Dwojaka tedy miłość dwojakie państwo uczyniła: ziemskie państwo uczyniła miłość własna, aż do pogardy Boga posunięta, niebieskie państwo uczyniła miłość Boża, aż do pogardy samego siebie posunięta. Ziemskie – w sobie chwały szuka, niebieskie – w Panu.
Oto katolicka perspektywa, jedyna, która pozwala dostrzec całą prawdę o historii, a w niej rozeznać role poszczególnych bohaterów. Na tym polu, z taką precyzją nakreślonym przez Doktora Kościoła św. Augustyna w jego dziele O Państwie Bożym, rozgrywa się również osobista walka każdego z nas. To spojrzenie na historię widzianą przez pryzmat centralnego wydarzenia, jakie miało w niej miejsce – Wcielenia i jedynego możliwego zakończenia – Paruzji, kiedy to Ten, któremu dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi, przyjdzie powtórnie, aby sądzić sprawiedliwie żywych i umarłych.
Wesprzyj nas już teraz!
W tej to właśnie wizji moralistyczna i religijna perspektywa są ze sobą ściśle powiązane. Pierwsza pozwala widzieć dzieje z punktu widzenia prawa naturalnego i zasad moralnych, druga nakreśla plan Bożej Opatrzności i cel życia człowieka. Historia jest niczym innym, jak efektem ludzkich działań indywidualnych lub zbiorowych, których źródłem jest rozum i wolna wola człowieka podejmującego decyzje w konkretnych sprawach. Wszystkie ludzkie działania podlegają ocenom moralnym tak z punktu widzenia prawa naturalnego, jak i celu ostatecznego człowieka – zbawienia duszy. Jasnym więc pozostaje stwierdzenie, że ludzkie działania w historii są albo dobre, albo złe.
Swój historiozoficzny traktat rozpoczyna św. Augustyn opisem spustoszenia Rzymu w 410 r. Wizja upadającego imperium, które wydawało się być wiecznym, skłania biskupa Hippony do teologicznej i filozoficznej refleksji nad historią, która zmierza do wskazanego przez Stwórcę finału – Sądu Ostatecznego. Ukazując przyczyny upadku Rzymu przypomina całą otchłań nikczemności i obrzydliwości, w jakich Cesarstwo pogrążyło się wcześniej. Dalej nakreśla doktrynę dwóch mistycznych państw: Bożego i ziemskiego – ludzkiego. Państwo Boże to zbiorowość ludzi żyjących Bożą miłością i zgodnie z jej prawami. Urzeczywistnia się ono na ziemi tak w jednostkach, jak i społeczeństwach, wtedy gdy człowiek w swej duszy i w swych uczynkach, a społeczeństwo w swoich instytucjach, prawach, zwyczajach, kulturze i sztuce, dostosowują się do nakazów Chrystusa.
Możemy więc określić Państwo Boże mianem cywilizacji chrześcijańskiej, w której uporządkowanie we wszystkich aspektach życia doczesnego, osobistego i społecznego, według Prawa Bożego, naturalnego oraz nauki Kościoła sprzyja ostatecznemu celowi naszego stworzenia, przypomnianemu przez św. Ignacego w pierwszych słowach Ćwiczeń duchownych: Człowiek został stworzony, aby Pana Boga swego wielbił, cześć mu oddawał i dzięki temu zbawił swoją duszę.Ziemskie państwo człowieka wyrasta z pychy i nieposłuszeństwa wobec Boga. To cywilizacja śmierci – antychrześcijańska i szatańska, stwarzająca optymalne warunki dla potępienia dusz. Jej rewolucyjni promotorzy chcą mieć na ziemi raj bez Boga i Jego przykazań.
Wrogość i otwarta nienawiść między tymi państwami wyznacza linię frontu, w którą – świadomie czy nie – wpisują się wydarzenia i uczynki poszczególnych osób. W istocie podział ten wyznaczony został po grzechu pierwszych rodziców w raju i trwać będzie na wieki, jak pisał św. Ludwik Maria Grignion de Montfort.
Potomstwo Niewiasty tworzy cywilizację chrześcijańską pragnąc przepoić wszystko duchem Ewangelii, zaś potomstwo węża zawsze robiło i nadal będzie robić wszystko, aby wykorzenić i zniszczyć w duszach oraz całych społeczeństwach panowanie Chrystusa. W obliczu walki tych dwóch obozów żadne działanie nie pozostaje obojętne i każdy, kto w jakikolwiek sposób próbowałby ograniczać lub uszczuplić panowanie Chrystusa, musi zważyć na słowa Piusa XI z encykliki Quas Primas: Błądziłby zresztą bardzo ten, kto by odmawiał Chrystusowi Człowiekowi, władzy nad jakimikolwiek sprawami doczesnymi, kiedy On od Ojca otrzymał nieograniczone prawo nad stworzeniem tak, iż wszystko poddane jest Jego woli.
Bynajmniej też budowniczowie cywilizacji chrześcijańskiej nie są utopistami i w ciągu dziejów mniej lub bardziej bliscy byli swego ideału. Nie bojąc się tu stereotypowych zarzutów o nostalgię za złotym wiekiem, trzeba odważnie przypomnieć słowa Leona XIII, który w encyklice Immortale Dei stwierdza wprost: Były niegdyś czasy, kiedy filozofia Ewangelii sterowała państwami, kiedy Boża moc chrześcijańskiej mądrości przenikała ustrój, prawa, instytucje, obyczaje ludów, wszystkie warstwy i sprawy państwa.
Nie obawiamy się zatem wynieść i wychwalać średniowiecza nazywanego przez tego papieża „słodką wiosną wiary” i czynimy to na przekór różnej maści oszczercom i fałszerzom historii, pragnącym wpoić nam za wszelką cenę poczucie winy za niegdysiejszą potęgę chrześcijańskiej Europy. Ona to bowiem, jak pisze dalej Leon XIII, barbarzyńskie opanowała ludy i od dzikości do łagodnych obyczajów, od zabobonów do prawdy przywiodła. Ta sama, która muzułmańskie najazdy zwycięsko odparła i stanęła na czele cywilizacji i we wszystkich zdobyczach kultury była przewodniczką i mistrzynią dla reszty ludzkości.
W tym kontekście widzieć należy również powołanie naszego kraju, łaskawie przez papieży obdarowanego zaszczytnym tytułem Polonia semper Fidelis. Nie dla jakichś mesjanistycznych mrocznych koncepcji i narodowego egocentryzmu, lecz z uwagi na rzeczywiste zasługi w obronie Świętego Kościoła Katolickiego, tj. Powszechnego i cywilizacji chrześcijańskiej. Taki cel przyświecał przecież królowi Janowi III Sobieskiemu i jego husarii, gdy stanęli na czele chrześcijańskich wojsk, by ocalić Wiedeń i całą Europę. Tytuł ten jednak nie jest dany raz na zawsze i nie ochroni nas przed skutkami naszych grzechów. W tym miejscu Europy i świata mamy swoje powołanie, a gwarancją naszego sukcesu jako narodu i państwa jest wierne wypełnianie naszej misji. Wiedział o tym dobrze ks. Piotr Skarga, który gromił polskie grzechy i przestrzegał przed straszliwymi skutkami sprzeniewierzania się świętej wierze katolickiej. Nic i nikt też z naszych sąsiadów nie ponosi większej winy za nasze klęski, niż my sami. Najwyższy już czas zdać sobie z tego sprawę i w prawdzie spojrzeć na nasze dzieje w kontekście katolickiej wizji dziejów. Oddajmy cześć i hołd należne naszym świętym i bohaterom, którzy byli ludźmi z krwi i kości. Przestańmy karmić się romantycznymi mitami, które wlały w naszą duszę tyle zgorzknienia i goryczy, że karzą nam stale tkwić w kajdanach słabości i klęsk.
Zdajemy sobie sprawę z destrukcyjnego dla Polski i całej naszej cywilizacji procesu dechrystianizacji, który w swej istocie jest antychrześcijańską Rewolucją, tak trafnie opisaną przez wielkiego obrońcę Kościoła prof. Plinia Corrêę de Oliveira. W obliczu tego przewrotnego wroga nie możemy rezygnować z najważniejszego ideału, jakim jest dla nas restauracja cywilizacji i kultury chrześcijańskiej. O tej cywilizacji pisał św. Pius X, że jest tym prawdziwsza, tym trwalsza, tym płodniejsza w cenne owoce, im bardziej jest chrześcijańska; przeciwnie zaś jest tym bliższa upadku, na nieszczęście dla społeczeństwa, im bardziej oddala się od chrześcijańskiego ideału.
Pragniemy więc porządku hierarchicznego, sakralnego i pełnego splendoru cywilizacji łacińskiej w jej najdrobniejszych przejawach od subtelnego piękna drobnych zdobień na filiżance, ornamentów i sztukaterii, przez tradycyjne rodziny i ich domy, po kościoły i pałace. Przepełnieni żarliwym pragnieniem papieskiego zawołania Omnia instaurare in Christo! u progu XXI wieku za prof. Pliniem Corrêą de Oliveira wyznajemy: Oto nasz cel, nasz wielki ideał. Zmierzamy ku cywilizacji katolickiej, która ma powstać na ruinach dzisiejszego świata, podobnie jak cywilizacja średniowiecza zrodziła się na ruinach świata rzymskiego. Zmierzamy do realizacji naszego ideału z tą samą odwagą, z tą samą wytrwałością, z tą samą wolą przezwyciężenia wszystkich napotkanych przeszkód z jaką krzyżowcy podążali ku Jerozolimie. Bo, skoro nasi przodkowie zdolni byli oddawać życie dla odzyskania Świętego Grobu Chrystusa, jak moglibyśmy my – synowie Kościoła, podobnie jak oni – nie pragnąć walczyć i ginąć dla odzyskania czegoś nieskończenie bardziej wartościowego aniżeli najdroższy Grób Zbawcy, a mianowicie Jego królowania nad duszami i narodami, które stworzył i zbawił, aby mogły Go kochać wiecznie?
Ożywieni tym świętym zapałem wznosimy swój wzrok i gniemy kolana przed tronem naszej Jasnogórskiej Pani, która jest naszą pośredniczką, nadzieją i wspomożeniem. Oby Ta, która miażdży głowę węża, zechciała być naszą Hetmanką.
Sławomir Skiba
Tekst ukazał się w nr. 1 dwumiesięcznuika „Polonia Christiana”