W Polsce rozpoczęła się zbiórka podpisów pod inicjatywą ograniczającą niedzielny handel. Choć wiąże się ona z licznymi wyjątkami, to stanowi duży krok naprzód w porównaniu z obecną sytuacją. Pomysł już teraz spotkał się z krytyką środowisk biznesowych. Mówi się o ekonomicznym szaleństwie. Tymczasem ograniczenie niedzielnego handlu niekoniecznie musi oznaczać straty ekonomiczne. Przeciwnie – jest to posunięcie sprzyjające prawdziwej wolności człowieka.
Sporządzony przez „Solidarność” projekt ustawy zakłada ogólny zakaz niedzielnego handlu. Jednak dopuszcza też wynikające z przyczyn praktycznych wyjątki. Sklepy pozostaną otwarte w Niedzielę Palmową, ostatnią niedzielę stycznia oraz drugą niedzielę lipca. Wyjątki dotyczą także prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, a także podmiotów świadczących usługi dla handlu.
Wesprzyj nas już teraz!
Na przykład w magazynach praca w niedzielę ma być dozwolona, choć tylko za zgodą zatrudnionego. Zakaz nie obejmuje także niektórych rodzajów firm, choćby aptek, kwiaciarni, stacji benzynowych, małych placówek na dworcach i lotniskach, a także piekarni – choć w tym wypadku tylko w godzinach od 6 do 13. Według projektu dr Mateusza Warchała, w Wigilię i Wielką Sobotę handel generalnie pozostanie legalny, ale wyłącznie do 14:00.
Choć trudno tu mówić o ścisłym zakazie, to projekt jest znacznym krokiem naprzód w porównaniu z dotychczasową praktyką. Ogólnie rzecz biorąc praca w niedzielę jest zabroniona. W praktyce handel stanowi jeden z wyjątków od powszechnego zakazu. Jak podaje infor.pl, wynika to z prawnej furtki, jaką jest tak zwane wykonywanie prac koniecznych ze względu na użyteczność społeczną lub codzienne potrzeby ludności. Odpowiednio szeroka interpretacja tej zasady pozwala na otwieranie sklepów w niedzielę – za wyjątkiem 13 dni świątecznych, gdy obowiązuje ścisły zakaz. Gdzieniegdzie dochodzi do tego obchodzenie prawa pracy przez zatrudnianie na umowy cywilnoprawne. W czerwcu 2015 r. Polska Izba Handlu zarzuciła właścicielom sklepów „Żabka” zawieranie jednodniowych umów-zlecenia na dni świąteczne. Projekt „Solidarności” zakłada zrównanie ludzi pod względem prawa do wolnej niedzieli – bez względu na rodzaj podpisanego przez nich kontraktu.
Uderz w stół a nożyce się odezwą
Choć projekt „Solidarności” jest dość umiarkowany, to pewne kręgi już podnoszą larum. Według Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji „aktualna akcja Solidarności, zmierzająca do uruchomienia społecznego projektu regulacji zakazu handlu w dni wolne od pracy jest zorganizowana wbrew oczywistym następstwom ekonomicznym i społecznym”. Jak czytamy na pohid.pl projekt ustawy „to prosta droga do bankructw i problemów gospodarczych dla wszystkich”. Konsumencka sprzedaż produktów nieżywnościowych spadnie o 1/4. Pracę straci może 35, a może 70 tysięcy osób. Pensje zostaną obniżone. Koniec końców stracą wszyscy, a już najbardziej ludzie „pracy najemnej, którzy akurat chcą pracować w niedzielę i zarabiać odpowiednio więcej”.
Tego typu argumenty padające z ust przedstawicieli grup interesu są w pewnym sensie zrozumiałe. Trudno jednak nie dostrzec ich nader alarmistycznego charakteru. Czyż bowiem zakaz czy ograniczenie działalności sklepów w niedzielę oznacza, że ludzie nie będą potrzebować chleba, masła czy soków? Wymagałoby to zmiany funkcjonowania organizmu człowieka, a nie prawa. Jeśli handel w niedziele zostanie ograniczony, to ludzie dokonają niezbędnych zakupów w soboty lub w piątki. Sklepy w tych dniach być może wydłużą godziny pracy, a na pewno zwiększą obroty. Oznacza to, że podobną liczbę towarów sprzedadzą w krótszym czasie. To ni mniej ni więcej, tylko wzrost wydajności.
Nawet jednak jeśli ograniczenie niedzielnego handlu wpłynie na zmniejszenie sprzedaży niektórych towarów w sklepach, to czy stanie się tragedia? Z punktu widzenia całej gospodarki na pewno nie. Wszak wypracowane pieniądze nie znikną. Jeśli nie zostaną wydane w sklepach, to zasilą kasy kin, klubów sportowych, restauracji, a może nawet filharmonii. Tam także utworzą nowe miejsca pracy. Pamiętajmy, że zakaz czy ograniczenie niedzielnego handlu istnieje także w wielu krajach europejskich – między innymi w Austrii, Szwajcarii czy Holandii.
Mentalność materialistyczna
Ubolewanie nad spadkiem PKB w wyniku ograniczenia niedzielnego handlu to przejaw materialistycznej mentalności. Załóżmy na moment, że wskutek wprowadzenia nowych regulacji zmniejszą się nie tylko obroty sklepów, ale i ogólne PKB. Czy to oznacza spadek dobrobytu? Niekoniecznie. Wszak jednym z jego składników jest także czas wolny. Argumentacja przeciwników ustawy o zakazie handlu, choć prezentująca liberalny punkt widzenia, przypomina retorykę niektórych zwolenników zwiększania podatku dochodowego. Przekonują oni, że wyższe podatki zmuszają do zwiększania godzin pracy. Tylko to bowiem pozwala na zachowanie dotychczasowego poziomu życia. Nie zauważają jednak, że skrócenie czasu wolnego też oznacza zubożenie.
Wracając do świątecznego handlu zauważmy, że słupki PKB nie policzą innych pozytywnych skutków jego ograniczenia, choćby wydłużenia czasu spędzanego z bliskimi na aktywności innej, niż męczący i mało przyjemny w sumie wybór produktów oraz stanie w kolejce do kasy. Albo praca na tejże kasie. Z resztą sami ekonomiści wątpią w wartość PKB jako miary dochodów.
Wolność i niewola
Abstrahując od kwestii ekonomicznych zauważmy, że niedziela to dla katolików – a więc większości Polaków – dzień święty. Działanie Boga jest wzorem działania ludzkiego. „Jeśli Bóg odpoczął i wytchnął w siódmym dniu (Wj 31,17), człowiek również powinien zaprzestać pracy i pozwolić innym – zwłaszcza ubogim – odetchnąć (Wj 23,12). Szabat nakazuje przerwać codzienne prace i pozwala odpocząć. Jest dniem sprzeciwienia się niewolnictwu pracy i ubóstwieniu pieniądza – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (2172).
Pracodawcy wymagający pracy w niedzielę uniemożliwiają korzystanie z nakazanego przez Boga odpoczynku, a często też odciągają od udziału we Mszy świętej. Marnej jakości jest argumentacja liberałów jakoby praca w handlu była dobrowolna. Człowiek stojący przed alternatywą utraty jedynego źródła dochodów lub sprzeczną z sumieniem pracą w niedzielę jest może mniej zniewolony, niż ktoś komu do głowy przystawia się pistolet. O rzeczywistej możliwości wyboru trudno tu jednak mówić. Tymczasem artykuł 53 Konstytucji RP zapewnia wolność sumienia i religii – w tym praktyk religijnych.
Liberałowie, oprócz ubolewania nad utratą zysków i rzekomym pogwałceniem swobody pracowników martwią się także z ograniczania wolności konsumentów. W ramach podzielanej przez nich koncepcji określanej przez Adama Swifta we „Wprowadzeniu do filozofii politycznej” mianem formalnej, mają oni rację. Jeśli wolność to po prostu brak ograniczeń ze strony władzy, to każdy odgórny zakaz ją narusza.
Jednak istnieje także konkurencyjna koncepcja wolności – rozumianej jako autonomia. Zgodnie z nią, człowiek jest wolny, nie tylko jeśli nic mu nie stoi na przeszkodzie do realizacji jego celów, lecz także jeśli sam, świadomie te cele wybiera i potrafi realizować. Edukacja czy wychowanie, nawet jeśli naruszają niekiedy formalną swobodę wychowanków, służą temu, by nabyli oni wiedzę i siłę charakteru umożliwiającą im stanie się ludźmi prawdziwie wolnymi. Z drugiej strony utrudnienia w dostępie do narkotyków chronią przed trwałym zniewoleniem.
Takie rozumienie wolności nie jest obce chrześcijaństwu. Jego święte pisma wskazują, że rzeczywiście świadomy i racjonalny wybór nie może być wyborem zła, gdyż to prowadzi do niewoli i śmierci. „Każdy kto popełnia grzech jest niewolnikiem grzechu” mówi Pan Jezus (J 8, 34). „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka”, dodaje św. Paweł w liście do Rzymian. Mania niedzielnego handlu to często przejaw zniewolenia przez modę i reklamę, a nie wolności. To także łamanie Bożego prawa, a więc oddawanie się w niewolę grzechu.
Dekalog a wolność
Prawo państwowe zgodne z Przykazaniami nie oznacza pogwałcenia wolności. Choć nazwa „przykazania” wskazuje na narzucenie woli z zewnątrz, to takie rozumienie Dekalogu jest zgoła powierzchowne. Nadanie dziesięciu Przykazań poprzedzają bowiem słowa Stwórcy o uwolnieniu narodu wybranego.
Jak zauważa francuski filozof, Rémi Brague postępowanie zgodnie z nimi to logiczna konsekwencja wyzwolenia Izraelitów z niewoli egipskiej, a później chrześcijan z niewoli grzechu przez Chrystusa. Brague twierdzi wręcz, że w pewnym sensie Dekalog można postrzegać jako etykę arystokratyczną. Człowiek szlachetny i wolny nie para się wszak brudnymi sprawami, jak zabijanie czy kradzież, czci swoich przodków, a w niedzielę potrafi odpoczywać, mądrze wykorzystywać wolny czas i wielkodusznie pozwala na to innym.
Jak przypomina profesor Sorbony w dostępnym na youtube.com wykładzie „God and Freedom: Biblical Roots of the Western Idea of Liberty”, w starożytnej Grecji uważano, że człowiek wysokiego pochodzenia zajmuje się filozofią, działalnością obywatelską czy sztukami wyzwolonymi. Umożliwiali mu to usługujący mu niewolnicy. Mozaizm i chrześcijaństwo upowszechniają poniekąd ów szlachecki model życia, dokonują wielkiego zrównania w górę. Zajmowanie się sztukami wyzwolonymi, aktywnością kulturową i odpoczynek stają się dostępne dla wszystkich. Nawet wykonujący najbardziej żmudne i nieprzyjemne prace mają na to czas – dzięki świętej niedzieli.
Co ciekawe, jak zauważa francuski myśliciel, w Koranie brak koncepcji przypominającej „szabas” czy „niedzielę” – mimo częstego opiewania stwórczej działalności Allacha. Aktywność ta jest nieustanna. Myśliciele muzułmańscy argumentowali, że Bóg stwarza nieustannie nowe odcinki czasu. Krytykowali też ideę, jakoby Bóg mógł się męczyć i dlatego siódmego dnia „odpocząć”. Tymczasem to właśnie opisany w Biblii Boży odpoczynek po dokonanym dziele stworzenia stanowi przykład dla ludzi świętujących szabas czy niedzielę. Oczywiście ów odpoczynek – i zmęczenie u Stwórcy to alegorie. Jednak ich treść jest niezwykle głęboka. Bóg odpoczął, czyli dał stworzeniu wolność, pozwalając mu działać zgodnie z własną naturą. Nie ingeruje non stop w świat stworzony, pozwala ludziom na podejmowanie wyborów – po to by czynili dobro z własnej woli.
O ile więc wszystkie przykazania wiążą się z wolnością, o tyle ten związek jest szczególnie bliski w III Przykazaniu. Na masowym niedzielnym handlu niekoniecznie korzysta ekonomia. Jego ograniczenie może nawet podnieść szeroko rozumiany standard życia. Ułatwi też realizację wyjątkowo „wolnościowego” III Przykazania. Czyż nie lepsze to niż godzenie się na rolę greckich niewolników każdego dnia wykonujących żmudne zajęcia w sklepach – jako pracownicy i klienci?
Marcin Jendrzejczak