„Istnieją heretycy, wierzący, że jest On Bogiem, ale w ogóle nie wierzący, że panuje nad wszystkimi. Ci rzeczywiście ofiarują Mu kadzidło, ale nie zamierzają ofiarować Mu także złota. Istnieją też tacy, którzy uznają Go za Króla, lecz zaprzeczają, że jest Bogiem. Dlatego darowują Mu złoto, ale nie kadzidło. Są też tacy, którzy uznają w Nim zarówno Boga, jak i Króla, ale zaprzeczają temu, że przybrał śmiertelne ciało. Oni oczywiście ofiarują Mu złoto i kadzidło, ale odmawiają mirry przybranej śmiertelności” – tłumaczył św. Grzegorz Wielki.
Chrześcijanie Wschodu świętowali Epifanię już w III wieku n. e., historycy Kościoła podkreślali też zawsze rolę tego święta w życiu Kościoła pierwszych wieków. Co ciekawe, Kościół w Jerozolimie akcentował wówczas tak tajemnicę narodzenia jak i pokłon mędrców, w Azji i na terenach dzisiejszego Egiptu prezentując wówczas ewangeliczny obraz chrztu w Jordanie. Tymczasem liturgia Kościoła Rzymu w to święto przedstawiała właśnie obrazy pokłonu mędrców. Św. Leon Wielki (390-461) sens święta Epifanii tłumaczył zauważając, że „dzień ów nie przeminął tak, jak nawet przeminęła moc dzieła, które wtedy zostało objawione”.
Wesprzyj nas już teraz!
Ewangelia wskazując na trzy dary złożone Chrystusowi sugeruje trójkę magów – mędrców. Nie mniej, ich liczba nie jest pewna, zachowane zabytki sztuki sakralnej przedstawiają dwóch, czterech jak i dwunastu mędrców. Królów zaczęto w nich upatrywać dopiero w średniowieczu. Pochodzili ze Wschodu, przypuszcza się, że z terenów między dorzeczem Tygrysu i Eufratu bądź z Arabii. „Byli ludźmi nauki w szerokim tego słowa znaczeniu, którzy obserwowali kosmos, uważając go niemal za wielką księgę pełną Bożych znaków i przesłań dla człowieka. Dlatego ich wiedza, daleka od tego, by mogli uważać się za samowystarczalnych, otwarta była na dalsze boskie objawienia i apele. Toteż nie wstydzili się pytać religijnych przywódców Żydów o wskazówki” – tłumaczył w 2010 roku Benedykt XVI. Imiona Kacpra, Melchiora i Baltazara przypisano im dopiero w IX wieku.
Od początku wiele uwagi poświęcano symbolice darów, złożonych Chrystusowi. „Trzej Mędrcy ofiarują złoto, kadzidło i mirrę. Bóg zaprawdę słusznie jest Królem. Kadzidło składa się na ofiarę Bogu, podczas gdy ciała zmarłych namaszcza się mirrą” – pisał Grzegorz Wielki (540-604). „Zatem Mędrcy, także przez swoje mistyczne dary, ogłaszają Tego, którego adorują, Królem przez złoto, przez kadzidło – Bogiem, a przez mirrę – śmiertelnym człowiekiem. Jednakże, istnieją heretycy, wierzący, że jest On Bogiem, ale w ogóle nie wierzący, że panuje nad wszystkimi. Ci rzeczywiście ofiarują Mu kadzidło, ale nie zamierzają ofiarować Mu także złota. Istnieją też tacy, którzy uznają Go za Króla, lecz zaprzeczają, że jest Bogiem. Dlatego darowują Mu złoto, ale nie kadzidło.
Są też tacy, którzy uznają w Nim zarówno Boga, jak i Króla, ale zaprzeczają temu, że przybrał śmiertelne ciało. Oni oczywiście ofiarują Mu złoto i kadzidło, ale odmawiają mirry przybranej śmiertelności. Dlatego ofiarujmy złoto nowonarodzonemu Panu na dowód uznania Jego panowania nad wszystkimi. Ofiarujmy kadzidło, abyśmy mogli wierzyć, że Ten, który pojawił się w czasie, istniał jako Bóg przed wszystkimi czasami. Ofiarujmy mirrę, abyśmy mogli wierzyć, że Ten, którego poznaliśmy jako nieśmiertelnego w Jego boskości, stał się także śmiertelny w naszym ciele” – tłumaczył święty papież.
Jak zauważał Grzegorz Wielki, symbolikę darów rozumieć można także w inny sposób. Przez „złoto, kadzidło i mirrę można zrozumieć także coś jeszcze. Bo złoto oznacza mądrość, o czym zaświadcza Salomon, mówiąc: „Pożądany skarb spoczywa w ustach mądrych”. A kadzidło, spalane dla Boga, wyraża moc modlitwy, jak oświadcza psalmista: „Niech moja modlitwa jak kadzidło wznosi się do Ciebie”. Umartwianie naszego ciała symbolizuje mirra. Toteż Kościół święty mówi o swoich robotnikach, którzy dążą do Boga, nawet za cenę śmierci: „Z moich rąk spłynęła mirra”.
„I wy, bracia ofiarujcie Mu złoto niebieskiej mądrości, kadzidło czystej modlitwy i mirrę doskonałego umartwienia wszelkich namiętności” – zachęcał św. Cezary z Arles. „A jak ci królowie inną drogą powrócili do kraju swego, tak i wy, coście wyszli z raju przez pychę, nieposłuszeństwo i spożycie zakazanego owocu, starajcie się tam wrócić inną całkiem drogą, tj. przez pokorę, posłuszeństwo i wstrzemięźliwość” –dodawał w Kazaniu na Epifanię.
Wincenty Ferreriusz niemal osiem stuleci później zwracał szczególną uwagę na inny aspekt Objawienia Pańskiego. „Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2, 10-11). „Teraz, aby podać nam uzasadnienie tej adoracji – gdyż uzasadnienie rodzi zrozumienie, a autorytet potwierdza przekonanie – znajduję w Piśmie Świętym, że dla prawdziwej, pobożnej i doskonałej adoracji potrzeba dwóch rzeczy: pełnego szacunku nastawienia wewnętrznego umysłu i pokornej postawy zewnętrznego ciała. Co do pierwszego, to kiedy człowiek myśli o nieskończonym i niepojętym majestacie Boga i Jego transcendentnej mocy, pojawia się wewnątrz duszy pełne szacunku drżenie. Stąd następuje na zewnątrz: pokora w ciele, składanie rąk, klękanie lub padanie na twarz w modlitwie do Boga. Boska adoracja zakłada się na tych dwóch” – tłumaczył święty dominikanin.
„Tak więc Bóg pragnie odbierać cześć od obu: od duszy – rozmyślającej nad Bożym majestatem i od ciała – za pośrednictwem pokornych gestów. Jak właściciel ziemski, który oddaje w dzierżawę swoje pole i winnicę za ustalony procent. Domaga się rozliczenia z obydwu, w przeciwnym bowiem razie odbiera cały dochód. Podobnie i Bóg względem nas. Użycza nam winnicy duszy, która sprawia że serce upaja się miłością Bożą, i pola ciała, żeby mogło przynieść owoc skruchy i miłosierdzia, tak aby od obydwu mieć zdany rachunek z pobożnej adoracji. Od aniołów pragnie wyłącznie duchowej adoracji, pełnych uszanowania poruszeń umysłu. Od zwierząt oczekuje jedynie pełnej szacunku postawy ciała – jak od woła i osła które adorowały Chrystusa w żłóbku – ponieważ mogą one jedynie zginać kolana, wewnętrznie nie mając myśli. Od nas natomiast Bóg pragnie obu, mianowicie pełnego uszanowania ruchu umysłu, jak i cielesnych zachowań” – dodaje Wincenty Ferreriusz (1350-1419).
Michał W. Bieleński