„20 września 1918 roku w trakcie rozmyślań pod krucyfiksem nad męką i śmiercią Chrystusa, poprosił o łaskę współodczuwania Jego cierpienia. Otrzymał wtedy pięć widzialnych stygmatów” – czytamy w poświęconym stygmatom Ojca Pio rozdziale publikacji Giovanniego Cavagnari. Książkę „Ojciec Pio. Droga do świętości” można otrzymać TUTAJ.
Wesprzyj nas już teraz!
Naznaczenie stygmatami
Rok 1914 był decydującym czasem dla historii świata, zarówno z punktu widzenia społeczno-politycznego, jak i religijnego.
W lipcu wybuchła I wojna światowa, która przyniosła upadek ustroju monarchicznego w Austrii, Niemczech i Rosji, jak również przesunięcie osi wydarzeń międzynarodowych. Do tej pory wszystko obracało się wokół Europy. Wówczas punkt ciężkości znalazł się w Stanach Zjednoczonych.
W sierpniu zmarł święty papież Pius X, co sprytnie wykorzystali moderniści [1], przeorganizowując się i powracając do swych dawnych intryg.
W maju 1915 roku do wojny przystąpiły Włochy, które opowiedziały się przeciwko Cesarstwu Austro-Węgierskiemu.
W tych dniach Ojciec Pio przebywał w Pietrelcinie, w gospodarstwie swych rodziców [2]. Zmartwiony przyszłością Europy, a w szczególności Kościoła, jeszcze bardziej oddał się modlitwie i pokucie, błagając Boga, aby zesłał na niego cierpienie i oszczędził innych.
Już od pierwszych lat swego kapłaństwa odczuwał przeszywający ból, niczym od oparzenia, na dłoniach, stopach i pod sercem. Jednak spoglądając na te miejsca na ciele, nie mógł dostrzec żadnej rany.
20 września 1918 roku w trakcie rozmyślań pod krucyfiksem nad męką i śmiercią Chrystusa, poprosił o łaskę współodczuwania Jego cierpienia. Otrzymał wtedy pięć widzialnych stygmatów.
W jednym z listów sam Ojciec Pio zdał następującą relację:
„Wszystko to wydarzyło się w okamgnieniu. Ujrzałem przed sobą tajemniczą postać, która miała ręce, stopy i bok ociekające krwią. Jej widok mnie poraził. Tego, co czułem w tym momencie, nie umiałbym opowiedzieć. Czułem, że umieram, i byłbym umarł, gdyby nie zainterweniował Pan, podtrzymując moje serce, które wyrywało mi się z piersi. Obraz postaci znikł, a ja spostrzegłem, że dłonie, stopy i bok były zranione. Z ran ściekała krew. Proszę sobie wyobrazić, jakiej udręki doświadczyłem wtedy i jakiej doświadczam prawie każdego dnia. Rana serca broczy krwią, szczególnie od czwartku wieczorem do soboty [3]. Umieram z bólu z powodu udręki i zamieszania, których doświadczam w głębi swej duszy. Boję się, że umrę z wykrwawienia, jeśli Pan nie wysłucha jęków mojego biednego serca i nie odejmie mi tego, co się ze mną dzieje”.
Ból był tak wielki, że Ojciec Pio nie wytrzymał go i upadł zemdlony. Krew obficie broczyła z ran. Na miejsce przybiegli dwaj zakonnicy. Gdy zobaczyli, co się stało, zaprowadzili go do jego celi i ułożyli na pryczy. Ojciec Pio poprosił, żeby zostawili go samego.
Kiedy gwardian dowiedział się o tym wydarzeniu, wezwał do siebie Ojca Pio, aby wypytać go o szczegóły. Natychmiast też napisał do prowincjała oraz do generała zakonu. Prowincjał zarządził, że Ojciec Pio ma zostać dokładnie przebadany przez lekarza Luigiego Romanellego. Po dwóch latach badań lekarz ten wydał następującą opinię:
„Mówiąc naukowo, rany można wygoić odpowiednim leczeniem. Jeśli się ich nie leczy, pojawiają się komplikacje. A więc czy można naukowo wyjaśnić, że rany Ojca Pio, (…) przemyte w mojej obecności nieodkażoną wodą, przykryte rękawiczkami ze zwykłej wełny czy zwykłymi chustkami – niezdezynfekowanymi i wypranymi mydłem najpośledniejszej jakości – nie ropieją, nie wykazują żadnych komplikacji, ale i też się nie zabliźniają?” [4].
A zatem rany Ojca Pio nie ulegały zakażeniu, nie ropiały, nie wdawała się w nie gangrena, nie były źródłem zapalenia, ale również nie zamykały się ani nie goiły.
Generał kapucynów w Rzymie polecił, aby Ojciec Pio został przebadany przez doktora Giorgia Festę, lekarza cieszącego się w owych czasach wielką sławą, ale zwolennika racjonalizmu, dalekiego od tego, by uznać działanie jakiejkolwiek siły nadprzyrodzonej. Chodziło zatem o człowieka nauki, wolnego od podejrzeń o stronniczość.
W październiku 1919 roku doktor Festa udał się do klasztoru w San Giovanni Rotondo, gdzie pozostał przez wiele dni. Poza oględzinami stygmatów Ojca Pio chciał wyrobić sobie zdanie o jego życiu i psychice. Nie zajęło mu dużo czasu stwierdzenie, że badane zjawisko stanowi dla zakonnika źródło męki i upokorzenia, gdyż będąc obiektem podejrzeń i nieufności ze strony wielu ludzi[5], doświadczał psychicznego cierpienia o wiele większego niż ból fizyczny. Nie okazywał ani radości, ani zadowolenia, a stygmaty postrzegał jako swój krzyż.
Oto wyniki badań lekarskich:
– „Na dłoni lewej ręki w okolicy trzeciej kości śródręcza widoczne jest anatomiczne uszkodzenie tkanek, w kształcie okręgu, z bardzo wyraźnymi krawędziami, o średnicy nieco większej niż dwa centymetry. Rana ta pokryta jest brązowymi strupami. Ich układ jest promienisty i utworzone są przez stopniowe wysychanie krwi, która powoli sączy się z ran. Strupy odpadają co jakiś czas, odsłaniając ranę.
– Patrząc przez rany na dłoniach, można dokładnie zobaczyć zapisaną kartkę czy jakikolwiek inny przedmiot, który by się znajdował po przeciwnej stronie rąk. Oznacza to, że stygmaty zakonnika są rzeczywistymi perforacjami. Brzegi są tak jasne, że nawet gdy się je ogląda pod lupą, nie można dostrzec żadnego wysięku ani zaczerwienienia.
– Rany na stopach wyglądają praktycznie tak samo jak te na rękach: są to okrągłe otwory w ciele, wydzielające nieprzerwanie krwistą ciecz, tak obficie, że brudzi skarpetki.
– Zamknięcie dłoni sprawia Ojcu Pio ogromną trudność i ból. Z powodu ran na stopach zakonnik ma trudności z chodzeniem.
– Po lewej stronie piersi, dwa i pół centymetra poniżej sutka znajduje się rana w kształcie odwróconego krzyża. Dłuższa część krzyża ma siedem centymetrów, a krótsza pięć. Z rany tej krew wypływa bardziej obficie niż z pozostałych. Ojciec osłania ją zawsze małymi lnianymi chusteczkami, które musi często zmieniać, gdyż po kilku godzinach są przesiąknięte krwią.
– Krew sączy się z ran w sposób nieprzerwany, co w kilka dni zabiłoby bardzo silnego człowieka. W przypadku Ojca Pio nie przeszkadza mu to prowadzić życia w pełni zdrowego i normalnego.
– Z wyjątkiem wymienionych pięciu ran, skóra Ojca Pio jest nietknięta i biała, niemal przezroczysta. Płuca, serce, organy wewnętrzne i system nerwowy nie wykazują żadnych nieprawidłowości” [6].
Inny lekarz, który przebadał stygmatyka, orzekł: „Ran Ojca Pio – ze względu na ich charakterystykę i etiologię – nie da się sklasyfikować pośród zwykłych ran chirurgicznych. Mają one inne źródło, które nie jest mi znane” [7].
W 1924 roku doktor Festa ponownie przeanalizował rany Ojca Pio i nie znalazł żadnej różnicy w porównaniu do poprzedniego badania. Rany były dokładnie takie, jak opisał je poprzednio [8]. Oto jego opinia:
„Pięć ran Ojca Pio powinno być uznanych jako prawdziwe i rzeczywiste, anatomiczne uszkodzenia tkanek. Ich ciągłe istnienie przez sześć lat odkąd się pojawiły, ich dziwne cechy anatomopatologiczne, stały strumień bardzo czerwonej krwi o mocnym zapachu, umiejscowienie zbieżne z częściami ciała, za które przybito Chrystusa do krzyża, to fakty, które nie pozostawiają nikomu żadnej wątpliwości – chyba tylko tym, którzy nie są zdolni wznieść się na wyżyny religii i wiary” [9].
Kompletny raport doktora Festy został przesłany do generała zakonu kapucynów, ojca Josepha Antoine de Persiceto. W liście z podziękowaniami, jakim ten odpowiedział lekarzowi, zwracamy uwagę Czytelnika na ten oto fragment:
„Przeczytałem uczoną opinię o wielkiej sile przekonywania, jaką mi pan wysłał. Nasz dobry Ojciec Pio jawi się tam takim, jakim jest w rzeczywistości. Broni się go tam kompetentnie przed pewnymi hipotezami, które zaciemniają, zamiast wyjaśniać, cudowne zjawisko, jakie Boża Opatrzność zesłała na jego osobę” [10].
Wspominając o hipotezach, które zaciemniają cudowne zjawisko, ojciec Joseph Antoine de Persiceto miał na myśli doktora Gemellego, franciszkańskiego zakonnika i wielki autorytet w dziedzinie psychologii eksperymentalnej tamtych czasów. Utrzymywał on, że rany Ojca Pio nie miały bynajmniej pochodzenia nadprzyrodzonego, lecz pojawiły się w istocie w wyniku histerii.
Tymczasem wiadomo, że histeria nie objawia się ranami ani uszkodzeniami tkanek. Doktor J. Babiński, jeden z największych autorytetów w dziedzinie neuropatologii, twierdzi, że histeria nigdy nie skutkuje uszkodzeniami skóry.
J. Dejerine, inny wielki specjalista na tym polu, utrzymuje, że wśród licznych przypadków psychopatologii i neuropatii, z jakimi spotkał się w szpitalu w Salpêtrière, nigdy nie widział ani jednej osoby z krwawiącymi ranami podobnymi do stygmatów.
Doktor Pierre Janet, słynny francuski neurolog, zaświadcza, iż nigdy nie widział ani też nigdy nie zdołano wytworzyć naturalnych stygmatów na drodze eksperymentu.
Sam ojciec Gemelli przyznaje, że obecnie nie jest już możliwe twierdzenie, że histeria może sama z siebie spowodować zmiany organiczne. Stygmaty osób cierpiących na histerię są wytwarzane w sposób sztuczny, choć nieświadomie, przez nie same. Chory człowiek sam prowokuje rany [stygmaty], za pomocą trudnych do wykrycia i udowodnienia sztucznych środków [11]. Nazywa on to zjawisko psytacyzmem.
Wiele lat później ojciec Gemelli uznał prawdę o nadprzyrodzonym pochodzeniu ran Ojca Pio. Doktor Festa stał się już w tym okresie badań gorącym zwolennikiem Ojca Pio i pozostał jego wiernym przyjacielem aż do śmierci.
Wszystko to jest bardzo piękne. Jednak w perspektywie symbolicznej staje się jeszcze piękniejsze. Na temat stygmatyzacji historia, teologia mistyczna i hagiografia nauczają, co następuje:
„W starożytności wśród ludów Wschodu stygmatami określano znaki wypalane rozżarzonym żelazem na skórze niewolników, po to, by wskazać, kim jest ich pan.
Gdy apostoł święty Paweł w jednym ze swoich listów mówi: »Ja stygmaty Pana Jezusa na własnym ciele noszę« (Gal 6,17), odnosi się do wyżej wspomnianego wschodniego zwyczaju, dając do zrozumienia, że cierpienia, jakich doświadczał na swym ciele z miłości do Boga, wytworzyły między nim a Nauczycielem szczególną więź, dzięki której upodobnił się on do Jezusa Chrystusa i przez innych zaczął być uważany za Jego prawdziwego poddanego i wojownika [12].
A zatem stygmatyzacja jest ściśle związana z tym, co autorzy zajmujący się sprawami ducha nazywają mistycznymi zaręczynami Boga i duszy. Miłość, jaka łączy oboje, zawiera w sobie tak wielkie wzajemne podobieństwo, iż jedno staje się drugim. Cytując słowa świętego Jana od Krzyża, można powiedzieć, że każde z nich jest drugim, i że oboje są jednym; a także: jedno oddaje się w posiadanie drugiemu i każde z nich zamienia się z drugim i w ten sposób żyje życiem drugiego. Stąd zdanie świętego Pawła: »Żyję nie ja, lecz Chrystus we mnie żyje« (Gal 2,20), daje do zrozumienia, że staje się Chrystusem i że jego życie było bardziej boskie niż ludzkie” [13].
Według Giovanniego P. Sieny – jednego z najlepszych specjalistów zajmujących się życiem Ojca Pio – zaręczyny poprzedzone są ranami miłości. Mają one charakter duchowy i moc przenikania duszy, i jako znak gorącej miłości Bożej oczyszczają ją, dokonując w niej przemiany. Owe tajemnicze rany cechuje śmiertelny ból i równocześnie niewypowiedziana słodycz. Mogą być umiejscowione w pewnych częściach ciała i przybrać postać autentycznych uszkodzeń tkanek. W ten właśnie sposób powstają stygmaty widzialne, które różnią się tym od stygmatów niewidzialnych, iż pojawiają się w drugiej kolejności [14].
Wszyscy święci mieli udział w męce Chrystusa. Łaską stygmatów widzialnych Bóg obdarzył jednak tylko sześćdziesięciu wybrańców. Najsłynniejszymi stygmatami w historii Kościoła obdarzony był święty Franciszek z Asyżu. W 1224 roku, na dwa lata przed śmiercią, gdy modlił się na górze Alwerni, ukazał mu się ukrzyżowany Chrystus w postaci serafina. Kiedy objawienie znikło, w jego duszy pozostał płomień Bożej miłości, a na jego ciele pojawiły się rany Zbawiciela. Święty Franciszek ukrywał je tak długo, jak tylko mógł, czyli aż do dnia swej śmierci, która nastąpiła 3 października 1226 roku. Jednak po tym jak opuścił ziemski świat, bracia, którzy byli świadkami jego agonii, dostrzegli wyraźnie na jego dłoniach i stopach gwoździe ciemnego koloru podobnego do koloru żelaza, utworzone z jego własnego ciała i z nim zrośnięte. Główki gwoździ były okrągłe i wystawały ze skóry. Ich szpice, widoczne na grzbietach dłoni i na podeszwach stóp, wydawały się powyginane i zadarte – tak, że poniżej zagięcia gwoździa, który wystawał z ciała, można było wsunąć palec jak do pierścionka. W jego prawym boku dojrzeli zaczerwienioną bliznę, jak od przebicia włócznią. Z rany tej wypływała krew. Stygmaty były dla świętego Franciszka powodem ogromnej radości, jednocześnie sprawiały mu wielki ból [15].
Innym przykładem niezwykłych stygmatów jest święta Weronika Giuliani. Po jej śmierci przeprowadzono sekcję zwłok w obecności lekarzy i duchownych. Wykazała ona, że jej serce było jakby delikatnie wyrzeźbione i przedstawiało wszystkie narzędzia służące do ukrzyżowania: gwoździe, obcęgi, młotek, koronę i ciernie [16].
Przypisy:
[1] Moderniści byli w tamtych czasach tym samym, czym w dzisiejszych czasach są progresiści. Ich nauki, metody oraz ich przedstawicieli ujawnił i potępił święty Pius X.
[2] Z powodu jego wątłego zdrowia przełożeni od czasu do czasu doradzali mu powrót do Pietrelciny, gdzie pozostawał przez dość długi okres. Wielu ludzi myślało, że cierpi na gruźlicę i nie wierzyło, że jest on w stanie wcielić w życie – w sposób stały – surową regułę franciszkańską.
[3] Zauważmy, że okres ten jest, grosso modo, zbieżny z Męką Pana Jezusa Chrystusa: od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty.
[4] G. Festa, Misteri di Scienza e Luci di Fedi, str. 286., in Pascal P. Parente, Père Pio, op. cit., str. 46-47.
[5] Stygmatyzacja Ojca Pio była źle widziana przez niektóre osoby, rozsiewające plotki, że jest on oszustem, który sam zadaje sobie rany i utrzymuje je z pomocą demona. Inni mówili, że to histeryk, psychopata, szaleniec. Owe plotki i obawy doszły do Rzymu. Z tego powodu Święte Oficjum nakazało, by Ojciec Pio pozostawał „pod obserwacją” i zabroniło mu pokazywania stygmatów, publicznych wystąpień, odprawiania Mszy Świętej w obecności osób trzecich oraz pisania listów do innych osób (włącznie z jego ojcem duchowym). Zakazano mu nawet śpiewania w klasztornym chórze razem z innymi braćmi, aby osoby obecne w kościele nie mogły z dala usłyszeć jego głosu. W roku 1923 Święte Oficjum wydało oficjalny komunikat stwierdzający, że „nadprzyrodzoność nie ma nic wspólnego z faktami przypisywanymi Ojcu Pio”. Dekret zakazywał mu wykonywania jakiejkolwiek posługi kapłańskiej (z wyjątkiem celebrowania Mszy Świętej w wewnętrznej kaplicy klasztoru). Pielgrzymom udającym się do San Giovanni Rotondo drastycznie utrudniono spotkania z nim. Jakakolwiek forma kontaktu wiernych z Ojcem Pio, włącznie z korespondencją, również została zabroniona.
W 1926 roku ten sam rzymski trybunał wydał rozporządzenie, że nie powinno się czytać żadnych książek o Ojcu Pio oraz wznowił zakaz komunikowania się z nim.
W roku 1935, na dwudziestopięciolecie jego święceń kapłańskich, nie pozwolono mu nawet na odprawienie uroczystej Mszy Świętej. W roku 1936 bracia, którzy przechowywaliby pośrednie relikwie Ojca Pio (na przykład dotknięte przez niego przedmioty), ryzykowali ipso facto zawieszenie ad divinis. Osoby świeckie, które postępowałyby w ten sam sposób, dostały ostrzeżenie, iż nie otrzymają Komunii Świętej.
Kilka lat później Święte Oficjum umieściło na indeksie ksiąg zakazanych wszystkie pozycje, które dotyczyły Ojca Pio.
W tym miejscu warto wyjaśnić, że większość urzędników Świętego Oficjum niższego i średniego szczebla była przychylna Ojcu Pio, co oznacza, że wrogo nastawieni byli wysoko postawieni urzędnicy. Wewnątrz swojego zakonu również był obiektem surowych prześladowań. Niektórzy bracia nazywali go „wstrętnym i jadowitym wężem, demonem”, itp.
Jeden z jego przełożonych kazał spalić każdy dokument odnoszący się do Ojca Pio, który by znaleziono w klasztorze w San Giovanni Rotondo. Inny określił kawałek skóry, który odpadł od jednego z jego stygmatów jako „coś obrzydliwego”. Jeszcze inny, gdy zobaczył wiernego trzymającego chustkę umoczoną w ranach Ojca Pio, poprosił go o nią, podarł ją, rzucił na ziemię i podeptał. Ojca Pio oskarżano o niegodne zachowanie, zaczepianie młodych kobiet, opłacanie dziennikarzy po to, aby o nim pisali, kupowanie i używanie drogich perfum, żądanie specjalnych posiłków, itp. Doszło nawet do tego, że podłożono podsłuch pod jego łóżkiem, a nawet w jego konfesjonale!
Zgodnie ze świadectwem ojca Agostina da San Marco in Lamis (ojca duchowego Ojca Pio), w obliczu prześladowań, zniewag i nieufności, jakich padł ofiarą, nie wyraził nigdy żadnej skargi ani nie żywił chęci zemsty w stosunku do tych, którzy go obrażali. Przeciwnie, był zawsze pogodzony ze swym losem, uległy i posłuszny.
[6] Por. Pascal P. Parente, op. cit., str. 43-55; i Fernanda Bianco, L´homme qui frappe a la porte de Dieu – Impressions d´une journaliste, Éditions Du Vieux Colombier, Paryż, 1961, str. 85-86.
[7] Fernanda Bianco, op. cit., str. 86.
[8] Stygmaty te były widoczne niemal do chwili śmierci Ojca Pio.
[9] Pascal P. Parente, op. cit., str. 55-56.
[10] G. Festa, op. cit., str. 286, in Pascal P. Parente, op. cit., str.56.
[11] Agostino Gemelli, Le stimmate di San Francesco nel giudizio della scienza, Vita e Pensiero, październik 1924, in Pascal P. Parente, op. cit., str. 59.
[12] Enciclopedia Cattolica, Casa Editrice G.C. Sansoni, Città del Vaticano, 1953, tom XI, str. 1242-1243.
[13] Św. Jan od Krzyża, Pieśń duchowa, pieśń B, 12,7, wyd. oo. Karmelitów Bosych.
[14] Giovanni P. Siena, L´heure dês Anges, Éditions Du Vieux Colombier, Paryż, 1957, str. 105.
[15] Por. San Francisco de Asis: Biografia, escritos documentos de la época, Biblioteca de Autores Cristianos, Madryt, 1975, str. 568-569, 911-912.
[16] Fernanda Bianco, op. cit., str. 84.
Przeczytaj więcej w niezwykłej książce „Ojciec Pio. Droga do świętości”.
Publikację możesz zamówić na www.ojciec-pio.pl – kliknij tutaj, aby przejść do strony.