Założyciel Wspólnoty Sant’Egidio, prof. Andrea Riccardi, znalazł „światły” sposób na ocalanie spuścizny kulturowej Kijowa. Zaproponował ogłoszenie stolicy Ukrainy „miastem otwartym”. W praktyce oznacza to zaprzestanie obrony przed agresorem i zezwolenie mu na wjazd – w zamian za obietnicę niezbombardowania. Pomysł celnie punktuje Paweł Mielcarek pytając o to, czy w autorze tej naiwnej koncepcji nie dały o sobie znać właśnie owoce świetnych relacji z Rosjanami.
„Pilnie wzywamy tych, którzy mogą zadecydować o tym, aby nie używać broni w Kijowie, ogłosić zawieszenie broni dla miasta, ogłosić Kijów miastem otwartym, nie pozwolić, by jego mieszkańcy stali się ofiarami przemocy zbrojnej i nie niszczyć miasta, na które dziś patrzy cała ludzkość” – czytamy w apelu chrześcijańskiej Wspólnoty Sant’Egidio, przywoływanym przez idziemy.pl. Wspólnota wyraża w stanowisku też nadzieję, by „tej decyzji towarzyszyło wznowienie negocjacji w celu osiągnięcia pokoju na Ukrainie”.
Prof. Andrea Riccardi, przewodniczący wspólnoty, z jednej strony dostrzega dramat wojny, los ludności cywilnej i zagrożenie dla utraty spuścizny ważnej dla kultury zarówno Europy, jak i Rosji. Z drugiej jednak proponuje rozwiązanie dalece naiwne i niebezpieczne.
Wesprzyj nas już teraz!
Uczynienie bowiem Kijowa „miastem otwartym”, oznacza bowiem złożenie broni przed agresorem, który otrzymuje prawo do zajęcia metropolii bez walki. Bez wystrzału, bez oporu. Co w zamian? Nadzieja, że sołdaci kremlowskiego zbrodniarza dotrzymają słowa. Że nie będzie więcej ofiar, a zabytki nie zostaną zniszczone. Nadzieja, że Kijów jako „miasto otwarte” nie zostanie zbombardowane. Nadzieja – trzeba powiedzieć naiwna, w sytuacji, gdy do czynienia mamy z szaleńcem, sięgającym siłą po to, co uważa za swoje.
Na czym więc Sant’Egidio buduje swój optymizm? Skąd tak wielkie zaufanie do Moskwy? Jeśli – jak wiemy z historii – zasada nieatakowania takich miast w latach 40. XX wieku była łamana choćby przez Japonię, czy USA, to czemuż dziś Władimir Putin nie miałby odwoływać się do tych „wzorców”?
„Świętość Kijowa dla świata chrześcijańskiego wymaga szacunku”, stwierdził prof. Riccardi. Zgoda. Tylko owej wartości nie da się obronić naiwnością. Pozostaje jeszcze pytanie o źródło owej naiwności.
I tu słusznie red. Paweł Milcarek ocenił, że apel Sant’Egidio jest „niemądry”. Jak podkreślił we wpisie na Facebooku, „Chciałem rzec: co najmniej naiwny… Ale czy świetne relacje szefa tej wspólnoty Andrei Riccardiego z Rosjanami nie są przypadkiem źródłem tej niesamowitej naiwności?” – pyta publicysta. I dodaje: „Odznaczany i fetowany przez autorytety Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej, ostatnio m.in. tuż po aneksji Krymu… Może nie potrafi się wyrwać z miraży właściwych tzw. pożytecznym idiotom?”
MA
Przeczytaj więcej o Wspólnocie Sant’Egidio: