrolowane uczucia popychają do bliskości cielesnej, do współżycia seksualnego pozamałżeńskiego. Mówić wprost do zawsze tragicznie niszczącego cudzołóstwa – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr Jacek Pulikowski.

Panie Doktorze, czym jest miłość?

Miłość prawdziwa – a tylko o takiej warto mówić i dla niej się poświęcać, nie jest tym, za co przez wielu jest uważana. A więc nie jest porywem uczuć, nie jest też aktywnością seksualną – dość powszechnie słowem „kochanie się” ludzie określają współżycie. Choć oba te elementy odgrywają ważną rolę w kształtowaniu i utrzymaniu w dobrej kondycji miłości małżeńskiej, same w sobie miłością nie są.

Wesprzyj nas już teraz!

Czym zatem miłość jest? Jest decyzją, że obiekt miłości: Bóg lub/i wybrany człowiek jest dla mnie ważniejszy ode mnie samego. Decyzją złożenia bezinteresownego daru z siebie samego. Tak rozumiana miłość jest jedynym źródłem szczęścia człowieka. To o takiej miłości św. Paweł powie „a miłości bym nie miał byłbym jak cymbał”. Przykro to mówić, ale w dzisiejszym świecie, również wśród celebrytów, jest wielu „cymbałów”, którzy wręcz chełpią się tym, że nikomu nie służą i wszyscy na nich pracują…

W dokumencie Soboru Watykańskiego II, Gaudium et spes czytamy: „człowiek w pełni nie może siebie odnaleźć inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego”. To wyraźnie wskazuje, że miłość rozumiana jako dar z siebie jest jedyną drogą do szczęścia człowieka zarówno na ziemi jak i w wieczności.

Przez zakochanie często robimy szalone rzeczy, ale to również zakochanie sprawia, że dwojgu ludziom zaczyna na sobie zależeć?

Zauważmy od razu, że szalone rzeczy mogą być zarówno w kierunku dobra i wzrostu jak i w stronę zła i degradacji. Tak, zakochanie stwarza człowiekowi niesamowitą szansę na – nawet skokowy – wzrost osobowy dla zaimponowania i ostatecznie zdobycia serca wybranej, ukochanej osoby. Chemia jaka wytwarza się w zakochanej heteroseksualnej parze (każda reakcja chemiczna wymaga odpowiednich składników) jest niezwykle silna. Daje nieprawdopodobną siłę do przemiany siebie, do pokonywania egoizmu, a nawet do wychodzenia z nałogów. Problem w tym, że te siły nierzadko są marnowane i nie wykorzystywane do wzrostu osób, a niekontrolowane uczucia popychają do bliskości cielesnej, do współżycia seksualnego pozamałżeńskiego. Mówić wprost do zawsze tragicznie niszczącego cudzołóstwa.

Chemia zakochania działa ok. dwóch lat. Mądra dziewczyna wykorzysta ten czas by chłopak naprawdę się zmienił. Dwa lata to czas, w którym można pozbyć się złych nawyków, trwale zerwać z nałogiem a nawet nawrócić się. Oczywiście dziewczyna dla ukochanego chłopaka, na którym jej zależy jest gotowa nawet przestać plotkować, czy oglądać głupie seriale, w których największą atrakcją są zdrady… Naiwna (by nie powiedzieć głupia) oddaje się chłopakowi zazwyczaj zwiedziona pięknymi słowami nieraz na samym początku znajomości. I tu czar pryska, ona staje się zakładniczką, a on dla niej już nie podejmie żadnego wysiłku. On już ją zdobył i ją „ma” – może ją używać.

Czy dziś, kiedy szybko żyjemy, wszystko publikujemy w mediach społecznościowych, kiedy wszystko chcemy mieć na już – narzeczeństwo ma jakiś sens?

Tym bardziej dzisiaj narzeczeństwo ma głęboki sens, a czekanie może być piękną szkołą między innymi wierności i w ogóle człowieczego rozwoju. Niestety na bazie współczesnych mód młodzi „nowocześni” i „niepruderyjni” już nie tylko rezygnują z narzeczeństwa, ale i z małżeństwa i żyją „na kocią łapę” – jak się dawniej mówiło. Niszczą w ten sposób skutecznie szczęście w życiu i w wieczności. Cóż… mają wolną wolę.

Po co jest okres narzeczeństwa?

Zaręczyny są poważną deklaracją wejścia w małżeństwo. Czas narzeczeństwa powinien być ostatecznym „szlifem” w przygotowaniu do małżeństwa. Powinien być czasem uzgodnień wspólnych planów życiowych dotyczących zarówno rozwoju samej rodziny (dzieci – kiedy, ile?) jak i planów w sferze materialnej (mieszkanie, utrzymanie rodziny, podejście do wspólnych pieniędzy, spędzanie wolnego czasu…). Jest wreszcie bardzo ważnym czasem poznawania rodziny przyszłego współmałżonka. Można to wszystko pominąć, jednak… niepomiernie tracąc i narażając się na poważne kryzysy już w małżeństwie.

Co jest głównym celem narzeczeństwa?

Poza wymienionymi wyżej ważnym celem jest wspólny rozwój duchowy, wspólne praktyki religijne, wspólna modlitwa… Znam narzeczonych (dziś piękne małżeństwo z 5 dzieci), którzy przez rok narzeczeństwa codziennie byli na mszy świętej (razem lub osobno) i przyjmowali komunie świętą w intencji przyszłego współmałżonka.

Jak dobrze przeżyć narzeczeństwo?

Dobrze czyli powiększać pulę dobra zarówno w obu osobach jak i w relacji miedzy nimi. Powinni się narzeczeni nawzajem mobilizować do wzrostu w dawaniu bezinteresownym dobra czyli w miłości. Ogromnie ważnym wyzwaniem wobec dynamicznej natury płciowości i jednocześnie szerzącej się propagandy rozwiązłości seksualnej jest czystość przedmałżeńska.

Jak to zwykle młodzi mówią – przed ślubem trzeba się sprawdzić. Narzeczeni mogą ze sobą zamieszkać?

Jest wiele spraw, które należy przegadać i „się sprawdzić”. Natomiast tzw. dopasowania seksualnego nie da się sprawdzić. Można jedynie sprawdzić swoją zdolność do współżycia pozamałżeńskiego i tym samym utorować drogę późniejszym zdradom. Fizycznie praktycznie każdy pasuje do każdej a psychicznie żaden do żadnej. Proces dopasowania przebiega przez wymiar cielesny, psychiczny i duchowy i trwa całe życie. Ostatecznie zwykle po kilkudziesięciu latach kończy się niedokończony śmiercią jednego ze współmałżonków.

Mogą razem zamieszkać bez ślubu?

Mogą, wszak mają wolną wolę. Tylko niech nie mówią, że są wierzący. Mówią Bogu wprost, że jest głupi mówiąc swoje „nie cudzołóż” a oni są mądrzy i lepiej wiedzą czego potrzebują do szczęścia. Skutki takiej decyzji są zawsze opłakane – przynajmniej przez kobietę, a często wręcz tragiczne.

Co z seksem w czasie narzeczeństwa?

Wszystko co robimy jest jakoś „seksualne”. To nadaje niesamowitego kolorytu relacjom damsko – męskim. Szarmanckość mężczyzny wobec kobiety oraz podziw i ufność kobiety dla opiekuńczej, odpowiedzialnej męskości to cudowne przestrzenie odrzucone przez głupią „nowoczesność”. Świat oferuje w zamian krótkotrwałe i szybko zanikające doznania płynące z przygodnej aktywności seksualnej niemalże każdego z każdym w dowolnej konfiguracji… Mądre narzeczeństwo uczy się czystości, co jest zadatkiem na całożyciową wierność. Tu ważna jest wspólna decyzja o życiu w czystości. Przy czym nie chodzi tylko o „nie współżycie” – choć to już ma wielką wartość, ale o takie bycie ze sobą, by świadomie nie uruchamiać reakcji napięcia i podniecenia seksualnego. Chodzi o wycofywanie się z gestów ciała, które takie reakcje niespodziewanie wywołały.

Ciąża w narzeczeństwie czasami może przyspieszyć decyzję wypowiedzenia sobie sakramentalnego „tak”?

Niestety często „niespodziewana” ciąża (czyżby nie wiedzieli, że tak się ludzie rozmnażają?) owocuje wymuszeniem aborcji – zabójstwa dziecka poczętego, lub dezercją chłopaka. To, że się pobierają jest dowodem jego elementarnej – choć spóźnionej, odpowiedzialności, choć powiedzmy sobie szczerze, że nie jest to sytuacja idealna.

Każde narzeczeństwo musi kończyć się ślubem?

W zasadzie narzeczeństwo jest bardzo poważną „przymiarką” do małżeństwa. Nie należy go zrywać z byle powodu. Gdyby jednak w czasie narzeczeństwa wyszły na jaw jakieś poważne fakty, które w oczach wybranka wykluczałoby małżeństwo to można, a nawet należy zerwać narzeczeństwo. Zaznaczam – chodzi o poważne wykroczenia wcześniej ukryte. Ukrycie faktów, których ujawnienie spowodowałoby rezygnację drugiej strony z zawarcia małżeństwa czyni nieważnym nawet formalnie zawarte w Kościele małżeństwo, tzw. przeszkoda zrywająca: oszustwo w rzeczy ważnej.

Najlepiej jednak by było byśmy poważnie potraktowali pomysł Pana Boga na małżeństwo i wchodzili w nie dojrzali, odpowiedzialni, przestrzegający przykazań i wspierający swe ludzkie uczciwe wysiłki praktykami religijnymi, modlitwą i łaskami sakramentalnymi. To dopiero daje pełną gwarancję szczęścia w małżeństwie i rodzinie, a potem w… wieczności.

Dziękuję za rozmowę

Marta Dybińska

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij