27 stycznia 2022

Olimpiada, światowy poligon inżynierów społecznych

Skupiające regularnie uwagę całego świata wielkie wydarzenia sportowe takie jak igrzyska olimpijskie, stanowią dla inżynierów społecznych doskonałą okazję formułowania przekazów, które – jak uważają – powinny dotrzeć do ogółu mieszkańców Ziemi. Pamiętna, koszmarna ceremonia otwarcia londyńskiej Olimpiady w 2012 roku okazała się po latach zapowiedzią obecnego, narastającego z każdym miesiącem reżimu sanitarnego, prowadzącego stopniowo do totalnej kontroli społecznej. Nie wiemy jeszcze, co zaserwują nam organizatorzy imprezy, która wkrótce zainaugurowana zostanie w Pekinie. Jasne jest natomiast mniej więcej, co czeka jej uczestników.

Olimpiada rozpoczyna się 4 lutego, a już od soboty 22 stycznia w Pekinie funkcjonuje ściślejszy niż dotychczas reżim sanitarny. Każda osoba przybywająca do miasta zobowiązana jest poddać się dodatkowemu testowi na covid-19 w ciągu 72 godzin. Chętni do obejrzenia zawodów nie mogą kupić biletów w normalnym trybie. Władze państwowe uznały, że to one zajmą się rozprowadzaniem wejściówek, a nie komitet olimpijski czy prywatni pośrednicy.

Na razie presja, a nie przymus

Wesprzyj nas już teraz!

Tym razem jeszcze organizatorzy igrzysk nie wymagają od wszystkich uczestników przyjęcia zastrzyków przeciwko koronawirusowi. Jednak postarali się o szczególne „atrakcje” dla  niezaszczepionych. Ich kwarantanna będzie dłuższa niż dla pozostałych (nie posiadających paszportów covidowych) i wyniesie aż 21 dni. Przykładowo Polski Komitet Olimpijski nie zamierza ponosić kosztów dłuższego pobytu i spadnie on na zawodniczki i zawodników niechętnych do aplikowania sobie substancji, w których dobroczynne działanie nie do końca wierzą. Konieczność samodzielnego opłacania pobytu oznaczać może dla tych sportowców wydatek wynoszący nawet kilkanaście tysięcy złotych. Jest też inne wyjście, mianowicie rachunek za trzytygodniowy hotelowy „areszt” uregulować może krajowa federacja sportowa, do której należy taka osoba, na przykład Polski Związek Narciarski czy Polski Związek Biathlonu. Z takim dylematem nie muszą mierzyć się na przykład nasi skoczkowie, którzy są – przynajmniej oficjalnie – zaszczepieni.

Jak twierdzą rodzime władze olimpijskie, z liczącej ponad 50 osób naszej reprezentacji tylko kilka nie przyjęło zastrzyków.

Niezależnie od certyfikatów i paszportów uczestnicy igrzysk, podobnie jak pozostali mieszkańcy wioski olimpijskiej, będą codziennie poddawać się testom. W razie niepodporządkowania się reżimowi sanitarnemu muszą brać pod uwagę, że zostaną ukarani, włącznie z wykluczeniem ich udziału w zawodach.

Oczywiście trudno mówić o swobodzie ekip olimpijskich w trakcie ponad dwutygodniowej imprezy. Poza wioskę będą mogli wyjechać jedynie pojazdami zapewnianymi przez gospodarzy.

Niechętni na udział w eksperymencie

Podobnie jak przy okazji letniej olimpiady w Tokyo, także tym razem w gronie sportowców znalazł się ktoś, kto zdecydował się wyłamać z „dobrowolnego przymusu”. Nawet za cenę rezygnacji z udziału w jednej z najbardziej prestiżowych imprez sportowych.

Biathlonowy wicemistrz świata, Klemen Bauer ze Słowenii ogłosił, że nie przyjedzie do Pekinu. Powodem tej decyzji jest krajowy wymóg przyjęcia zastrzyku.

Chciałem jechać na igrzyska i do końca wierzyłem, że szczepienie nie będzie warunkiem uczestnictwa. Kiedy w październiku okazało się, że jest inaczej, długo myślałem nad tym, co zrobić. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu – stwierdził zawodnik.

Więcej o swojej motywacji napisał w mediach społecznościowych. „Podjęcie decyzji, która uniemożliwia ci robienie tego, co kochasz, robisz najlepiej i co naznaczyło cię na ponad połowę twojego życia, nie jest łatwe” – wyjaśniał na swym instagramowym profilu. Jak podkreślił, troszczy się o swoje ciało i zdrowie, zatem „nigdy nie bierze wszystkiego, co jest mu podawane, za pewnik”.

„Jestem wdzięczny za każdy oddech i każdy ruch, który wykonuję. Zawsze zwracałem uwagę na to, co dzieje się z moim ciałem podczas treningów, zawodów i innych stresujących wysiłków. Nie jest mi obojętne, co aplikuję do mojego ciała i jak ono na wszystko reaguje, dlatego mam dużo zaufania do własnego systemu immunologicznego i wierzę w naturalną odporność. Jednak w żadnym wypadku nie jestem gotowy, w nieznany, niesprawdzony sposób, niepotrzebnie ingerować w swój organizm” – uzasadniał Bauer.

Podobna sytuacja miała miejsce pół roku wcześniej. Na początku czerwca reprezentantka Holandii w piłce ręcznej Yvette Broch ogłosiła swoją rezygnację z wyjazdu do Tokyo. Skłoniły ją do tego restrykcje związane z odmową przyjęcia zastrzyku. Podczas olimpiady musiałaby spędzać czas izolowana od reszty ekipy. Nie mogłaby także poruszać się po mieście. – Moje ciało jest moim narzędziem, nie wiem, co szczepionka z nim zrobi w dłuższej perspektywie – argumentowała Broch.

Elektroniczna niespodzianka

Pekin stał się w ostatnich tygodniach czymś w rodzaju odseparowanego od reszty kraju obozu. Już na miesiąc przed startem igrzysk władze zwróciły się do mieszkańców by aż do momentu, w którym zgaśnie znicz olimpijski nie wyjeżdżali z miasta. Jeśli zaś mieliby tam powrócić, muszą legitymować się aktualnym negatywnym wynikiem testu. Zabronione są spotkania w szerszym gronie bliskich.

Wszystkie osoby zatrudnione przez organizatorów olimpiady zostały objęte obowiązkiem przyjęcia trzeciej dawki zastrzyku, co najmniej na 2 tygodnie przed inauguracją imprezy. Natomiast ekipy olimpijskie oraz dziennikarze podczas igrzysk funkcjonować będą w systemie „zamkniętej pętli”. Uczestnicy legitymować się mają dwoma kodami QR. Zielony świadczyć ma o tym, że jego posiadacz w ciągu 96 godzin przed wylotem do Chin otrzymał dwukrotnie negatywny wynik testu. Z kolei Deklarację Zdrowia QR otrzymuje się w ciągu ostatnich dwóch dób poprzedzających podróż do miejsca olimpiady.

Niemiecki portal Deutsche Welle poinformował, że pobytowe i zdrowotne, śledzące aplikacje My2022, którymi obowiązkowo będą posługiwać się uczestnicy igrzysk, wykazują istotne luki w zabezpieczeniach. Autor artykułu powołuje się na informacje uzyskane od grupy badawczej Citizen Lab. Twierdzi ona, iż program nieskutecznie szyfruje dane, co naraża użytkowników na ataki cyfrowych włamywaczy.

Kilka państw wysyłających swe reprezentację na olimpiadę zwróciło się do członków ekip, by nie zabierali ze sobą prywatnych telefonów czy przenośnych komputerów.

Jednym z interesujących znalezisk wykrytych w aplikacji jest plik nazwany lllegalwords.txt. Zawiera on bardzo obszerną listę sformułowań i słów w kilku językach. Ich użycie w komunikatorach aplikacji automatycznie zwróci uwagę automatycznych cenzorów.

Jak twierdzą eksperci Citizen Lab, organizatorzy olimpiady nie odnieśli się do wystosowanych w grudniu zeszłego roku zgłoszeń dotyczących błędów czy nieprawidłowości w aplikacji. Organizatorzy przy innej okazji zapewniali o zgodności programu z globalnymi standardami oraz prawem miejscowym. Twierdzą, że My2022 została poddana pomyślnej weryfikacji przez gigantów technologicznych – Samsunga, Google czy Apple. Wszyscy od razu poczuli się bezpieczniej.

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij