Wielki Post zmierza ku końcowi. Za chwilę będziemy świętować Zmartwychwstanie Jezusa. Czy zdążyliśmy się należycie do tego przygotować? Dokonaliśmy już rachunku sumienia czy może wciąż tkwimy w przekonaniu, że nie jest nam potrzebny? Grzech jest niepodważalnie zjawiskiem powszechnym. Wszyscy urodziliśmy się z grzechem pierworodnym i ponosimy tego konsekwencje nawet po przyjęciu chrztu, gdy odkrywamy, że pociągają nas i kuszą zachowania, których Bóg zabronił, ponieważ są one dla nas szkodliwe. Jednak z rozmaitych powodów te podstawowe prawdy o grzechu nie są dzisiaj powszechnie przyjmowane. Wielu ludzi przestało rozumieć, czym jest grzech, i utraciło w tej kwestii rozeznanie. Jednym z powodów tego stanu jest dominacja relatywizmu moralnego. Czy my zdajemy sobie sprawę, że grzech jest poważną sprawą? Jak sami podchodzimy do tematu grzechu? – pyta Mitch Pacwa, jeden z najbardziej znanych amerykańskich duchownych, którego książka „Zwyciężyć w walce z grzechem” właśnie miała swoją premierę w Polsce.
Czy grzech jest poważną sprawą?
Wesprzyj nas już teraz!
Wszyscy doskonale znamy fragment przypowieści o nielitościwym słudze (Mt 18, 23-35), w którym Pan lituje się nad swym poddanym i daruje mu dług, mimo że wie, iż jego spłata będzie niemożliwa. To właśnie w nim, znajdziemy podkreślenie jednej z ważniejszych zasad dotyczących rozumienia grzechu. Waga grzechu zależy w większym stopniu od tego, kogo on obraża, a w mniejszym od winowajcy czy rodzaju przewinienia. O tej zasadzie nie myślimy wiele, ale potwierdzają je codzienne doświadczenia. Świetnym przykładem są w tym aspekcie relacje rodzinne: rodzeństwo często bije się między sobą, jednak wie, że nie może podnieść ręki na któregoś z rodziców. Podobnie w społeczeństwie obywatelskim. Gdybym ktoś z nas wdał się w bojkę w knajpie, wylądowałby pewnie w lokalnym areszcie. Jeśli jednak próbowałby uderzyć prezydenta Stanów Zjednoczonych, spędziłby w więzieniu federalnym przynajmniej rok. Mało ludzi stosuje dziś tę zasadę względem Boga. Wielu uważa raczej, że ich grzechy są tak małe w porównaniu do Jego nieskończoności, że nie mają faktycznie dużego znaczenia. Uważają oni, że uczynienie czegoś przeciwko Bogu jest czymś podobnym do kradzieży kilku kartek papieru z kopiarki, paczki gumy do życia. Nie tylko nie jest to poważną sprawą, lecz nawet zostało wliczone w budżet firmy.
Podobnie Bóg spodziewa się, że ludzie będą grzeszyć, więc wiele osób sądzi, że nie jest to sprawa wielkiej wagi. Jednak przypowieść o słudze ukazuje, że grzechy przeciw Panu naprawdę są poważną sprawą – tak poważną, że zwykły sługa nie jest w stanie spłacić zaciągniętego długu. Przewinienie przeciwko nieskończonemu i wiecznemu Bogu nabiera nieskończonego i wiecznego charakteru. Oznacza to, że – tak jak w przypadku sługi – niemożliwe jest, aby malutka, skończona ludzka istota spłaciła dług zaciągnięty przez grzech. Niezależnie od tego, ile wysiłków by się podjęło, ile dobrych uczynków by się zrobiło, nigdy nie zrekompensuje to Bogu naszych grzechów. Tak jak w przypowieści istnieją tylko dwa rozwiązania: albo kara aż po kres istnienia (to znaczy piekło), albo Boże miłosierdzie.
Co jest naszym źródłem przebaczenia?
Tylko i wyłącznie „Odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie” (Rz 3, 23–26), jest źródłem darmo danej łaski Bożej. Ofiara Chrystusa ukazuje Bożą sprawiedliwość, ponieważ przez nią Bóg odpuścił „popełnione dawniej grzechy”. Cała ludzkość jest w tej samej sytuacji co poddany, który nie był w stanie spłacić swego ogromnego długu. Wszyscy jesteśmy słabi. Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy słabi – w ten sposób Bóg Ojciec okazał swoją miłość do nas. Tak naprawdę, każdy chrześcijanin znajduje się w lepszym położeniu niż ów sługa z przypowieści, który nie miał żadnego powodu, by sądzić, że jego pan okaże mu cierpliwość czy miłosierdzie.
Według św. Pawła (Rz 5, 6–11), możemy ufać, że Bóg nas kocha, jeszcze zanim przyjdziemy do Niego po miłosierdzie i pojednanie. Jego miłość jest tak wielka, że daje On własnego Syna w ofierze za nasze grzechy. Apostoł zachęca nas wszystkich tym samym, byśmy uczciwiej i odpowiedzialniej przyznawali się do naszych grzechów, wiedząc, że pojednanie przez śmierć Chrystusa na krzyżu jest powodem do radości. Próby usprawiedliwiania się przez negowanie winy i odpowiedzialności za przewinienia po prostu nas zniewalają. Uczciwe wyznanie grzechu oraz wiara, że śmierć Chrystusa ma moc uzyskania dla nas przebaczenia, są źródłem chrześcijańskiego życia. Jest ono darem dla nas za pośrednictwem krwi Chrystusa, wylanej na krzyżu według hojnej łaski Boga. Raz jeszcze powtórzmy, że ludzie nie mogą zasłużyć na przebaczenie – jest ono darem Bożej łaski.
Wiemy dobrze, że Bóg Ojciec jest sędzią wszystkich bez wyjątku. Będzie On sądził bezstronnie, osądzając uczynki dokonane przez każdego za życia na tym świecie. Fakt ten sam w sobie jest wezwaniem, by do życia podchodzić bardzo poważnie. Święty Paweł w Liście do Rzymian, ma dla nas jednak pozytywne przesłanie: każdy może być od tego postępowania ocalony. Srebro, złoto i inne cenne dla społeczeństwa rzeczy nie uratują nikogo. To Bóg stworzył wszystkie cenne metale, jakie istnieją, więc jak człowiek mógłby Mu za ich pomocą odpowiednio wynagrodzić dawne grzechy? Jest to dzisiaj dla nas równie niemożliwe, jak dla nielitościwego sługi niemożliwe było spłacenie jego ogromnego długu. Ofiarowano nam jednak coś cenniejszego od srebra czy złota: krew Chrystusa. Cierpienie i śmierć Chrystusa były częścią Bożego planu naszego odkupienia, a my, grzesznicy, możemy „kierować nadzieję ku Bogu”, gdyż On wskrzesił Go także z martwych i „udzielił Mu chwały” (1 P 1, 21).
Walka ducha i ciała – co zwycięży?
W Piśmie Świętym nie ma chyba lepszego przewodnika po temacie walki ciała i ducha, niż święty Paweł. Apostoł w Liście do Rzymian (Rz 7, 14–25) przyznaje, że chociaż ogromnie pragnie być posłuszny prawu Bożemu, to odkrywa, że jest do tego niezdolny. Analizuje swoją osobistą sytuację, by móc się podzielić teologicznymi i duchowymi refleksjami dotyczącymi tego problemu i w ten sposób pomóc innym chrześcijanom zmagającym się z tą samą trudnością. Określa swój problem zwięźle: „Jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu” (Rz 7, 14). „Cielesny” to tłumaczenie przymiotnika pochodzącego od greckiego słowa oznaczającego ciało jako tkankę w odróżnieniu od ciała jako organizmu. W tym pierwszym rozumieniu słowo to jest powszechnie używane na określenie tego, co jest zepsute w ludzkiej naturze i może poddać człowieka pod władzę grzechu. Wpływ tak rozumianego ciała polega na odciąganiu człowieka od prawdziwych pragnień ducha. Na temat sytuacji opisanej przez Pawła może się wypowiedzieć każdy, kto próbował czegoś tak prostego jak podjęcie diety. Słowa te są bardzo prawdziwe w przypadku osób próbujących przełamać grzeszne nawyki zakorzenione w ciele, takie jak uzależnienie od alkoholu, narkotyków, seksu, hazardu czy wiele innych wad. Doświadczywszy osobiście tej słabości ciała, Paweł woła, sprawiając początkowo wrażenie zrozpaczonego:
„Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?” (Rz 7, 24). Nadzieja, którą odnajduje w tym stanie duszy, wyrasta z jego wiary: „Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś – prawu grzechu. Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia” (Rz 7, 25 – 8, 1).
Czy ja „jestem dobrym człowiekiem”?
Święty Paweł doskonale wie, że nie może szukać źródła nadziei w samym sobie. Jest świadomy wewnętrznej walki między chęcią czynienia dobra, a oporem przeciwko dokonaniu go. Wie, że nie udaje mu się rozstrzygnąć tej walki na korzyść dobra, lecz ma także świadomość płynącego z łaski przebaczenia, którego udziela mu Bóg przez Jezusa Chrystusa. Z radością i triumfem ogłasza: „Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia” (Rz 8, 1). To wyznanie wiary kontrastuje z nagminnie dziś napotykanym sposobem pojmowania siebie. „Jestem dobrym człowiekiem” – mówią często tacy ludzie. Stwierdzanie, że jest się dobrym, na podstawie grzechów, których się nie popełniło, wcale nie świadczy o ich racji. Przyjmując taką postawę, ludzie ignorują nie tylko popełnione przez siebie grzechy, lecz także wiarę w jedyną Osobę, która ma moc pojednać nas z Bogiem – Jezusa Chrystusa. Bóg potępił grzech w ciele przez misję Jego własnego Syna. Poza stwierdzeniem faktu Synostwa Bożego o Jezusie mówi się tu również, że został zesłany „w ciele podobnym do ciała grzesznego”.
Jezus ogołocił się ze swego bóstwa, by urodzić się jako sługa, który umrze na krzyżu. Tylko człowiek mógł spłacić dług zaciągnięty przez grzechy ludzi, ale ponieważ mają one nieskończony ciężar, tylko prawdziwy Bóg mógł odkupić grzeszników. Odkupienie obejmuje nowe „prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie”, wyzwalające chrześcijanina „spod prawa grzechu i śmierci” (Rz 8, 2). Każdy z nas będzie musiał podjąć radykalną decyzję- wybrania posłuszeństwa Bogu i życia lub też nieposłuszeństwa Bogu i śmierci. Święty Paweł objaśnia tę decyzję jako wybór między ciałem – co oznacza „śmierć”, a Duchem – co oznacza „życie i pokój” (Rz 8, 6). Wybór życia podporządkowanego ciału rodzi wrogość wobec Boga i uniemożliwia nam podobanie się Mu. Święty Paweł jasno wyjaśnia co należy zaliczyć do uczynków względem ciała: „Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spory, zawiść, gniewy, pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą (Ga 5, 17–21)”. Większości ludzi nie zdziwi umieszczenie na tej liście grzechów seksualnych, ponieważ kojarzą się one popularnie z ciałem, a także pijaństwa i hulanek, które często mają z nim bliski związek. Jednak występują tu także kwestie religijne, takie jak bałwochwalstwo i czary, obejmujące wszystkie działania okultystyczne. Od ciała pochodzą różnorakie wady – nienawiść, spory i gniewy, zawiść i zazdrość oraz pogoń za zaszczytami. Innym zaskoczeniem jest bardziej ideowa strona „ciała”: niezgoda i rozłamy.
Jedyny ratunek grzesznego człowieka
Jaki jest dla nas ratunek? W swoim Liście do Galatów święty Paweł stwierdza, że tylko życie w Duchu Świętym może przynieść pokój człowiekowi. Apostoł jest przekonany, że w każdym z nas zamieszkuje Duch Boży, który jest tożsamy z Duchem Chrystusa. Skoro tak jest, to nie żyjemy już w ciele, ale w Duchu, ponieważ stan ten jest efektem działania Boga. Z jednej strony występuje odczucie, że ciało jest martwe z powodu grzechu; z drugiej zaś ludzki duch żyje dzięki sprawiedliwości. „Sprawiedliwość” odnosi się tu do istnienia prawa moralnego, które obejmuje dłuższą listę cnót będących owocem Ducha, wymienionych w Ga 5, 22–23. Owoce Ducha są następujące: Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa.( Ga 5, 22 ). Kroczenie z tymi darami ma zaowocować obietnicą życia wiecznego.
Rolą Ducha Świętego jest również uświadomienie nam, że przez swoje działanie obdarza ludzkiego ducha synowską relacją z Bogiem. Apostoł Paweł mówi: „Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»”, tak i tutaj Duch Święty jest niezbędny, by uzdalniać nas do wołania: „Abba, Ojcze!”. Choć w angielskim tłumaczeniu użyty jest termin „duch synostwa” (ang. spirit of sonship), dokładniejszym tłumaczeniem greckiego słowa użytego w oryginale jest „przybranie”. Jest to ważne, gdyż termin ten odróżnia niepowtarzalne synostwo Jezusa – Słowa, które stało się ciałem, i Syna Jednorodzonego (zob. J 1, 14) – od przybrania nas, grzeszników, za synów. Przez przybranie Jezus staje się naszym bratem, a Bóg – Ojcem. Ta synowska relacja oznacza także, że dopóki mamy udział w cierpieniach Chrystusa, dopóty jesteśmy współdziedzicami chwały Bożej. Święty Paweł podkreśla nadzieję otrzymania wolności, czekającej chrześcijan i całe stworzenie, które zostanie uwielbione po powszechnym zmartwychwstaniu zmarłych na końcu czasów. Choć zarówno stworzenie, jak i chrześcijanie mogą jęczeć i wzdychać w obecnych okolicznościach grzesznego świata i ciała, „oczekujemy przybrania za synów – odkupienia naszego ciała”. W życiu, z jego wielkimi trudnościami i osobistymi niepowodzeniami, możemy dążyć naprzód, gdyż „w nadziei już jesteśmy zbawieni”.
Mitch Pacwa (Mitchell Pacwa) SJ- urodził się 27 lipca 1949 roku w Stanach Zjednoczonych.
Święcenia kapłańskie przyjął w 1976 roku. Jest doktorem filozofii i biblistyki. Prowadzi kilka programów w amerykańskiej telewizji EWTN (m.in. Scripture and Tradition, EWTN Live, The Holy Land Rosary), gdzie dogłębnie analizuje tradycje i nauki Kościoła w świetle Pisma Świętego, a także opowiada na pytania od swoich widzów. Jego cykle mają zachęcić innych do zbliżania się do wiary i kultury, a także przygotowywać katolików do dalszej ewangelizacji.
Mitch jest założycielem i dyrektorem instytutu Ignatius Production, zajmującego się m.in. produkcją filmową. Biegle posługuje się dwunastoma językami (m.in. łaciną, greką, hebrajskim, niemieckim, hiszpańskim, polskim, francuskim i włoskim). Ma polskie korzenie – jego dziadkowie urodzili się w okolicy Tarnowa, dlatego dość dobrze mówi po polsku i szerzy polską kulturę wśród amerykanów. Wyjątkowo dobrze rozumie również kulturę Bliskiego Wschodu, gdzie często podróżuje. Pielgrzymki do Ojczyzny Jezusa zainspirowały go do napisania przewodnika po Ziemi Świętej („The Holy Land: An Armchair Pilgrimage”).
Tekst został opracowany na podstawie książki „Zwyciężyć w walce z grzechem”
wydanej przez Wydawnictwo Esprit