Fala krytyki spłynęła na władze Opery Królewskiej w Londynie z powodu przedstawienia, w którym znalazła się długa scena w naturalisty sposób ukazująca zbiorowy gwałt na kobiecie. „The Guardian” pisze o coraz powszechniejszym zaniepokojeniu „marnymi standardami teatralnymi”. Dyrekcja ani myśli zdejmować lub zmieniać przedstawienia.
„Wilhelm Tell” Gioacchino Rossiniego, operowa opowieść o szwajcarskim bohaterze narodowym z XIV wieku, doczekała się osobliwej inscenizacji w londyńskim Royal Opera House. Włoski reżyser Damiano Michieletto zaserwował widzom szacownej instytucji operę Rossiniego przeniesioną w wojenne realia Bałkanów okraszoną mocną dawką obscenicznego brutalizmu. W nowej odsłonie „Tella” pojawia się m. in. scena, w której kobieta zostaje rozebrana do naga, a następnie grupa mężczyzn odgrywa z jej udziałem scenę zbiorowego gwałtu.
Wesprzyj nas już teraz!
„Opera Królewska stoi prawdopodobnie przed koniecznością zrewidowania swoich priorytetów i swoich relacji z widzami po pierwszym pokazie ohydnej inscenizacji Damiano Michieletto na podstawie ‘Wilhelma Tella’ Rossiniego” – czytamy w recenzji spektaklu na łamach portalu „The Guardian”.
„Odczucie zaniepokojenia rozdźwiękiem pomiędzy muzyczną doskonałością i marnymi teatralnymi standardami wzmaga się od jakiegoś czasu wśród bywalców Covent Garden” – pisze recenzent, Tim Ashley. To udzielające się widowni odczucie na temat obniżenia standardów poprzez wprowadzanie wulgarnego, odstręczającego brutalizmu dało o sobie wyraz podczas premiery „Wilhelma Tella”. Część zdegustowanych widzów opuściła salę, wygwizdawszy wcześniej aktorów i śpiewaków biorących udział w tak sprofanowanym dziele scenicznym.
W odpowiedzi na oburzenie publiczności dyrektor Royal Opera House, Kasper Holten, wydał polecenie, aby widzowie byli ostrzegani o drastycznych scenach, jakich będą świadkami. – Przedstawienie zawiera scenę, która rzuca światło na realia wykorzystywania kobiet w czasie wojennym oraz na przemoc seksualną jako tragiczny fakt wojen – powiedział Holten.
Odtwórca roli Tella wyraził się o scenie gwałtu, że wprawdzie jest ona „może trochę zbyt długa”, ale podobnie jak dyrektor uważa jej obecność za uzasadnioną. Twórcy opery i władze Covent Garden ani myślą wycofać lub choćby nieco „ucywilizować” przedstawienie.
Zjawisko naturalistycznego wyuzdania nie ominęło również desek polskich teatrów i oper. Informowaliśmy o tym niedawno w tekście „Porno-sztuka w Teatrze Wielkim”.
Źródło: theguardian.com
FO