Obrona lidera Komitetu Obrony Demokracji przybrała komiczny charakter. Jacek Żakowski tłumaczący, że dzieci muszą cierpieć kiedy ojciec broni demokracji, przekroczył granicę śmieszności. „Ten wywiad dla Super Expressu, bez względu na zaangażowanie polityczne, to obraza dla rozumu. To śmiech prosto w twarz” – zauważa na łamach „Rzeczpospolitej” Marcin Makowski.
W kwietniu „Gazeta Wyborcza” pisała, że mężczyzna niepłacący alimentów dopuszcza się przemocy wobec swojej byłej partnerki i dzieci – przypomina Makowski. Osoba publiczna stoi na świeczniku, za takie zachowanie słusznie spotyka się z krytyką. Tak też było w przypadku problemów z alimentami Ludwika Dorna.
Wesprzyj nas już teraz!
„W więzieniu siedzi sporo osób, które od alimentów się uchylały, ponieważ zgodnie z prawem w pewnych okolicznościach jest to zwykłe przestępstwo, Gdyby podobny problem miał poseł PiS albo lider jednej z manifestacji prorządowej, nie mam wątpliwości, że analogiczny argument chwilę później znalazłby się na pierwszej stronie Newsweeka, a TVN poświęciłaby mu cały materiał w Faktach. Co najmniej tak długi jak źle zaparkowanemu golfowi Kingi Dudy” – czytamy.
„Zachodziłem zatem w głowę, co zrobi wczorajszy salon, a dzisiejsza opozycja. Jak wykręci kota ogonem, żeby nadal wydawało się, że się do nas uśmiecha” – pisze Marcin Makowski i przyznaje, że reakcja Jacka Żakowskiego była największym zaskoczeniem. W pierwsze chwili autor komentarza nie mógł uwierzyć w autentyczność wywiadu, którego Żakowski udzielił. Jak zauważa, takich „słów nie mógł powiedzieć „żaden rozsądnie myślący człowiek”.
„Niestety, wszystko, co zawyrokował Żakowski, było jego autoryzowaną refleksją. Według publicysty Kijowski nie płaci, ponieważ to odwieczna cena walki o wolności. Dzieci muszą cierpieć, gdy ojciec stoi na barykadach W końcu cmentarze wojenne pełne są bohaterów, których dzieci zapłaciły cenę – mówi Żakowski. Między wychodzeniem pod trybunał a walkami w kanałach Warszawy nie ma przecież jakościowej różnicy. I tu, i tam ryzykuje się życie w walce z hitlerowskim okupantem” – komentuje Makowski.
„Ciekawe tylko, o jaką demokrację Mateusz Kijowski walczył kilka lat wcześniej, kiedy jeszcze jako zwykły bloger przebierał się w sukienki, chodził na wiece i bronił praw ojców? Wtedy też był jak powstaniec warszawski? Cóż, skoro wojna, to wojna, zatem pierwszą ofiarą musiała paść prawda. Ze spokojem czekam teraz na felieton Jacka Żakowskiego: Obowiązek alimentacyjny przemocą wobec broniących demokrację! Bo w końu paradygmaty się zmieniły. Ot, tak niezauważalnie i po cichy” – czytamy.
źródło: „Rzeczpospolita”
mat