Około trzech tysięcy osób, według szacunków policji, wzięło udział w sobotnim, poznańskim marszu poparcia dla postulatów środowisk LGBT. Impreza stała się dla Jacka Jaśkowiaka, prezydenta miasta, pretekstem do niewybrednych oskarżeń pod adresem osób i ugrupowań niechętnych propagowaniu dewiacji, czy też sprowadzaniu do Polski islamskich imigrantów.
Wesprzyj nas już teraz!
— Nie jesteśmy homofobicznym zaściankiem, tylko jesteśmy miastem otwartym – taka deklaracja padła z ust prezydenta. W kolejnych zdaniach dał on do zrozumienia, w jaki sposób rozumie otwartość. Porównał bowiem ostrożną politykę PiS w kwestii tak zwanych uchodźców, do antyżydowskich poczynań hitlerowskich Niemiec.
— To, niestety, skutki tej retoryki rządzących, tego właśnie podjudzania, straszenia obcymi, terrorystami i to właśnie, wśród ludzi gorzej wykształconych, przez ludzi, którzy nie mają takiej orientacji łatwiej jest siać strach i nienawiść. Robiono tak już wcześniej, bo przecież w nazistowskich Niemczech też straszono robactwem, tyfusem, który mieli roznosić Żydzi — stwierdził Jaśkowiak. Wrzucił on do jednego worka ludzi nieakceptujących demoralizującej propagandy gender, czy też krytykujących narażanie krajów Europy na islamski ekstremizm, z rasistami i szowinistami gardzącymi np. ludźmi niepełnosprawnymi.
– Być może nie jestem akceptowany przez nacjonalistów, przez ksenofobów, czy przez ludzi, którzy gardzą innymi z uwagi na ich orientację seksualną, rasę, wyzwanie czy, na przykład, niepełnosprawność. Ja uważam, że wręcz naszym obowiązkiem, samorządowców, jest to, aby tego typu inicjatywy, tego typu marsze popierać. Dwa lata temu nie był na to gotowy jeszcze Paweł Adamowicz z Gdańska, a teraz poszedł. Jestem przekonany, że w następnych latach, kolejni prezydenci także pójdą – przekonywał postępowy włodarz miasta, wybrany głosami poznaniaków.
Sobotni Marsz Równości był jednym z akcentów trwającej w stolicy Wielkopolski przez cały ostatni tydzień międzynarodowej imprezy LGBT – Poznań Pride Week 2017.
Źródło: wPolityce.pl
RoM