Pojawienie się na polskim rynku wydawniczym książki „Opcja Benedykta” Roda Drehera wywołało poruszenie wśród czytelników. Propozycja jej autora – dotycząca wycofania się chrześcijan z walki politycznej i skupienia na zachowaniu kultury spotkała się z głosami polemicznymi – także wśród czytelników portalu PCH24.pl. Poniżej prezentujemy tłumaczenie ważnego i bardzo interesującego tekstu dotyczącego „opcji Benedykta” – opublikowanego 28 września 2015 roku artykułu Johna Horvata II.
Wielu konserwatystów stoi w obliczu rzeczywistości kultury, która osłabia ich wiarę i niszczy ich wartości. Wielu z nich dokonało logicznego porównania do chrześcijan stojących w obliczu zarówno schyłkowego „establishmentu” cesarstwa rzymskiego, jak i bezwzględnie agresywnego postępowania barbarzyńców, którzy stanowili zagrożenie dla tego, co pozostało z cywilizacji.
Wesprzyj nas już teraz!
A więc nowożytni chrześcijanie mają skłonność do tego, by spisywać na straty dzisiejszy establishment i neobarbarzyńców. Nasz dekadencki establishment umożliwił kulturę śmierci wspierając prawa aborcyjne i inne współczesne zła. Dzisiejsi podłączeni do Internetu neobarbarzyńcy na haju w zamian odeszli od norm chrześcijańskich i przyjęli agresywne postawy i style życia, które stanowią zagrożenie dla naszych własnych, co można w szczególności zauważyć na przykładzie nieustannych ataków na tradycyjną rodzinę.
Dlatego wielu mówi, że jedyne, co można zrobić, to uznać przegraną i strategicznie wycofać się do zamkniętych wspólnot, w których będą mogli wzmocnić swą wiarę chrześcijańską. Pisarz Rod Dreher nazwał takie wycofanie się opcją Benedykta, gdyż wydaje się naśladować strategię świętego Benedykta z Nursji, który w VI wieku wycofał się, by wieść intensywne życie liturgiczne w odosobnionych wspólnotach, z dala zarówno od dekadenckiego Rzymu, jak i szalejących barbarzyńców.
To prawda, że święty Benedykt zgromadził mnichów i ustanowił regułę skupioną na liturgii. Jako założyciel zachodniego monastycyzmu położył podwaliny pod świat chrześcijański. Jednak jeśli istniał ktoś, kto nie korzystał z opcji Benedykta, to był nim sam święty Benedykt.
Święty Benedykt nie wiódł pokojowego życia na pustkowiu, oderwany od społeczeństwa. Nigdy nie spisał na straty schyłkowego Rzymu.
Trzeba przyznać, że na początku faktycznie próbował uciec przed cywilizacją. Stał się pustelnikiem i stopniowo przyciągnął naśladowców, z których stworzył małe klasztory w skalistej i niedostępnej dolinie Subiaco.
Święty Benedykt w ciężkich warunkach nauczył się, że nie może się wyizolować od schyłkowej kultury, która nie zostawi go samego. Potworności, przed którymi uciekł, poszły za nim do tej odosobnionej doliny. Niektórzy z jego mnichów zbuntowali się i usiłowali go otruć. Grupa nieczystych kobiet przyszła, by kusić mnichów. Święty Benedykt skorzystał z innej opcji i wrócił do cywilizacji.
Wkrótce ustanowił swój główny klasztor na Monte Cassino, które znajdowało się na jednym z wielkich szlaków wiodących na południe Włoch. Umożliwiało to częsty kontakt tego miejsca z zewnętrznym światem pogańskim. Święty Benedykt stanął twarzą w twarz z kulturą i czynnie się w nią włączył. W rzeczywistości sam wywracał bożki w rejonie i nawracał ludność na wiarę. Zbudował Monte Cassino na miejscu pogańskiej świątyni i ułożył tam swoją słynną Regułę, która miała kierować jego wspólnotami.
Jego klasztory nie tylko przeciwstawiły się dominującej schyłkowej kulturze, ale w istocie same stały się centrami wpływu i kultury tam, gdzie zostały ustanowione. Już w czasach Benedykta mnisi zakładali szkoły dla ubogich, rozwijali rolnictwo i głosili kazania do ludu. Jednakże jednocześnie klasztory benedyktyńskie, w tym Monte Cassino, nigdy nie wiodły beztroskiego życia, gdyż musiały odpierać nieustanne ataki barbarzyńców i przeciwników.
Możemy na tej podstawie wiele się nauczyć.
Pierwsza lekcja jest taka, że nie ma nic złego w wiejskim życiu czy rozwijaniu intensywnego życia duchowego. Tętniące życiem i przepełnione wiarą rodziny i wspólnoty są bardzo potrzebne w walce przeciwko naszej dekadenckiej kulturze.
Jednakże punkt skupienia naszych działań powinien być zewnętrzny, a nie jedynie wewnętrzny. Wszystkie te sposoby powinny być postrzegane jako środki, które mają zapewnić cel, jakim jest nasze zbawienie, i zbudować kulturę, która umożliwia nasze uświęcenie, a nie przeciwko niemu spiskuje.
Druga lekcja jest taka, że nie możemy uciec przed naszą schyłkową kulturą. Podobnie jak w przypadku świętego Benedykta, złe wpływy będą zawsze się pojawiać, by nas dopaść. Zawsze musimy bronić się przed dzisiejszymi złami, godząc się z tym, że dobrzy chrześcijanie nigdy nie będą pozostawieni w spokoju. Najlepszą obroną jest dobrze zaplanowana ofensywa.
W końcu potrzebujemy „neobarbarzyńców”, którzy nas prześladują. Wielu gorliwych chrześcijan dzisiaj, to ci, którzy niegdyś byli „neobarbarzyńcami” w tym rozumieniu, że poprzednio przyjmowali kulturę śmierci. Dostrzegli oni jałowość naszej postnowoczesności i entuzjastycznie wkroczyli w wiarę. Tak naprawdę Kościół nigdy nie skreślił „barbarzyńców” na straty, ale wyszedł, aby ich szukać. Powinniśmy postąpić podobnie. To w zderzeniu kultur możemy oczekiwać nawrócenia wielu z nich i wzmocnienia naszej własnej wiary.
Możemy być wdzięczni Bogu, że święty Benedykt nie skorzystał z tak zwanej opcji Benedykta. Gdyby tak zrobił, historia mogłaby wyglądać inaczej.
John Horvat II
Źródło: tfp.org
tłum. Jan J. Franczak