29 maja 2015

Odpowiedzialność za apostazję Irlandii

(REUTERS / FORUM)

Opat trapistów, ojciec Jean-Baptiste Chautard (1858-1935) w swym arcydziele: „Dusza Apostolstwa” zapisał taką maksymę: „święty ksiądz to gorliwy lud, gorliwy kapłan to pobożny lud, pobożny kapłan to uczciwy lud, a (tylko) uczciwy kapłan to bezbożny lud”. Jeśli jest więc prawdą, że zawsze istnieje związek między postawami duchownych a postawami wiernych, po irlandzkim głosowaniu z 22 maja musimy dodać do tej wyliczanki słowa: „bezbożny kapłan, to lud apostatów”.

 

Irlandia jest pierwszym krajem, w którym prawne uznanie relacji homoseksualnych za małżeństwa nie zostało wprowadzone odgórnie, ale oddolnie – poprzez referendum. A przecież jest to jeden z najstarszych krajów o głęboko zakorzenionej tradycji katolickiej, wśród ludności którego wpływ kleru nadal pozostaje stosunkowo duży.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Katolicka wyspa w awangardzie homo-rewolucji

Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że do głosowania za „małżeństwami homoseksualnymi” namawiali politycy ze wszystkich stron sceny politycznej – zarówno z lewicy, z centrum jak i część prawicy. Nie jest też żadnym zaskoczeniem fakt wspierania przez media kampanii LGBT, oraz finansowanie tej kampanii pieniędzmi z zagranicy. Nie jest też zaskoczeniem, że przy tak zmasowanej propagandzie 60 proc. głosujących opowiedziało się za ustanowieniem nowego prawa. Co jednak jest w całej tej sprawie zaskoczeniem? Otóż jest nim skandaliczne milczenie, grzech zaniechania tożsamy ze współudziałem irlandzkich księży i biskupów.

 

Przypomnijmy tylko jeden z przykładów: tuż przed referendum arcybiskup Dublina – Diarmuid Martin – oświadczył, że będzie głosował przeciwko wprowadzeniu „homo-małżeństw”. Nie wezwał jednak wiernych do tego samego, pozostawiając im „wolny wybór”. Po ogłoszeniu wyników głosowania powiedział natomiast, że „nie można sprzeciwiać się faktom”, a Kościół w Irlandii najwyraźniej potrzebuje pewnego „odświeżenia w kontaktach z dzisiejszą rzeczywistością”. Hierarcha dodał, że wynik referendum nie jest jedynie efektem kampanii medialnej, ale elementem „głębszego fenomenu”. Uznał, iż irlandzki Kościół musi przemyśleć strategię ewangelizacji młodzieży – 90 proc. uczniów szkół katolickich głosowało bowiem w referendum za „homo-małżeństwami”. Stanowisko takie – sprowadzające się do unikania za wszelką cenę konfliktów i polemik – odzwierciedla postawy większości duchownych z tego kraju.

Porzucenie Ewangelii

Co jeszcze oznacza stanowisko wyrażone przez arcybiskupa Martina? Nic innego jak tylko zgodę na uchylenie Ewangelii oraz wynikających z niej wiary i tradycji katolickich, w celu poszukiwania punktu styczności z przeciwnikami Boga. Ten punkt nazywa się popularnie „kompromisem”. W marcu 2010 r. Benedykt XVI w swym liście do irlandzkich katolików wzywał ich do ponownego zwrócenia się ku ideałom świętości, miłości i prawdy oraz by czerpali natchnienie z bogactw wielkiej tradycji religijnej i kulturowej, które trwają, mimo następujących w zastraszającym tempie zmian społecznych. Papież z Niemiec zauważał w tym liście tendencję do przyjmowania świeckiego sposobu myślenia i wydawania sądów o rzeczywistości bez wystarczającego odniesienia do Ewangelii. Oto przyczyna tej moralnej degradacji, objawiającej się – już od Soboru Watykańskiego II – porzucaniem wszelakich katolickich zwyczajów i obrony naturalnych instytucji, takich jak małżeństwo.

Jeżeli więc katolicy w Irlandii porzucają Kościół, nie wynika to jedynie z ogromu zła wyrządzonego przez niektórych duchownych zaangażowanych w głośny skandal seksualny sprzed lat. Prawdziwą przyczyną dzisiejszego moralnego stanu Irlandczyków jest moralne i kulturowe podporządkowanie się tamtejszego Kościoła światu, a nie Ewangelii. Irlandzcy duchowni przyjmują wyniki referendum jako socjologiczną daną, pomijając przy tym jakąkolwiek własną odpowiedzialność. I to jest właśnie zachowanie bezbożników, księży niedostatecznie miłosiernych i nieofensywnych w sprawach religii. Przy takim stanie rzeczy, co to za różnica, że bezbożność ta nie wyraża się poprzez formalną herezję? Każdy katolik, który w referendum głosował na „tak” (a więc większość irlandzkich katolików, którzy poszli do urn), postawił się w sytuacji apostazji. A jest to apostazja narodu, którego konstytucja nadal rozpoczyna się inwokacją do Trójcy Przenajświętszej.

Przypomnijmy, że apostazja jest grzechem znacznie poważniejszym niż postawa bezbożności. Wiąże się bowiem z całkowitym odrzuceniem katolickiej wiary i moralności, popartej dodatkowo aktem formalnym. Najcięższa odpowiedzialność za ten publiczny grzech spoczywa na pasterzach Irlandii, którzy zdecydowali się na tolerowanie takich zachowań. Konsekwencje mogą być katastrofalne – zaledwie 48 godzin po irlandzkim referendum w Rzymie zebrała się grupa biskupów pod przewodnictwem kardynała Marksa, aby planować działania w związku ze zbliżającym się synodem – wśród zebranych byli duchowni popierający tezy kardynała Kaspera, według którego Kościół musi dostosować się do świata, również do „stylu życia” homoseksualistów. Wynik referendum w katolickim kraju będzie ich mocną kartą przetargową.

Roma non locuta

Pozostaje jeszcze jedna kwestia, której nie można nie poruszyć: chodzi o grobową ciszę w Watykanie, o milczenie papieża Franciszka. Ojciec święty potrafi przecież przemawiać do polityków – 12 maja grzmiał przeciwko „możnym tego świata”, przypominając im, że „Bóg będzie ich sądził” jeżeli pozwolą na zanieczyszczenie środowiska i marnotrawienie żywności. 21 listopada ubiegłego roku natomiast, komentując fragment Ewangelii mówiący o wyrzuceniu kupców ze świątyni, Franciszek upominał Kościół, który zajmując się jedynie swoimi interesami popełniać ma grzech zgorszenia. W czerwcu 2014 roku upominał skorumpowanych polityków i tych, którzy pozwalają na niegodne warunki pracy innych ludzi. Za każdym razem Ojciec święty przypominał, że za te grzechy będzie trzeba „tłumaczyć się przed Bogiem Ojcem”.

Czy jednak wprowadzanie praw tak jawnie sprzecznych z wolą Bożą jak „homo-małżeństwo”, nie jest grzechem o nieporównywalnie większej wadze, niżli przewiny, o których Franciszek tak często przypomina?  

Roberto de Mattei
„Corrispondezna Romana”

 

Śródtytuły pochodzą od redakcji PCh24.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie